W nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 roku w Moskwie podpisano niemiecko-sowiecki układ o nieagresji, który do historii przeszedł jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Dokument zawierał również tajny protokół, w którym oba mocarstwa dzieliły między siebie Europę Środkową. Czy władze w Warszawie naprawdę nie zdawały sobie z sprawy z jego istnienia?
Tajny protokół był tajny tylko dla Sowietów, którzy niemal do końca istnienia swojego państwa - do grudnia 1989 roku - będą przysięgać, że nigdy nie powstał.
Dla Niemców protokół był tajemnicą poliszynela i narzędziem polityki zagranicznej: już w dniu jego podpisania - rankiem 24 sierpnia - Hans von Herwath, sekretarz ambasadora (III Rzeszy w Moskwie-przyp. red.) Schulenburga, przekazał informację o tajnym protokole ambasadorowi Stanów Zjednoczonych.
Z tego źródła informację o nim mają również Brytyjczycy i Francuzi. Ci ostatni zostali powiadomieni równolegle przez Hansa Lammersa, szefa kancelarii III Rzeszy. 24 sierpnia był dla Hansa von Herwatha bardzo pracowitym dniem: o protokole poinformował także ambasadę włoską.
Poprzez kontakty na szczeblach attachatów dowiedzieli się również Łotysze, Estończycy i Japończycy. Oczywiście można wierzyć, że oto 24 sierpnia nastąpił przypadkowy przeciek, można wierzyć w kilka przypadkowych przecieków, ale wiara w tak wiele seryjnych przypadków niedyskrecji skierowanych do państw utrzymujących doskonałe stosunki wywiadowcze z Polską, które błyskawicznie dotarły do adresata, przypomina dowcip o teściowej, która poślizgnęła się na skórce od banana i upadła na nóż... piętnaście razy...
________________________
Zainteresował cię ten artykuł? Na łamach portalu WielkaHistoria.pl przeczytasz również wstrząsającą relację świadka masowej egzekucji Polaków. "Słyszałem jęki, których nie można odtworzyć".