Spadochroniarze w Normandii. Skok w nieznane

Żołnierze 101 Dywizji Powietrznodesantowej z charakterystycznymi irokezami /US Army /domena publiczna
Reklama

We wtorek 6 czerwca 1944 roku pogoda nie była idealna, ale lepsza niż dzień wcześniej, kiedy pierwotnie miał się rozpocząć desant. Z zachodu wiał wiatr o sile 4 stopni w skali Beauforta, wywołując na morzu krótkie fale, szczególnie odczuwane na małych jednostkach. Z tego powodu flota inwazyjna pozostała w portach, jedynie większość okrętów osłony i zespołów wsparcia już od kilku dni była w morzu.

Samoloty przewożące spadochroniarzy trafiły na zróżnicowane warunki pogodowe. O ile Brytyjczycy i Kanadyjczycy w ramach operacji Mallard, Tonga i Deadstick, wylądowali bez większych problemów, tak Amerykanie natrafili na kiepskie warunki pogodowe. Tuż nad ziemią rozciągały się szerokie pasma mgły, ukrywające punkty orientacyjne. W dodatku zespoły pathfinderów, które miały zainstalować przed lądowaniem głównego rzutu 101 Dywizji Powietrznodesantowej radiolatarnie Eureka, nie zdołały ich przygotować.

Reklama

W najgorszej sytuacji znaleźli się żołnierze 502 pułku piechoty spadochronowej, którzy mieli zostać zrzuceni nad Strefą Zrzutu A. Jedynie 2. batalion tego pułku wylądował jako zwarta formacja. Jednak sześć kilometrów od wyznaczonego miejsca. Tylko jeden samolot znalazł się nad właściwym miejscem, ten przewożący dowódcę jednostki -  ppłk. Steve’a A. Chappuisa. Pozostałe bataliony zostały rozrzucone w promieniu od 6 do 32 km na północ od wyznaczonej strefy zrzutu. W dodatku utracono niemal całą broń ciężką.

W nieco lepszej sytuacji znalazły się pozostałe pułki, choć w wyniku silnego ognia przeciwlotniczego straciły więcej samolotów. Nad Strefą Zrzutu C zestrzelone zostały trzy samoloty, ale cały 1. batalion 506 pułku został zrzucony na wyznaczonym obszarze. 2. batalion tego pułku i  3. batalion 501 pułku zostały dość znacznie rozproszone.

Pozostałe bataliony 501 pułku i 3. batalion 506 pułku lądowały w Strefie Zrzutu D. Nad zrzutowiskiem Niemcy zestrzelili sześć maszyn, jednak najgorsze dopiero miało nastąpić. Wokół strefy rozmieszczonych było wiele małokalibrowych działek przeciwlotniczych, które zdziesiątkowały opadających spadochroniarzy. Zginęło przy tym niemal całe dowództwo - dwóch z trzech dowódców batalionów i zastępca dowódcy 3. batalionu 506 pułku, a także czterech dowódców kompanii.

All American

Nieco lepiej powiodło się żołnierzom 82 Dywizji Powietrznodesantowej, którzy skakali w ramach operacji Boston. W Stefie Zrzutu O lądował 505 pułk piechoty spadochronowej. Był to najlepiej wykonany zrzut podczas całego desantu. Ponad połowa żołnierzy wylądowała dokładnie w strefie, a 75 procent całości w promieniu trzech kilometrów.

Pozostałe dwa pułki miały nieco mniej szczęścia. Nad strefami stracono osiem samolotów. C-47 przewożące 508 pułk wleciały w gęste chmury, a po wyjściu z nich dostały się pod silny ogień przeciwlotniczy. W promieniu półtora kilometra od Strefy Zrzutu N wylądowało 25 procent żołnierzy, z kolei połowa żołnierzy pułku wylądowała w odległości ponad 16 km od wyznaczonego punktu.

Jeszcze gorzej skończyli spadochroniarze 507 pułku. Jedynie trzy Skytrainy zrzuciły żołnierzy nad Strefą Zrzutu T. Około 700 żołnierzy wyskoczyło nad bagnami ciągnącymi się wzdłuż rzeki Merderet. Do dziś nie ustalono, ilu żołnierzy utonęło. Historycy wojskowości szacują, że ze 156 żołnierzy 82 Dywizji, którzy zginęli podczas operacji, nawet jedna trzecia mogła utonąć w bagnach.

1. batalion 507 pułku został zrzucony jeszcze dalej - w strefie zrzutu 101 Dywizji. Zebranie oddziałów zajęło dowódcom ponad dobę.

- Oddziały nie były aż tak rozproszone, jak nam się wydaje - mówi James Holland, historyk i prowadzący program Alianckie Skrzydła nad Normandią. - 50 procent żołnierzy wylądowało w promieniu około trzech kilometrów, a 75 procent było w promieniu siedmiu kilometrów od strefy lądowania. Tak więc na pierwszy rzut oka nie powinno to stanowić dużego problemu.

- Problem polegał na tym, że żołnierze nie wiedzieli, gdzie są. Mapy działają tylko wtedy, gdy masz punkt odniesienia. A jeśli lądujesz o pierwszej lub drugiej w nocy, jest ciemno i nie wiesz, gdzie jesteś, twoja mapa na nic się nie zda - dodaje.

Wykonane zadanie

Mimo tych problemów, żołnierzom udało się osiągnąć niemal wszystkie wyznaczone cele. 101 Dywizja pierwszego dnia zdobyła Saint-Côme-du-Mont, a następnie po trzydniowej bitwie Carentan, otwierając drogę czołgom i piechocie, lądującej na plaży Omaha. 505 pułk 82. Dywizji już nad ranem zajął Sainte-Mère-Église. Jedynie  507 i 508 pułki nie wykonały zadanie w pełni. Nie udało im się zdobyć mostów nad Merderet w Manoir de la Fière i Chef-du-Pont. Jednak udało im się zdobyć wzgórza wokół celów i zabezpieczyć drogę dla wojsk lądowych.

- Niezdobycie mostów nie było winą spadochroniarzy. Pierwsze co musisz zrobić po wylądowaniu, to zebrać małe grupki spadochroniarzy, którzy są rozrzuceni po całej okolicy. Może to zająć godzinę lub coś koło tego. Następnie musisz się zorientować, gdzie jesteś, co może zająć kolejną godzinę. A potem musisz wykonać swoje zadanie, co jest dużym problemem - mówi Holland.

- Dlatego wydawało się, że było to bardziej zdezorganizowane niż w rzeczywistości, ale biorąc pod uwagę wszystkie aspekty standardów z 1944 roku i fakt, że pogoda była gorsza, niż przypuszczano, a także ogólny brak przeszkolenia nawigacyjnego wśród załóg samolotów transportowych, to desant powietrzny był całkiem udany.

- Najważniejsze jest to, że udało się zabezpieczyć flanki frontu inwazji. Brytyjscy i kanadyjscy spadochroniarze wylądowali we właściwym miejscu, zniszczyli mosty, które musieli zniszczyć, zabezpieczyli mosty, które musieli ocalić, uderzyli na wzgórza, które mieli zdobyć. W sektorze amerykańskim żołnierze zdobyli Sainte-Mère-Église. Zdobyli grzbiet nad rzeką Merderet, chroniąc skrzydła. To były potężne kleszcze. Więc właściwie poradzili sobie całkiem nieźle - konstatuje Holland.

_________________________________
Więcej o nieznanych aspektach lądowania w Normandii dowiecie się z programu Alianckie Skrzydła nad Normandią, który będzie emitowany w sobotę 12 czerwca o 21.00 na Polsat Viasat History.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia | II wojna światowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy