Szczęk tysięcy nagich mieczów

Dokładnie 600 lat temu, 15 lipca 1410 r., pod Grunwaldem stanęły naprzeciw siebie dwie największe armie średniowiecznej Europy: polsko-litewska oraz krzyżacka. Wojsko pod dowództwem króla Władysława II Jagiełły wygrało nie tyle dzięki liczebnej przewadze, co dzięki sprytowi polskiego władcy...

Problemy Polaków z Krzyżakami zaczęły się niedługo po tym, jak pierwsi rycerze Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie - tak brzmi pełna nazwa zakonu krzyżackiego - przyjechali na ziemie polskie w 1226 r. Konrad Mazowiecki sprosił ich do Polski, by strzegli ziemi chełmińskiej przed atakami pogańskich Prus. Przy pomocy "ognia i miecza" robili to wyjątkowo sprawnie, lecz za te "usługi" kazali sobie słono płacić.

Pod panowaniem Wielkiego Mistrza

Niemiecki cesarz Fryderyk II Hohenstauf i papież Grzegorz IX zgodzili się, by zakon na zdobytych ziemiach założył własne księstwo, które byłoby lennem książąt mazowieckich, ale wchodziło w skład Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Zanim książęta mazowieccy zdążył się zorientować w poczynaniach Krzyżaków, ci poszerzali swoje zdobycze na północy. W 1237 r. zjednoczyli się z Rycerskim Zakonem Kawalerów Mieczowych z Inflant, a 71 lat później zajęli i splądrowali Gdańsk, mordując także większość jego mieszkańców.

Reklama

Państwo krzyżackie, jedyne takie w ówczesnej Europie, zorganizowano na wzór zakonny - władzę sprawowała w nim kasta wojowników, którzy swoją siłę zawdzięczali sprawności i karności. Będąc pod opieką Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego oraz ciesząc się opinią zbrojnego ramienia chrześcijaństwa, bezwzględnie walczącego z pogaństwem, zajmowali ziemie od Szczecina po rzekę Narwę.

Polakom nie wypadało atakować...

Jedynym słabym punktem na terytorium silnego państwa krzyżackiego była Żmudź, którą zakon postanowił zająć i podporządkować sobie resztę Litwy. Tymczasem powstałe po zawiązaniu w 1385 r. sojuszu polsko-litewskiego największe państwo w Europie nie mogło sobie na to pozwolić.

Z racji pozycji zakonu na Zachodzie, a także faktu, że był on popierany przez Cesarstwo, ledwo co koronowany na króla i ochrzczony Władysław II Jagiełło nie mógł jednak zaatakować Krzyżaków jako pierwszy. Po tym jak w 1407 r. Wielkim Mistrzem zakonu został impulsywny Ulryk von Jungingen, zwolennik zdecydowanej polityki wobec Polski, nie musiał on długo czekać na wypowiedzenie wojny.

...więc prowokowali?

Choć wiemy, że główną przyczyną wojny polsko-krzyżackiej, zwanej wielką wojną, była sprawa Żmudzi, to możemy się tylko zastanawiać, co skłoniło Ulryka von Jungingena do podjęcia ostatecznej decyzji o wysłaniu zbrojnych na nasz kraj.

Prawdopodobnie dużą rolę w utwierdzeniu Wielkiego Mistrza o konieczności zaatakowania Polski odegrali... sami Polacy, a dokładniej arcybiskup Mikołaj Kurowski, który spotkał się z von Jungingenem w Malborku, w sierpniu 1409 r. Duchowny miał ponoć zapewniać butnego Wielkiego Mistrza, że atak na Litwę spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią ze strony polskiej korony.

Mimo tych ostrzeżeń Ulryk von Jungingen formalnie wypowiedział Polsce wojnę 6 sierpnia 1409 r. i najechał ziemię dobrzyńską. W ten sposób Władysław II Jagiełło (nie dowiemy się, czy prowokacja miała miejsce z jego inspiracji, czy była samodzielnym działaniem arcybiskupa Kurowskiego) mógł wytoczyć oręż przeciwko Krzyżakom, którzy kolejny raz najechali polskie włości.

Wielki Mistrz wyprowadzony w pole

Armia von Jungingena była wystarczająco potężna, by odeprzeć atak liczniejszych wojsk sojuszniczych. Polsko-litewska przewaga została bowiem zbudowana na piechocie, a ciężkozbrojnej jazdy - stanowiącej podstawę ówczesnej strategii wojskowej - obie walczące strony miały mniej więcej po równo.

Władysław II Jagiełło zdawał sobie z tego sprawę, dlatego starał się zwodzić Ulryka von Jungingena jak tylko mógł, by ten wyprowadził wojska z Malborka, który był głównym celem ataku polskiego króla. Jagiełło liczył na to, że ugodzone z zaskoczenia państwo krzyżackie rozpadnie się, a jego rycerze - zaangażowani w walkę z dala od stolicy - poddadzą się.

Zwiedziony śmiałymi ruchami polskich oddziałów pod Bydgoszczą, działających pod wodzą Jana Brzozogłowego, von Jungingen rozkazał wyprowadzić swoje wojska z Malborka i zgrupować je w okolicach Świecia. Czekały tam na atak polsko-litewskich oddziałów i walną bitwę. Krzyżacy nie wiedzieli tylko, z której strony nastąpi uderzenie. Śmiały plany króla Jagiełły mógł się powieść.

Atak z zaskoczenia

24 czerwca 1410 r. polskie oddziały skoncentrowane pod Wolborzem ruszyły na Malbork. Dziennie pokonywały nawet 40 km, co - jak na tamte czasy - stanowiło rekordowe tempo.

Król Jagiełło był pewien, że krzyżaccy szpiedzy doniosą o ruchach wojsk i Wielki Mistrz wyjdzie im naprzeciw. W dalszym ciągu miejsce walnej bitwy było nieznane.

Po sześciu dniach marszu polska armia stanęła nad brzegiem Wisły, pod Czerwińskiem, gdzie rzeka była szeroka na pół kilometra. By nie tracić czasu na budową mostu i tym samym nie opóźniać marszu, kilkutysięczna armia przeprawiła się... po moście pontonowym.

Połączenie przez most pontonowy

Jagiełło kazał zbudować elementy mostu w Kozienicach. Fakt ten udało się utrzymać w tajemnicy przed Krzyżakami, bo czółna z przęsłami spławiono pod Czerwińsk dokładnie wtedy, kiedy zaczęły się tam gromadzić polskie oddziały.

Rzemieślnicy, pod czujnym okiem nadzorującego pracę konstrukcyjne mistrza Jarosława, połączyli przęsła w pół dnia, a przeprawianie wojsk trwało aż dwa dni.

Po drugiej stronie Wisły na Polaków czekały oddziały litewskie. Tym samym kolejnym elementem działającym na korzyść polskiego króla, oprócz zaskoczenia, stała się większa liczebność wojska.

Wielotysięczny marsz na Malbork

Jagiełło prowadził do boju 51 chorągwi, a litewski książę Witold Kiejstutowicz - kolejnych 40. Dawało to w sumie siłę 29 tys. żołnierzy. Warto wspomnieć, że Polaków i Litwinów wspierali także Czesi, Mołdawianie, Rusini i Tatarzy. Siły krzyżackie liczyły 51 chorągwi, czyli około 21 tyś. żołnierzy, wraz z posiłkami z prawie całej Europy.

10 lipca, dzień po przekroczeniu krzyżackiej granicy w Lidzbarku, idące na Malbork wojska sojusznicze podeszły pod Kurzętnik nad Drwęcą. Dobrze ufortyfikowany przez przeciwnika brzeg nie dawał polskim i litewskim chorągwiom szansy na przebicie się na drugą stronę. Jagiełło nakazał odwrót na wschód, w stronę Dąbrówna. Na północy, równolegle do wojsk sojuszniczych, przemieszczali się Krzyżacy.

Wojna: mordowanie i rabowanie

13 lipca oddziały sojusznicze zajęły Dąbrówno - miejscowość leżącą pomiędzy dwoma jeziorami: Wielką i Małą Dąbrową. Krzyżackich obrońców i mieszkańców Dąbrówna wycięto w pień. Wszystkie zabudowania splądrowano i spalono.

Jagiełło nie zaryzykował przeprowadzenia wojsk przez przesmyk między jeziorami, w miejscu, gdzie do niedawna stało Dąbrówno. Założył, że Krzyżacy widzieli łunę unoszącą się nad osadą i czekali tam na Polaków i Litwinów. Dlatego król po raz kolejny zdecydował o zmianie trasy marszu na Malbork.

Oczekiwanie w palącym słońcu

Wojska sojusznicze ruszyły ponownie 15 lipca. Gdy Władysław II Jagiełło przysłuchiwał się porannej mszy, nadjechali zwiadowcy z informacją, że Krzyżacy nadchodzą z północnego zachodu. Szykowali się do bitwy.

Polsko-litewskie oddziały były w tym czasie rozciągnięte na długości około 20 km i tylko konnica miałaby szansę dotrzeć na miejsce walnej bitwy na polach między wsiami Grunwald, Łodwigowo, Stębark i Ulnowo. Polski król zwlekał więc z jej rozpoczęciem do czasu, aż chorągwie dotrą na miejsce i uformują szyk.

Tak bitwę pod Grunwaldem przedstawił Aleksander Ford w filmie "Krzyżacy":

Krzyżacy, nie mogąc zaatakować przedzierających się leśnymi drogami oddziałów, czekali w spiekocie aż przeciwnik przyjmie bitwę. Zdenerwowany przedłużający się oczekiwaniem Ulryk von Jungingen przysłał Jagielle osławione dwa nagie miecze, które miały - zdaniem Wielkiego Mistrza - dodać królowi odwagi i zmobilizować do działania.

Polski monarcha - nie znający tego zachodniego zwyczaju - zachował się wobec przynoszących mu broń heroldów - księcia szczecińskiego Kazimierza oraz króla Węgierskiego Zygmunta Luksemburczyka - bardzo arogancko. Miecze jednak przyjął, uznając je za znak polskiego zwycięstwa.

Polsko-krzyżackie starcie

Bitwa rozpoczęła się około południa. Król Jagiełło nie brał udziału w walce. Jej przebieg obserwował z niewielkiego wzgórza, skąd wydawał rozkazy.

Jako pierwsze w bój ruszyły chorągwie litewskie i tatarskie, które zaatakowały Krzyżaków z lewej flanki. Po godzinnej walce lżej uzbrojeni Litwini zaczęli się wycofywać. Napierających rycerzy zakonu zatrzymały pułki smoleńskie, które mimo ciężkich strat utrzymały zajmowane pozycje i dały czas polskim oddziałom na przegrupowanie się i ruszenie do boju głównymi siłami.

Krzyżacy kilkakrotnie ponawiali szarże. Podczas jednej z nich udało im się nawet odebrać sztandar chorągwi krakowskiej (uznawany za chorągiew polskiej armii ), dzierżony przez Marcina z Wrocimowic. Polacy nie poddali się, ani nie rzucili do ucieczki, tylko zmobilizowali do cięższej walki. Krzyżacy przedwcześnie zaczęli śpiewać "Chrystus zmartwychwstał", co miało oznaczać, że wygrali bitwę, ale Polacy szybko odbili sztandar.

Po sześciu godzinach walk siły wojsk sprzymierzonych przejęły inicjatywę na polu bitwy. Krzyżacy byli wypierani w stronę własnego obozu. Wielki Mistrz zakonu próbował jeszcze uderzyć z odwodami w bok polskiego skrzydła, ale ataki te odparto. Krzyżacy nie byli w stanie przełamać polsko-litewskiego natarcia. Zostali pokonani.

Jak pisał Jan Długosz, Krzyżacy spodziewali się zupełnie innego zakończenia bitwy: "Znaleziono (...) w wojsku krzyżackim kilka wozów wyładowanych pętami i kajdanami, które Krzyżacy... przywieźli do wiązania jeńców polskich. Znaleziono też inne wozy, pełne żagwi nasączonych łojem i smołą, a także strzały wysmarowane tłuszczem i smołą, którymi zamierzali razić pokonanych i uciekających... Za słusznym jednak zrządzeniem Bożym, który starł ich pychę, Polacy zakuwali ich [Krzyżaków] w te pęta i kajdany".

Spektakularny sukces polskiego oręża

Gdy tylko oddziały wojsk sojuszniczych znalazły się w obozie krzyżackim - jak podaje Jan Długosz: "kilka tysięcy wozów wrogów w ciągu kwadransa złupiły wojska królewskie tak, iż nie pozostało po nich najmniejszego śladu. Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło się znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni - butami. Ale król polski Władysław w obawie, by jego wojsko upojone winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania... kazał zniszczyć i porozbijać beczki z winem. Gdy je na rozkaz królewski bardzo szybko rozbito, wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka".

Sukces polsko-litewskiego oręża pod Grunwaldem był spektakularny. Odebrano wszystkie krzyżackie chorągwie, zabito ponad 8 tys. rycerzy zakonu i wspierających ich wojsk. Zginęła praktycznie cała elita państwa krzyżackiego, z Wielkim Mistrzem Ulrykiem von Jungingenem na czele. Straty polskie były niewielkie, nieco więcej żołnierzy stracili Litwini.

Wygrana bitwa, ale nie wojna

Król Władysław II Jagiełło nie potrafił przekuć sukcesu militarnego pod Grunwaldem na całą wielką wojnę polsko-krzyżacką. Odesłanie ciała Wielkiego Mistrza do Malborka wywołało w państwie krzyżackim falę paniki, a kolejne miasta podnosiły bunt. Sytuację udało się opanować świeckiemu komturowi Henrykowi von Plauenowi, który nie brał udziału w bitwie grunwaldzkiej.

Kiedy oddziały wojsk sojuszniczych dotarły 22 lipca pod Malbork, krzyżacki zamek był gotowy do obrony. Polsko-litewskie natarcie straciło impet, rycerze polskiej korony nie mogli zdobyć twierdzy. Patowa sytuacja trwała do 19 września, kiedy to Jagiełło zakończył oblężenie, bowiem pogoda znacznie się popsuła, a rycerstwo gnało do domów. Nowy Wielki Mistrz - von Plauen - ruszył z kontrofensywą. Ostatecznie, w październiku wyczerpane walką strony przystąpiły do rozmów pokojowych.

Niezadowalające zapisy pokoju

1 lutego 1411r. podpisano tzw. I Pokój Toruński. Na mocy jego zapisów Polska odzyskała ziemię dobrzyńską, a Litwa - Żmudź. Formalnie miała oddać ją po śmierci Witolda i Jagiełły, ale nigdy tego nie zrobiła. Zakon krzyżacki musiał także uiścić ogromny (100 tys. kop groszy) okup za wziętych do niewoli rycerzy zachodnich.

Zobacz, wyreżyserowany przez znanego grafika komputerowego - Tomasza Bagińskiego, klip promujący 600. rocznice bitwy pod Grunwaldem:

Warunki pokoju, zważywszy na ogrom wiktorii grunwaldzkiej, wydawały się wysoce niekorzystne dla polskiej strony. Należy pamiętać jednak, że zakon krzyżacki miał oparcie w osobie papieża oraz Cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Sława Polski rozciągała się po całej Europie

Bitwa pod Grunwaldem była ważna z innego powodu. Ostatecznie załamała bowiem potęgę militarną Krzyżaków, którzy od tego czasu nie zagrażali już Polsce i Litwie. Doprowadziła ona także do spadku roli państwa krzyżackiego, które po zapłaceniu ogromnego okupu (przekraczającego dwuletni dochód polskiego króla) tonęło w długach.

Bunty mieszczan i rycerstwa dowiodły natomiast braku legitymizacji władzy wśród poddanych. W przyszłości doprowadzą one do kolejnego konfliktu - wojny trzynastoletniej, w efekcie której Polska odzyska Pomorze Zachodnie.

Zwycięstwo wojsk polsko-litewskich nad Krzyżakami potwierdziło także sens unii obu państw. Po raz pierwszy, od czasu Zjazdu Gnieźnieńskiego, sławiono Polskę po całej Europie. Natomiast związek Polski i Litwy urastał do rangi regionalnego mocarstwa.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojsko | bitwa | armia | zakon | rycerze | król | oddziały
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy