USS "Tusk". 75-letni weteran podwodnej wojny

USS "Tusk" z załogą na pokładzie dziobowym /US NAVY /domena publiczna
Reklama

Tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej dotychczasowi sojusznicy dość szybko stanęli po przeciwnych stronach barykady. Wojna wisiała w powietrzu, a wywiady rozpoczęły wielką grę. W jedną z pierwszych operacji szpiegowskich był zamieszany amerykański okręt podwodny USS "Tusk".

Po drugiej wojnie światowej dość szybko zwycięski obóz podzielił się na dwie rywalizujące ze sobą frakcje. Jeszcze podczas trwania konfliktu było pewne, że wschodnia Europa znajdzie się w strefie wpływów ZSRR, a ten zamknie do niej całkowicie dostęp.

Na przełomie 1944 i 1945 roku brytyjscy sztabowcy na rozkaz Winstona Churchilla rozpoczęli prace nad operacją Unthinkable, która miała za cel "wyrwanie Europy wschodniej spod okupacji rosyjskiej", a szczególnie zapewnienie "uczciwego ładu dla Polski". Pod wpływem amerykańskich polityków, a głównie doradców prezydenta Roosevelta, plany upadły. Jednak dość szybko okazało się, że nie była to dobra decyzja ze strony Stanów Zjednoczonych.

Reklama

Świat podzielił się na dwa wielkie obozy: komunistyczny wschód pod przewodnictwem ZSRR i kapitalistyczny zachód, gdzie największą siłą były Stany Zjednoczone. Ponieważ kraje wschodu zostały zamknięte za żelazną kurtyną, nie można było uzyskać szczegółowych informacji dotyczących stanu armii przeciwnika.

Jedynym sposobem było prowadzenie tradycyjnych operacji szpiegowskich opartych na legalnie działających instytucjach dyplomatycznych. Niestety nie dawały one pożądanego efektu. Trudno było operować agentom na terenie państwa policyjnego, jakim był Związek Radziecki. Na domiar złego wzmogła się działalność agenturalna na terenie zachodnich mocarstw.

Zachodnie państwa czuły się zagrożone rozprzestrzeniającą się propagandą komunistyczną i rozpoczęły jej zwalczanie. W Stanach Zjednoczonych powołano do życia Komisję do spraw Badania Działalności Antyamerykańskiej, która miała za zadanie zdławienie wszelkiej działalności propagandowej głoszącej komunizm. W tym samym czasie powstała Centralna Agencja Wywiadowcza - CIA, która miała się zając zewnętrznym wywiadem i dywersją antykomunistyczną w krajach trzecich.

Wywiad marynarki

Agencja była jeszcze w powijakach i w tym okresie to na służbach wywiadowczych armii leżał ciężar prowadzenia operacji szpiegowskich. Wówczas najważniejszym zadaniem, które miały do wykonania było rozpoznanie sowieckiego systemu obronnego i sprawdzenie możliwości ofensywnych Armii Radzieckiej. Do tych zadań wydelegowano głównie samoloty dalekiego zasięgu - rozpoznawczą wersję słynnego bombowca strategicznego B-29 Superfortess - RB-29, a także specjalnie wyposażone okręty podwodne, które miały prowadzić operacje na Morzu Arktycznym i Pacyfiku.

Tajne operacje szpiegowskie prowadzone przez okręty podwodne przeciw państwom bloku wschodniego rozpoczęły się w 1948 roku i były prowadzone niezmiennie przez prawie 50 lat. Pierwszymi okrętami które się znalazły u wybrzeży Związku Radzieckiego były USS "Seadog" i USS "Backfin". Były to okręty wojennej produkcji typu Balao, które jeszcze nie zostały przystosowane do prowadzenia długich działań w zanurzeniu, dlatego ich misja nie była zbyt udana.

Na kolejną wysłano jednostki, które zostały odpowiednio przygotowane do długich działań rozpoznawczych prowadzonych spod wody.

Niemieckie doświadczenia

USS "Tusk" 8 lipca 1945 roku po pochylni filadelfijskiej stoczni Cramp Shipbuilding Company zjechał do wody kolejny okręt podwodny typu Tench, który, podobnie jak Balao, był rozwinięciem podstawowego typu amerykańskich krążowników podwodnych Gato.

W działaniach wojennych nie zdążył wziąć udziału, dlatego skierowano go do zadań typowo pokojowych: aż do końca października 1947 roku był przydzielony do pomocy w Uniwersytecie Columbia, gdzie prowadzono z jego pokładu prace oceanograficzne.

Po zakończeniu współpracy z naukowcami, jako jeden z najmłodszych okrętów we flocie, został objęty programem Greater Underwater Propulsive Power Program (GUPPY), opartego w dużym stopniu na doświadczeniach, które amerykanie zebrali w trakcie badania niemieckich U-Bootów typu XXI. Głównym celem programu było zwiększenie prędkości podwodnej i wydłużenie czasu przebywania pod powierzchnią wody.

W ramach tego programu wybrane amerykańskie okręty podwodne przechodziły tzw. GUPPY conversion, która obejmowała m.in. przebudowę dziobowej części kadłuba i nadanie mu bardziej opływowego kształtu, demontaż artylerii pokładowej, wyposażenie w chrapy, czyli system umożliwiający dopływ powietrza do silników diesla, w czasie kiedy okręt znajduje się w zanurzeniu, większe baterie akumulatorowe i najnowsze urządzenia podsłuchowe oraz radarowe. W sumie program podzielono na sześć części. USS "Tusk" był przebudowywany w ramach projektu GUPPY II.

Świeżo przebudowany okręt wrócił do służby na początku lata 1948 roku i został wysłany do patrolowania rejonu Kanału Panamskiego, a później przeniesiono go do sił patrolowych NATO. Jego zadaniem było kontrolowanie stref podejścia na północnym Atlantyku. Prawdziwie ciekawe operacje miał przeprowadzać w następnym roku, kiedy przebazowano go do Portsmouth w Anglii.

Podwodny agent

W Anglii okręt miał oficjalnie uczestniczyć w morskich manewrach sił NATO i tak było faktycznie do momentu, kiedy znalazł się na granicy Morza Północnego. Tam spotkał się ze swoim bliźniakiem, USS "Cochino", który wyszedł z portu 18 lipca 1949 roku. Obie jednostki skierowały się poprzez Morze Norweskie na północ, po drodze zbierając informacje dotyczące zasolenia i temperatury wody, a także ukształtowania dna morskiego. Po wejściu na Morze Barentsa okręty rozdzieliły się, a USS "Tusk" rozpoczął testy nowego sonaru pasywnego i zbieranie informacji na temat ruchu radzieckiej floty.

Operacja szpiegowska nie trwała jednak długo. Już 25 sierpnia USS "Tusk" odebrał wiadomość od USS "Cochino", że utracił on zdolność manewrowania, a część załogi jest ranna. Po odczytaniu drugiej części depeszy dowiedziano się, że na pokładzie okrętu doszło do pożaru i dwóch wybuchów w przedziale akumulatorów. USS "Tusk" natychmiast ruszył na pomoc.

W wyniku wydobywania się gazów z zalanych baterii akumulatorów, zatrutych zostało kilkunastu marynarzy. Sześciu z nich zmarło. Załoga na czele z kapitanem Rafaelem Celestino Benitezem walczyła przez 14 godzin w trudnych warunkach sztormowych, aby uratować okręt.

Część załogi udało się przenieść na USS "Tusk", jednak w czasie operacji ratunkowej jedna z tratw przewróciła się i w lodowatych, arktycznych wodach znalazły się dwie osoby, które po kilku chwilach udało się wciągnąć na pokład. Tam w czasie prowadzenia sztucznego oddychania fala zmyła do wody jedenaście osób. Niestety tylko cztery udało się później uratować. USS "Tusk" rzucił hol uszkodzonemu okrętowi i próbował holować go do Hammerfest w Norwegii.

Na dnie

Niestety nie udało się doholować USS "Cochino" do portu. Nad ranem 26 sierpnia na jego pokładzie miała miejsce kolejna eksplozja, która nadwyrężyła kadłub sztywny jednostki. Do wnętrza zaczęła przedzierać się woda. Kapitan wydał rozkaz opuszczenia okrętu. USS "Tusk" podjął wszystkich marynarzy i zawinął bezpiecznie do Hammerfest.

Nieudanej operacji nie udało się ukryć przed opinią publiczną. Zginęło kilkunastu marynarzy a wielu zostało rannych. Na domiar złego u wybrzeży wroga stracono najnowszy okręt podwodny. Na reakcję Moskwy nie trzeba było długo czekać.

Związek Radziecki oskarżył Amerykanów o prowadzenie działań szpiegowskich i prowokacyjne działania na wodach terytorialnych ZSRR. Wojna wisiała w powietrzu, jednak marynarka wojenna USA uparcie nie przyznawała się do bezprawnych działań. Stanowczo utrzymywano, że okręty prowadziły rejs szkolny i w czasie sztormowej pogody zgubiły kurs.

Napięta sytuacja rozeszła się po kościach, jednak była to już druga nieudana operacja szpiegowska w wykonaniu okrętów podwodnych. Amerykanie tymczasowo wstrzymali rejsy zwiadowcze w rejony arktyczne. Na kolejne trzeba było czekać trzy lata.

Niepowodzenie operacji nie odbiło się na dowódcach jednostek, obaj dosłużyli się stopni admiralskich, a USS "Tusk" służył w US Navy do 1973 roku i wykonał jeszcze wiele misji rozpoznawczych i wywiadowczych.

Po skreśleniu z listy US Navy, został sprzedany Tajwanowi. Tam służy nadal pod nazwą "Hai Pao", choć pierwotnie miał zostać wycofany w 2011 roku. Na pewno jeszcze w 2015 roku był zdolny do zanurzenia na głębokość peryskopową i prowadził rejsy szkoleniowe. Widziano go w morzu także w 2018 roku. Tym samym jest najstarszym okrętem podwodnym na świecie, który nadal znajduje się w służbie. W tym roku skończył 75 lat.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama