Sześć lat temu świat wstrzymał oddech

Dokładnie 6 lat temu, 11 marca 2004 r., w zatłoczonych porannych pociągach, zmierzających w stronę największego dworca kolejowego w Madrycie, wybuchło 10 bomb. W tym największym od czasu katastrofy nad Lockerbie w 1988 r. zamachu w Europie zginęło 191 osób, a prawie 2 tys. zostało rannych...

Czwartkowy poranek 11 marca 2004 r. wyglądał na dworcach kolejowych w okolicach Madrytu dokładnie tak samo jak dzień czy tydzień wcześniej. O 7 rano perony i podmiejskie pociągi pełne były ludzi jadących w kierunku centrum hiszpańskiej stolicy. Nikt nie podejrzewał, że w czterech pociągach, które między 7.01 a 7.14 ruszyły z dworca kolejowego w miejscowości Alcala de Henares, rozegra się tragedia.

Eksplozje minuta po minucie

Wszystkie cztery pociągi jechały do największej stacji kolejowej w Madrycie - Atocha. To właśnie tam w pociągu nr 21431 o 7.37 wybuchła pierwsza bomba ukryta w jednym z przedziałów. Dwie kolejne eksplodowały minutę później w innych częściach tego składu. W tym samym czasie w pociągu nr 21435, wyjeżdżającym ze stacji El Pozo del Tio Raimundo, zdetonowano dwa kolejne ładunki. Bomba w trzecim pociągu (nr 21713) eksplodowała także o godzinie 7.38, w chwili, gdy wsiadali do niego pasażerowie na stacji Santa Eugenia. Najwięcej bomb zdetonowano w czwartym składzie ok. godziny 7.39. W pociągu nr 17305, znajdującym się w odległości 800 m od stacji Atocha, bomby wybuchły w czterech różnych wagonach.

Dziesiątki zabitych, setki zabitych

W wyniku eksplozji dziesięciu bomb ukrytych w plecakach zginęło łącznie 191 osób, w tym 4 Polaków. Natomiast ponad 1800 pasażerów podmiejskich pociągów zostało rannych. Moment drugiej i trzeciej eksplozji w pociągu nr 21431 utrwalono na taśmach monitoringu zainstalowanego na dworcu Atocha.

Zobacz, jak wybuchały bomby w pociągu stojącym na madryckim dworcu:

Reklama

Zaraz po serii eksplozji przez zszokowaną i Hiszpanię przebiegła informacja, że za zamachem stoją baskijscy separatyści z ETA. W trakcie policyjnego śledztwa szybko odrzucono jednak tę hipotezę. Zebrane dowody świadczyły bowiem o tym, że za tym największym zamachem terrorystycznym w Europie od czasu katastrofy samolotu nad szkockim Lockerbie stoją islamscy ekstremiści.

Wszelkie domniemania, że byli oni związani lub działali na polecenie Al-Kaidy, nie zostały jednak potwierdzone. Hiszpańscy śledczy uznali, że zamachowcy inspirowali się tylko na "dokonaniach" Osamy bin Ladena.

Ofiar mogło być więcej

Ukryte w pociągach ładunki odpalono za pomocą telefonów komórkowych. Terroryści wzięli za cel główną stację kolejową hiszpańskiej stolicy - Atochę, na której - lub w jej pobliżu - wybuchło 7 bomb. Pozostałe ładunki eksplodowały na wcześniejszych stacjach, najpewniej z powodu opóźnień pociągów zmierzających do dworca Atocha.

Na szczęście nie wszystkie podłożone przez zamachowców ładunki wybuchły - przeczesujący kolejowe składy pirotechnicy znaleźli jeszcze trzy bomby, które miały zwiększyć bilans ofiar. Zamiast tego dostarczyły policjantom cennych informacji i doprowadziły śledczych do górników, którzy sprzedali materiały wybuchowe zamachowcom, a potem do nich samych.

Kara za Irak?

Po odrzuceniu hipotezy, że za zamachami stoją Baskowie, Hiszpanie zaczęli postrzegać je jako odwet Al-Kaidy za zaangażowanie Hiszpanii w Iraku. Na początku 2004 r. nad Eufratem stacjonowało bowiem prawie 1400 hiszpańskich żołnierzy. Nic dziwnego, że w wyborach parlamentarnych, które odbyły się tylko dwa dni po tragicznych wydarzeniach, zwyciężyli sprzeciwiający się obecności Hiszpanów w Iraku socjaldemokraci.

Jose Luis Rodriguez Zapatero, który stanął na czele nowego rządu, dotrzymał przedwyborczej obietnicy i w maju 2004 r. witał powracających z Iraku ostatnich hiszpańskich żołnierzy.

Wysadzili się w powietrze

Trwające nieustannie poszukiwania terrorystów zakończyły się w pierwszych dniach kwietnia 2004 r. Domniemani zamachowcy zostali otoczeni przez policyjnych antyterrorystów w jednym z mieszkań w Leganes na południu Madrytu. Siedmiu terrorystów nie poddało się funkcjonariuszom i wysadziło się w powietrze. W wyniku eksplozji zginął także policjant.

Przed sądem śledczym udało się postawić łącznie 29 osób, które były odpowiedzialne lub pomagały w zorganizowaniu zamachów. 21 z nich, w tym domniemany mózg przedsięwzięcia - Egipcjanin Rabei Osman - zostało skazanych, w zależności od stopnia zaangażowania w organizację zamachu - za fałszerstwo lub morderstwo.

Dwóch skazanych otrzymało karę pozbawienia wolności na... 40 tys. lat, ale zgodnie z hiszpańskim prawem odsiedzą maksymalnie 40 lat. Z powodu błędów proceduralnych popełnionych podczas procesu pięciu skazanych, w tym Rabei Osman, zostało później uniewinnionych.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: katastrofy | lockerbie | bomby | świat | oddech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy