"Warszawa". Niemcy robili wszystko, żeby nie powstała

Pierwszy dowódca okrętu, por. mar. Giedroyć na mostku monitora ORP "Warszawa". W tle widoczne "Horodyszcze" /Zbiory Fundacji Rodziny Sosenko /INTERIA.PL
Reklama

Bolszewicy w dorzeczu Dniepru posiadali ogromną przewagę techniczną i ilościową. Rozległe bagna, gęsta sieć jezior, rzek i strumieni, powodowała, że okręty śródlądowe były niezbędne. Tylko one mogły transportować wojsko, dostarczać zaopatrzenie i zapewnić wsparcie artyleryjskie oddziałom lądowym.

Departament Spraw Morskich domagał się zakupu wodnopłatowców, okrętów i innego wyposażenia. Niestety kasa była pusta. Do tego stopnia, że nie zakupiono nawet reflektorów, umundurowania, nowych silników oraz uzbrojenia i bonów zaporowych.

Problemów oficerowie Departamentu mieli znacznie więcej. W końcu sztabowcy nie wytrzymali. W mocnych słowach podsumowali wykonanie planu:

Reklama

"(...) Operacje na Prypeci będą skazane na kompromitację, flota rzeczna bolszewicka będzie mogła swobodnie działać i pomagać swoim wojskom, zamiast wpaść w nasze ręce i powiększyć potrzebny nam tabor rzeczny. Flotylla bojowego swego zadania nie spełni. Nie spełni ona również swego zadania transportowego.  

Można przewidzieć, że liczba motorówek do przewozu ludzi, amunicji, mniejszej ilości ciężarów oraz służby łączności, będzie wystarczająca, o ile nie będą one oderwane do innych celów. Lecz ciężary przewożone w ten sposób będą minimalne. Nieznaczną też pod tym względem pomoc przyniosą statki, gdyż nie mogą one brać dużo ciężarów. Posiadają za to maszyny o dużej sile holowniczej. (...) Flotylla, nawet w swoim powiększonym stanie, nie odpowiada swem zadaniom".

Mimo to robiono wszystko, aby zakupić nowe jednostki. W Departamencie Spraw Morskich prowadzono gorączkowe prace nad zamówieniem monitorów rzecznych, których plan zakupu zaznaczono w piśmie z 22 października. Skupiono się głównie na monitorach i motorówkach, którymi planowano zniwelować przewagę ilościową Dnieprzańskiej Flotylli Wojennej.

Cięcia

W końcu 1 grudnia 1919 roku, Ministerstwo Skarbu zaakceptowało planowane przez Departament Spraw Morskich wydatki na rozbudowę Flotylli Pińskiej. Na ten cel przeznaczono 18 910 000 marek polskich, zaznaczając równocześnie, że należy starać się przyznane kwoty wydać na zakupy krajowe, gdyż słabość polskiej waluty może utrudnić zakupy za granicą. W budżecie zaplanowano m.in. zakup monitorów rzecznych.

W sprawie ich zakupu rozesłano pytania ofertowe do stoczni angielskich, szwedzkich i duńskich. Mjr mar. Aleksander Rylke, który przewodniczył komisji zakupowej, oszacował, że koszt budowy okrętów wraz z instalacją maszyn i uzbrojenia wyniesie 18 tys. mkp za tonę wyporności.

Przyjmując, że projektowane okręty miały wypierać 70 t, na zakup jednego monitora należało wyasygnować 1 250 000 mkp, czyli 10 mln za dwa dywizjony okrętów. Na to Departamentu nie było stać, zwłaszcza że ostateczny koszt okrętów można było określić dopiero po otrzymaniu odpowiedzi ze strony kontrahentów. Postanowiono, że powstanie tylko jeden dywizjon.

Budowa w Gdańsku

Wówczas pojawiła się możliwość przejęcia tzw. Warsztatów Okrętowych w Gdańsku, wobec czego postanowiono bezwarunkowo zaniechać obstalunku za granicą statków, a przystąpić natychmiast do budowy monitorów w stoczni gdańskiej.

Mimo że do przejęcia stoczni nie doszło, to dzięki niższej niż u zagranicznej konkurencji cenie, Departament postanowił zamówić w styczniu 1920 roku cztery okręty w Danziger Werft und Eisenwerkstatten Aktiengesellschaft.

Zamówione okręty miały mieć wyporność 110 t, posiadać wymiary główne 34,5 x 5,05 x 0,75 m oraz osiągać prędkość maksymalną 18,5 km/h. Koszt jednej jednostki miał wynieść 2 500 000 marek niemieckich.

Z budowy poza granicami zrezygnowano także z powodu wymaganego bardzo krótkiego okresu ukończenia okrętów. Departament oczekiwał, że okręty będą gotowe do początku maja 1920 roku. Taką gwarancję dawała jedynie stocznia w Gdańsku, co dał do zrozumienia w notatkach sporządzonych na piśmie płk. Hallera gen. ppor. mar. Kazimierz Porębski:

"Po otrzymaniu informacji od gen. Pniewskiego oczekuję zreferowania: obstalunek w Anglii obawiam się, że nie będzie w porę wykonany. Gdańskie warsztaty dają więcej szans wiosną".

Ze względu na zagmatwaną sytuację międzynarodową i jeszcze nieokreślony status Gdańska postanowiono zamówić stal okrętową w ilości, którą określono jako tymczasową, potrzebną do zbudowania czterech kadłubów, to znaczy około 120 t za 300 tys. mkp. Uważano, że w razie pojawienia się dodatkowych środków finansowych zostaną zamówione
cztery kolejne okręty, które będą zwodowane niewiele później. Do tego jednak nie doszło.

Sabotaż

Pierwszy z monitorów, o numerze budowy S-14 miał być gotowy 15 maja 1920 roku. Budowa jednak cały czas się opóźniała. Zbolszewizowani stoczniowcy co jakiś czas przerywali pracę strajkami. Gdy nie strajkowali, pracowali opieszale, wiedząc, że monitory trafią na Prypeć i Dniepr, gdzie będą wykorzystywane do walki z armią chłopów i robotników.

Sama budowa, nie nadzorowana dostatecznie przez polskie władze wojskowe, również pozostawiała wiele do życzenia. Przede wszystkim okręty budowano ze stali kiepskiej jakości, a początkowo także problemy sprawiały silniki. Jednostki były źle wyważone. Nitowanie było wykonane nieprawidłowo. W dodatku okręty nigdy nie osiągnęły zakładanej prędkości.

Strajki, sabotaże niemieckich stoczniowców, wprowadzanie poprawek do wadliwie wykonanych elementów i problemy z uzbrojeniem, sprawiły, że pierwszy został skończony okręt o numerze budowy S-17 - przyszła "Warszawa". Stało się to 13 sierpnia 1920 roku. Była to pierwsza nowa jednostka specjalnie zamówiona dla Marynarki Wojennej po odzyskaniu niepodległości. Jako drugi, tydzień później, wszedł do służby monitor "Horodyszcze".

Wspomniane kłopoty z uzbrojeniem wynikły już na początku budowy, co już wówczas nie wróżyło terminowego oddania okrętów do służby. Departament Spraw Morskich zamierzał uzbroić monitory w dwie armaty 105 mm i pięć ciężkich karabinów maszynowych w wieżyczkach, natomiast stocznia oferowała tylko armaty 8,8 cm.

Ponieważ DSM nie wyraził na to zgody, stocznia zaproponowała ich kupno w zakładach Kruppa, na co potrzebna była zgoda Głównej Między alianckiej Komisji Kontroli i co przedłużyło termin budowy. Ostatecznie Komisja nie wydała zgody, więc we Francji kupiono osiem sztuk dział Canon de 105 modèle 1913 fabryki Schneidera.

Na wojnę!

W 1920 roku do walki z bolszewikami monitory nie stanęły. Za późno wyszły z Gdańska, by wziąć udział w bitwie pod Płockiem i Warszawą. Na pierwsze zadanie bojowe wyszły dopiero 26 marca 1921 roku.

W związku z przeprowadzonym na Śląsku plebiscytem i napięciami z Niemcami Flotylla Wiślana, wraz z wojskami DOG Pomorze, została postawiona w stan gotowości bojowej.

Powojenne postanowienia przyznające Pomorze Wschodnie Polsce spowodowały wzrost nastrojów nacjonalistycznych wśród Niemców i pruskich junkrów. Zwłaszcza teraz, kiedy niebezpieczeństwo bolszewickiej rewolucji było odległe. Tym drugim marzyło się nawet niepodległe państwo, co zważywszy na sporą siłę militarną i zasoby finansowe nie było takie nierealne.

Napięta sytuacja w relacjach z Niemcami spowodowała wysłanie ORP "Horodyszcze" pod dowództwem por. mar. S. Hryniewieckiego, który równocześnie dowodził zespołem, i ORP "Pińsk", pod dowództwem por. mar. Nahorskiego pełniły służbę patrolową na dolnej Wiśle, strzegąc granicy pomiędzy Polską a Wolnym Miastem Gdańsk.

W ten sposób rozpoczęły służbę pierwsze nowe okręty, jakie zostały zamówione dla Marynarki Wojennej RP.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wojsko Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy