Skoki narciarskie. Niedokończony lot Zdzisława Hryniewieckiego

Zdzisiałw Hryniewiecki miał wystartować na olimpiadzie w Squaw Valley. Wypadek przekreślił wszelkie szanse nadziei polskiego sportu /YouTube /Getty Images
Reklama

Podobno polskim skokom narciarskim między Stanisławem Marusarzem a Adamem Małyszem nie przytrafił się większy talent. Miał wszystko, czego potrzebuje dobry skoczek: brawurę, naturalną lekkość w locie i pragnienie wygrywania z najlepszymi. Tragiczny wypadek tuż przed wyjazdem na igrzyska olimpijskie do Sqauw Valley zakończył karierę Zdzisława Hryniewieckiego zanim na dobre się rozpoczęła.

Niedawny upadek Piotra Żyły podczas zawodów Pucharu Świata na skoczni w Wiśle przypomina o tym, jak niebezpieczne, chociaż piękne, mogą być skoki narciarskie. 

Miał walczyć o olimpijski medal

Widzowie zgromadzeni na trybunach i przed telewizorami na moment wstrzymali oddech. Szczęśliwie skoczkowi nic poważnego się nie stało - kilka zadrapań i bolesnych siniaków to skromna zapłata za nieudane lądowanie.

Niedługo później Piotr Żyła - w swoim stylu - żartował z upadku. “Nie ma to jak klasyczny telemark na nosie" - skwitował na Facebooku.

Zupełnie inaczej zapamiętaliśmy wypadek Jana Mazocha sprzed prawie trzynastu lat. Niespełna 22-letni Czech z wielką siłą huknął o zeskok Wielkiej Krokwi i stracił przytomność. Do szpitala trafił w krytycznym stanie. Powrót do zdrowia trwał kilka miesięcy. Do skoków wrócił tylko na moment.

Reklama

Zdzisław Hryniewiecki był równie młody co Jan Mazoch. W odróżnieniu od Czecha wróżono mu wielką karierę. W zimowych igrzyskach olimpijskich w Squaw Valley w 1960 roku miał walczyć o medal. Do Stanów Zjednoczonych jednak nie pojechał.

Jak równy z równym z Recknagelem

Wśród seniorów skakał krótko, ale intensywnie. 

W lutym 1959 roku na Wielkiej Krokwi w Zakopanem został mistrzem Polski, przerywając trzyletnią dominację Władysława Tajnera, kolegi z drużyny narodowej. Zwyciężył również w konkursie skoków na Memoriale im. Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny, a także w akademickich mistrzostwach Polski.

Znakomicie szło mu również w startach zagranicznych. 

W marcowym konkursie lotów w Kulm ustanowił rekord Polski skokiem na odległość 116 metrów, a w ogólnej klasyfikacji (oceniano pięć prób) był piąty. Kilka dni później w Klingenthal pokonał znakomitego Helmuta Recknagela, a sezon - najlepszy dla polskich skoków od wicemistrzostwa świata Stanisława Marusarza w 1938 roku - zakończył trzecią lokatą w Oberwiesenthal.

Kolejny sezon - olimpijski - zaczął od zażartej rywalizacji z Helmutem Recknagelem. Polak w niczym nie ustępował najlepszemu z Niemców, co tylko rozpalało wyobraźnie kibiców i dziennikarzy przed wyjazdem do Squaw Valley.


“Kontuzja jest poważna i skomplikowana"

Niedługo przed ogłoszeniem składu kadry, co w przypadku 21-latka pochodzącego ze Lwowa było formalnością, skoczkowie trenowali na skoczni w Wiśle-Malince. 

“Dziennik Polski" 29 stycznia 1960 roku napisze:

“Na skoczni w Wiśle-Malince uległ wczoraj wypadkowi nasz doskonały zawodnik Zdzisław Hryniewiecki. Po osiągnięciu z podpórką skoku długości 78 m, o 12 proc. przekroczony został punkt krytyczny. Hryniewiecki, mimo zaleceń trenera Kozdrunia, nie skrócił rozbiegu. W następnym skoku zyskał on ponownie 78 m. Tym razem jednak, straciwszy przy lądowaniu równowagę, upadł na głowę i piersi tak fatalnie, że stracił przytomność. Odwieziono go natychmiast do szpitala w Cieszynie i prześwietlono".

W szpitalu zebrało się konsylium. O stanie zdrowia skoczka dyskutowali specjaliści z Cieszyna, Piekar i Krakowa. Stwierdzono, że ma uszkodzony kręgosłup szyjny i rdzeń pacierzowy. O starcie w Squaw Valley nie było mowy.

Dzień później, ta sama gazeta:

“Kontuzja jest bardzo poważna i skomplikowana. Leczenie potrwa kilka miesięcy, a być może zajdzie konieczność przeprowadzenia operacji. W sobotę Hryniewiecki zostanie przetransportowany helikopterem do Piekar Śląskich".

Do końca życia na wózku inwalidzkim

Pierwszego lutego prasa podała skład na zimowe igrzyska olimpijskie. Zdzisława Hryniewieckiego zastąpił Józef Karpiel. 

28 lutego na skoczni w Squaw Valley zwyciężył Helmut Recknagel, wyprzedzając o kilka punktów Fina Niilo Halonena i Austriaka Otto Leodoltera. Władysław Tajner był dopiero 31. Niską lokatę Polaka tłumaczono przygnębieniem po wypadku w Wiśle, którego był świadkiem.

Pozostał niedosyt i domysły, co by było, gdyby Zdzisław Hryniewiecki mógł wystartować w Stanach Zjednoczonych. Przecież dopiero co, chociaż w jakże innej rzeczywistości, wygrywał z mistrzem olimpijskim...

Niemiec ładnie się zachował. Wysłał rywalowi pamiątkowy medal, pamiętał o nim. Zdzisław Hryniewiecki sprawności nigdy nie odzyskał. Do końca życia poruszał się na wózku inwalidzkim. Zmarł 17 listopada 1981 roku w Bielsku-Białej. Miał 43 lata. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy