Starożytni narcos: Czy nasi przodkowie odurzali się od stuleci?

Czy już w starożytnym Egipcie ludzie świadomie wprowadzali się w odmienne stany świadomości? /East News
Reklama

Nasi przodkowie byliby zapewne zdumieni, gdyby dowiedzieli się, że mogą istnieć rośliny i substancje zakazane przez prawo. Przez całe stulecia bez żadnych ograniczeń korzystali z darów natury. Także po to, aby wprowadzać się w odmienne stany świadomości.

Egipt, 1055 rok p.n.e. Karawana kupców posuwa się na południe, w górę Nilu. Mężczyźni w szarych zawojach oraz pustynnych opończach brną przez gorący piach, prowadząc obładowane wielbłądy. Mają za sobą długą drogę, przybywają aż z Cypru. Śpieszą się. Wiedzą, że urzędnicy faraona i arcykapłani z Teb niecierpliwie czekają na towar. Także rozbójnicy chętnie weszliby w jego posiadanie, dlatego handlarzom towarzyszy oddział zbrojnych. Żołnierze mają za zadanie chronić zamknięte w ceramicznych naczyniach substancje, które dzisiaj nazywamy narkotykami.  Jakie dokładnie?

Reklama

Faraonowie na haju

Jest rok 1992. Doktor Swietłana Bałabanowa, toksykolożka z Instytutu Medycyny Sądowej w Ulm, przeciera oczy ze zdumienia. Właśnie zbadała laboratoryjnie próbki sproszkowanych włosów egipskich mumii sprzed 3000 lat i doszła do szokujących wniosków. Analiza radio immunologiczna wykazuje w zabalsamowanych ciałach obecność nikotyny i kokainy: substancji, których - jak się wydawało - nie mogło tam być.

Wyniki wydają się tak niewiarygodne, iż dr Bałabanowa postanawia przeprowadzić jeszcze test zwany w kryminalistyce metodą kanalika włosowego. Chce mieć stuprocentową pewność, że nie są to zanieczyszczenia pochodzące z  zewnątrz.

Zażywane narkotyki odkładają się w białkach włosów i po śmierci organizmu pozostają tam już na zawsze. Ekspertka ostrożnie zanurza próbki w alkoholu oraz w roztworze czyszczącym. Gdyby wspomniane wyżej substancje naniesiono na mumie przypadkowo, powinny zostać odnalezione w tej drugiej mieszaninie. Ale okazuje się, że ich tam nie ma - są tylko we włosach.

Czy narkotyki każą napisać historię świata na nowo?

Taki dowód bez zbędnej dyskusji uznałyby współczesne sądy, a mimo to historycy nie chcą zaakceptować badania i wypływających z niego wniosków. Nie przekonuje ich również fakt, że inne laboratoria, do których dr Bałabanowa przesłała materiał do analiz, potwierdzają jej rewelacje. Podobne rezultaty uzyskują też specjaliści w Manchesterze oraz Sudanie: w ciałach pochowanych na cmentarzu położonym na terenach należących niegdyś do imperium egipskiego także oni odkryli ślady kokainy i nikotyny (znajdowały się w 1/3 próbek). W środowisku naukowym mówi się jednak o fałszerstwie, a eksperci otrzymują nawet listowne pogróżki...

Trzeba przyznać, iż sceptycy mają w ręku silne argumenty. Po pierwsze, "starożytne fałszerstwa" w Egipcie zdarzają się już od wieków. Po drugie - co wydaje się rozstrzygające - koka (Erythroxylum coca) oraz tytoń (Nicotiana) to rośliny pochodzące z Ameryki, które nie miały swych odpowiedników w Starym Świecie, a nie ma dowodów na to, że przed Krzysztofem Kolumbem istniały jakieś transatlantyckie szlaki handlowe.

Aż tylu badaczy nie może się jednak mylić! Czy zatem z powodu narkotyków powinniśmy napisać historię od nowa? Takiego zdania jest dr  Dominique Görlitz z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie, który stwierdza: "Prehistoryczny handel transoceaniczny wydaje się znacznie starszy, niż wynikałoby to z ustaleń głównego nurtu nauki. Był to jeden z ważnych czynników umożliwiających rozwój pierwszym zaawansowanym cywilizacjom".

Podobny pogląd głosił również Thor Heyerdahl. Uważał, że Indianie odbywali podróże przez Pacyfik już jakieś 1400 lat temu. Co więcej, udowodnił w praktyce, że da się przepłynąć z Afryki do Ameryki na pokładzie prostej trzcinowej łodzi. Kto wie, może więc oceany wcale nie izolowały prehistorycznych społeczeństw? Czy morski handel pomiędzy odległymi krainami odbywał się z pomocą Fenicjan, znakomitych przecież żeglarzy?


Szuka się również bardziej "klasycznych" odpowiedzi. Jeśli chodzi o tytoń znaleziony w mumiach, to być może nie trzeba było sprowadzać go do Egiptu aż z Ameryki. Naukowcy z uniwersytetu w Montanie odkryli dziki gatunek tej rośliny w południowej Afryce. Nicotiana africana występuje wprawdzie tylko w Namibii (i to głęboko na pustyni) oraz zawiera mało nikotyny, ale mimo to jest przecież obecna. Ponadto śladowe ilości tej uzależniającej substancji stwierdzono jeszcze w ponad 50 różnych roślinach, które znano w kraju faraonów. Nieco trudniej natomiast wytłumaczyć ślady kokainy. Trzeba chyba poczekać na jakieś nowe odkrycia w tej sprawie, wywołujące mniejsze niż dzisiaj kontrowersje.

Opium dla władzy

Ale ochraniana przez oddział zbrojnych karawana, która powoli zbliża się do Teb, wcale nie musi przewozić akurat tych substancji - niewykluczone, że w naczyniach jest np. opium. Egipcjanie znają je co najmniej od czasów, gdy panował Tutanchamon (ok. 1333-1323 p.n.e.), pod nazwą sater-seref. Substancja ta zawiera ok. 20 alkaloidów, w tym morfinę oraz kodeinę. Ma postać zakrzepłego soku mlecznego i pozyskuje się ją z maku lekarskiego ( Papaver somni ferum), którego olbrzymie plantacje znajdowały się wtedy na Cyprze.

Profesor Klaus Koschel, niemiecki wirolog, odkrył ślady alkaloidów występujących w opium oraz produktów ich utlenienia w naczyniu wykonanym właśnie na tej wyspie ok. 1500 roku p.n.e. (co ciekawe, miało ono kształt makówki). Takie same dzbanki znaleziono nad Nilem. Jak zatem widać, niewielki Cypr dostarczał ówczesnym super mocarstwom substancje odurzające. Czyżby dzisiejsi narcos kursujący pomiędzy Kolumbią, Meksykiem a USA mieli swoich poprzedników już w starożytności?

Opium zrobiło później zawrotną karierę w antycznym Rzymie - zaopatrywali się w nie m.in. Horacy i Petroniusz. A także cesarz Marek Aureliusz, znany ze swej stoickiej postawy życiowej, ataków senności podczas państwowych ceremonii i zachowywania spokoju w najbardziej dramatycznych okolicznościach (profesor chemii Matthias See felder upatruje w tym symptomów nałogu narkotykowego).

W 313 roku n.e. w stolicy cesarstwa istniały aż 793 sklepy sprzedające wysuszone mleczko z maku. Ale wróćmy do Egiptu. Wprawdzie historycy są zdania, że opium było w kraju faraonów używane przede wszystkim w celach leczniczych, trudno jednak uwierzyć, iż nie doceniono tam jego "rozrywkowych" walorów. Egipcjanie znakomicie znali się przecież na roślinach, czego dowodzą papirusy zawierające zaskakująco zaawansowaną wiedzę botaniczną.


Jak stara jest  medyczna marihuana?

Pośród towarów wiezionych przez starożytnych handlarzy może znajdować się jeszcze jeden "rarytas": haszysz. I jego ślady odkryto w mumiach. Konopie indyjskie (Cannabis indica), z których jest wytwarzany, rosły nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale także w samym Egipcie. Popularność tej rośliny była ogromna, za jej pomocą odurzali się słynni Scytowie - stepowi wojownicy, których imperium rozciągało się od dzisiejszych ziem Polski do południowej Syberii. W kurhanie scytyjskiej kobiety, najprawdopodobniej szamanki, natrafiono na pojemnik zawierający właśnie konopie indyjskie (a także na ślady tojadu i mandragory). Według egipskich zapisów haszysz wykorzystywano głównie jako środek przeciwbólowy. Prawdo podobnie był on raczej spożywany niż palony, podobnie zresztą jak opium.

Medycyna w kraju nad Nilem, pod wieloma względami doskonalsza niż grecka, nie miała jednak tylko praktycznego wymiaru. Niezwykle ważny był jej aspekt religijno­-magiczny, a mikstury przygotowywane przez kapłanów umożliwiały wejście w trans, co jest przecież tradycją sięgającą prehistorycznych obrzędów szamańskich! Do tego celu równie dobrze mógł posłużyć i haszysz, i sok z maku.



Entuzjaści odmiennych stanów świadomości

Czy kupcy wiozą ze sobą jakieś inne psychoaktywne towary? Może podczas podróży zaopatrzyli się w mandragorę (Mandragora officinarum), składnik magicznych wywarów? Po egipsku nazywa się ona reremet. Ma szerokie działanie: stymuluje, ale też odurza i powoduje senność. Spożycie zbyt dużej ilości wysuszonych korzeni wywołuje niepokój oraz halucynacje.

Do tej samej rodziny roślin psiankowatych należy lulek egipski (Folia hyoscyami mutici). Rośnie w Afryce Północnej, więc zapewne był znakomicie znany nad Nilem. Zawiera dużo toksycznej i halucynogennej skopolaminy, powodującej otępienie. Ten sam alkaloid znajduje się również w bieluniu dziędzierzawie (Datura stramonium), o którym wspomina medyczny papirus Ebersa z 1550 roku p.n.e. A może urzędnicy królowej żują liście kanny (Sceletium tortuosum)? Wybór jest ogromny.

Czy wszystkie te niebezpieczne rośliny służyły jedynie medycynie i magii? Oczywiście, że nie! Malowidła oraz reliefy staroegipskie przekonują, iż wykorzystywano je również podczas uczt i zabaw. Pozwala to przypuszczać, że przynajmniej część elit kraju faraonów żyła w stanie nieustającego odurzenia, czym aż tak bardzo nie różniłaby się od wielu prominentnych obywateli współczesnego świata, borykających się z problemem nadużywania alkoholu, narkotyków czy przeciwbólowych leków opioidowych.


Ze świątyń do klubów

Tak więc cokolwiek wiozą do Teb starożytni narcos, znajdzie to na pewno swoich nabywców i pozwoli im uzyskać dobrą cenę. Od dawna wiadomo, że na nałogach zarabia się najlepiej - a historia narkotyków jest tak stara jak dzieje ludzkości. Pyłki roślin halucynogennych archeolodzy odkryli nawet na stanowiskach związanych z neandertalczykami! Antyczne cywilizacje odurzały się w celach leczniczych, religijnych, magicznych, ale także po prostu dla rozrywki. Obecnie substancje psychoaktywne wykorzystuje się głównie w związku z tym ostatnim aspektem. Może również i z  tego powodu nie są już dzisiaj "święte", a stały się  prawnie zakazane?

Jewgienij T. Olejniczak

Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy