Tajemnica fatimska i nowe fakty. Zagadka tylko się komplikuje...

Jacinta Marto, Francisco Marto i Lucia dos Santos /East News
Reklama

Wydawać by się mogło, że po ujawnieniu tzw. trzeciej tajemnicy fatimskiej największe objawienie maryjne XX wieku nie kryje już przed nami żadnych sekretów. Nic bardziej mylnego! Kiedy historycy uzyskali wreszcie dostęp do oryginalnych dokumentów, sprawa stała się jeszcze bardziej zagadkowa...

Jest niedziela, 13 maja 1917 roku. Dziesięcioletnia Lucia i jej kuzyni - o dwa lata młodszy Francisco oraz siedmioletnia Jacinta - doglądają owiec w dolinie Cova da  Iria. Pastwisko nieopodal miejscowości Fatima należy do ojca Lucii. To bardzo ubogi region Portugalii. Mali pastuszkowie są biedni i niepiśmienni, ale wiodą raczej beztroskie życie. Tego przedpołudnia, podczas gdy zwierzęta spokojnie skubią trawę, dzieci są zajęte zabawą. Nagle dostrzegają silne światło...

Przerażone, chcą uciec, ale nie mogą się poruszyć, jakby wpadły w trans. Nad niewielkim, wysokim na około metr dębem skalnym pojawia się tajemnicza postać przypominająca kobietę. Mówi, że przybywa z nieba. Nakazuje im, aby przychodziły w to samo miejsce o tej samej porze 13. dnia każdego miesiąca. Dopiero w październiku ma zdradzić, kim naprawdę jest. Następnie zjawa unosi się w powietrze i znika. Cała trójka jest przekonana, iż właśnie spotkała Matkę Boską.

Reklama

Narodziny legendy

Tak rozpoczyna się historia jednego z najważniejszych kultów maryjnych w świecie katolickim. Jest ona na tyle dobrze znana, że nie ma potrzeby jej tu dokładnie opisywać. W każdym razie w czasie kolejnych objawień w okolicach dębu zbierają się coraz większe tłumy. Zachodzą trudne do wyjaśnienia zjawiska, jak choćby pojawienie się świetlistego obiektu na niebie, czyli zdarzenie nazywane "cudem słońca". Natomiast tajemnicza postać ukazuje się jedynie dzieciom - prosi je, aby odmawiały różaniec. Nakazuje też, by zbudowano ku jej czci kaplicę. W październiku wyjawia, że jest Matką Boską Różańcową.

Francisco i Jacinta niedługo po tym umierają, Lucia zaś szybko trafia pod kuratelę zaniepokojonych incydentami duchownych. Przebywa w izolacji, jest przesłuchiwana przez ludzi Kościoła, którzy wywożą ją w końcu z rodzinnej wsi i przekazują jezuitom. Słynne tajemnice fatimskie upublicznione zostają w latach 40. - przez dorosłą już Lucię, zakonnicę, na polecenie lokalnego biskupa.

Początkowo tylko dwie. Trzecia, "przeznaczona wyłącznie dla papieży" i  przez dekady budząca największą sensację, została przekazana światu dopiero w 2000 roku. Jednak kult fatimski rozwija się do dzisiaj. Przyczynił się do tego także Jan Paweł II. Miejsce spektakularnego cudu odwiedzają corocznie dziesiątki tysięcy wiernych.

Niewygodny świadek

Problem w tym, że przez długie lata historia ta postrzegana była tylko przez pryzmat religijny. Całkowicie zawłaszczył ją Kościół. Specjaliści nie mieli dostępu do oryginalnych dokumentów, brakowało więc obiektywnej analizy faktów. Zaczęło się to zmieniać pod koniec lat 80., kiedy Josefina Teresa Fernandes Moreira pod pseudonimem Fina d’Armada opublikowała książkę Fátima. O que se passou em 1917 (Fatima. Co się wydarzyło w 1917 roku?), ukazującą tamte wydarzenia w świetle nieco odmiennym niż dotychczas.

Lecz najgłośniejszym badaczem fenomenu jest prof.  Joaquim Fernandes, historyk z  Uniwersytetu Fernando Pessoa w  Porto. Obojgu udzielono zezwolenia na wgląd do Archiwów Sanktuarium Fatimskiego - byli pierwszymi świeckimi gośćmi, których tam wpuszczono. Profesor Fernandes dotarł do autentycznych kwestionariuszy i  raportów (najważniejsze dokumenty to Dochodzenie parafialne z 1917 roku oraz sporządzone sześć lat później Oficjalne przesłuchania). Po ich przestudiowaniu doszedł do wniosku, iż najwcześniejsze zapiski nie do końca zgadzają się z wersją, jaką się nam dzisiaj przedstawia.

Co w sobie kryją? Otóż niektóre elementy tych pierwszych relacji zostały potem przemilczane, inne znów - mocno podkoloryzowane. Zacznijmy od samych pastuszków, głównych bohaterów. W  kanonicznej opowieści występuje trójka dzieci, jednak w  rzeczywistości było ich czworo. Tak wynika z rozmów z małymi świadkami, spisanych na gorąco w 1917 roku. Objawienia doświadczyła też 10­letnia Carolina Carreira, która miała widzieć postać "przypominającą anioła". Dziewczynka odniosła wrażenie, iż owa dziwna istota próbuje "dostać się jej do głowy" z jakimś przekazem. Ta wizja została chyba uznana za zbyt dziwaczną, gdyż pominięto ją i zapomniano. A to dopiero początek serii zaskakujących  faktów...  

Cud zapowiedziany

Niewielu zapewne słyszało, że cuda w dolinie Cova da Iria zapowiedziano już dwa miesiące wcześniej w poczytnym portugalskim dzienniku "Diário de  Notícias". O tym, że 13 maja w okolicach Fatimy ma nastąpić "coś ważnego", informowały też swoich czytelników inne gazety, takie jak "Liberdade", "O Primeiro de Janeiro" czy "Jornal de Notícias". W tej ostatniej pojawiła się notka następującej treści: "Drodzy Czytelnicy: trzynastego dnia tego miesiąca zdarzy się coś, co zadziwi cały świat. Porto, 11 maja 1917".

Skąd dziennikarze mogli znać datę ukazania się Pani z Fatimy? Okazało się, że proroctwa odnośnie nadchodzącego objawienia przesłały do prasy dwie niezależne grupy... spirytystów lub jasnowidzów z Lizbony i Porto. Trudno przypuszczać, aby mogli oni brać udział w  samych zdarzeniach (musieliby posiadać jakieś ponadnaturalne moce), ale dla duchownych  jakikolwiek ich związek z cudem fatimskim był nie do przyjęcia. Kościół całkowicie potępia bowiem spirytyzm, uważając go za rodzaj magii przyciągającej szatana oraz złe duchy. A więc i ten intrygujący wątek usunięto z oficjalnej opowieści. Mimo to nie można zaprzeczyć ukazaniu się publikacji - niedowiarkowie mogą potwierdzić ich istnienie w archiwach.

Dziwna Madonna

Zaskakujące jest również, jak pierwsze opisy aparycji Matki Boskiej różnią się od dzisiejszej ikonografii - szczególnie zaś od figury stojącej w kaplicy fatimskiego sanktuarium. Wiemy już, że wizerunek ten zainspirowany został lokalnym kultem Maryi, Pani z Lapy.

Nawiązuje też do innych klasycznych przedstawień Madonny. Ów posążek nie ma jednak nic wspólnego z tym, co opowiadały dzieci bezpośrednio po incydentach. Przede wszystkim według ich relacji nieziemska istota była niewielka, mierzyła najwyżej 120 centymetrów wzrostu (Francisco porównał ją do swojej 12-­letniej koleżanki, która była podobnej budowy) i wyglądała jak... lalka. Miała czarne oczy, a  mówiąc, nie poruszała ustami. Jej twarz była niczym z kamienia. Niemałym szokiem dla ludzi zamieszkujących okolicę musiał być również fakt, iż podczas pierwszego objawienia spódnica postaci sięgała zaledwie kolan (nawet dziewczynki nosiły wtedy stroje do kostek). W dłoni trzymała zaś kulę światła, którą na późniejszych wizerunkach zastąpiono sercem. Kiedy się wznosiła, jej stopy były nienaturalnie wygięte.

Jeśli weźmiemy pod uwagę te szczegóły, należałoby zadać pytanie, dlaczego właściwie dzieci z  miejsca uznały, iż spotkały akurat Matkę Boską? Tutaj odpowiedź wydaje się prosta. Pastuszkowie pochodzili z regionu, który należał do najbardziej zacofanych w Europie. Nie mieli żadnych innych kulturowych odniesień niż symbole katolickie. Nie potrafili czytać, nie znali nawet nazw dni tygodnia ani miesięcy. Ponadto trafili w ręce księży, a oni z pewnością woleli usłyszeć o Madonnie w pięknej złotej sukni niż o dziwnej lalce z czarnymi oczami, której towarzyszył odgłos przypominający "brzęczenie pszczół".


Niedoskonałe przekazy

To właśnie Kościół miał największy wpływ na to, jak dziś przedstawia się ówczesne wydarzenia. Na początku duchowni byli zaniepokojeni incydentami. Kiedy w dolinie Cova da Iria zaczęły gromadzić się dziesiątki tysięcy ludzi, uznali, że sprawy nie uda się zatuszować. Za to można ją było przedstawić tak, by przysłużyła się religii - więc zeznania dzieci ocenzurowano, a Lucię odizolowano.

W latach 40. świat dowiedział się od niej o tajemnicach fatimskich, ale to także nastąpiło z inicjatywy hierarchów. Przepowiednie ewidentnie miały polityczny wydźwięk. A przypomnijmy, jak wyglądała sytuacja w momencie ich upublicznienia: niedawno zakończyła się wojna domowa w Hiszpanii, w Portugalii panował faszystowski reżim, w ZSRR zaś triumfował ateistyczny komunizm, którego Kościół obawiał się najbardziej. Tymczasem w przesłaniach Matki Boskiej Związek Radziecki jest przedstawiany w najczarniejszych barwach, za to nie ma w nich mowy o faszyzmie, nazizmie ani Holokauście (a Maryja była przecież Żydówką). Tego rodzaju wizje musiały być bardzo na rękę zarówno prawicowym rządom, jak i Watykanowi.

Czyżby więc przepowiednie stanowiły jedynie element politycznej i religijnej propagandy? Przede wszystkim nie da się ukryć, że pojawiły się w nich błędy. Według słów Pani z Fatimy I wojna światowa miała zakończyć się w 1917 roku. Jak dobrze wiemy, tak się nie stało. Jeśli chodzi o kolejny wielki konflikt, proroctwo mówiło, iż wybuchnie on za pontyfikatu Piusa XI. Jednak papież ten zmarł w lutym 1939 roku, a zatem tego nie doczekał. Także słowa o nawracaniu Rosji wydają się dziwne - w roku 1917 kwitło tam jeszcze prawosławie. Pomyłki są niby nieznaczne, lecz jeśli założyć, że ich źródłem jest istota boska, mogą zastanawiać.


Cuda na niebie i ziemi

Wśród licznych hipotez na temat tego, co faktycznie miało zajść w Fatimie, pojawiła się i ta, mówiąca o... wizycie przybyszów z kosmosu. Zdaniem badaczy fenomenu UFO niewysoka człekokształtna postać o wielkich czarnych oczach była przedstawicielem obcej cywilizacji, a dziwnie zachowujący się obiekt, zaobserwowany podczas "cudu słońca", to latający spodek.

Wskazują zresztą też inne podobieństwa. Słyszane przez świadków wydarzeń z 1917 roku brzęczenia przypominające odgłos wydawany przez pszczoły, a także doświadczane przez nich odmienne stany świadomości i odczuwane fale ciepła są ponoć charakterystyczne również dla bardziej współczesnych bliskich spotkań trzeciego stopnia. A przecież kiedy dochodziło do tamtych nie wytłumaczalnych zjawisk, nikt w Portugalii nie słyszał jeszcze o ufoludkach.

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia

W Fatimie bez wątpienia doszło do zjawisk trudnych do wytłumaczenia. Przyjrzyjmy się "cudowi słońca". Przez niemal 10 minut fenomen obserwowało 70 tysięcy ludzi. Jeden ze świadków relacjonował: "Słońce przebiło się przez gęstą warstwę chmur (...). Świeciło mocno i intensywnie. Zwróciłem wzrok w kierunku punktu, który przyciągał niczym magnes uwagę wszystkich zgromadzonych i zauważyłem, że słońce przypominało dysk o bardzo żywiołowych brzegach, lśniący i jaśniejący, ale nieszkodzący oczom". Tyle tylko, że nie wszyscy doświadczyli tego samego. Dla jednych było to roztańczone słońce, dla innych kula ognia, znaleźli się i tacy, którzy dostrzegli na niebie metaliczny dysk.

Co na to nauka? Po pierwsze, eksperci są zgodni, że to nie mogło być Słońce. Nasza centralna gwiazda nie jest balonem na wietrze, aby tańczyć między chmurami. Po drugie, nigdzie indziej poza Fatimą cudu nie dostrzeżono. Słońce nad Francją, Wielką Brytanią czy Portugalią to jedno i to samo ciało niebieskie. Na co więc patrzono? Wiele dekad później porównanie do metalicznego dysku rozgrzało badaczy UFO. Latające spodki "pojawiły się" w masowej świadomości dopiero na przełomie lat 40. i 50. Jeśli jednak przyjrzeć się relacjom świadków rzekomych odwiedzin pozaziemskiej cywilizacji, uderzają pewne podobieństwa do wydarzeń w  Fatimie. Szare dyski poruszają się po niebie z olbrzymią prędkością, często emitują światło i dźwięk porównywany z brzęczeniem pszczół - o jakim wspominali także świadkowie "cudu słońca".

Ale zastąpienie biblijnego niemal fenomenu pokazem kosmitów z pewnością nie jest naukowym wytłumaczeniem incydentu. Na szczęście znajdujemy również inne próby wyjaśnienia. Doktor Joe Nickell, amerykański folklorysta i tropiciel fałszywych zjawisk paranormalnych, uważa, że mógł to być efekt masowej histerii o podłożu religijnym, wywołanej oczekiwaniem na "znak od niebios" oraz długotrwałym wpatrywaniem się w rozświetlone chmury (co może zmęczyć wzrok i spowodować wrażenie, iż słońce się porusza, a  kolory zmieniają). Fakt, że poszczególni świadkowie dostrzegali nieco odmienne rzeczy, zdaje się wskazywać na to, iż wydarzyły się one w ich umysłach, pod wpływem silnej sugestii. Ale to oczywiście zaledwie jedna z hipotez, dla wielu równie prawdopodobna, co dla innych boski znak. Fatima wciąż strzeże więc swych tajemnic.

Jewgenij T. Olejniczak

Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy