Pięć ofiar śmiertelnych, prawie 40 zniszczonych ciężarówek, pół roku zamieszek na ulicach, szturm na fabrykę, setki pozwów i proces ciągnący się przez 14 lat. Tak skończyła się pewna kampania reklamowa Pepsi.
Promocje z kodami pod nakrętkami, to temat znany i ograny. I z pozoru niegroźny. Nikt nie spodziewałby się, że zwykła kampania reklamowa napoju gazowanego może skończyć się konfliktem podobnym do wojny domowej.
W 1992 roku Pepsi zorganizowała kampanię promocyjną na terenie Filipin pod nazwą Number Fever (ang. "Gorączka Liczb"). Pod każdą nakrętką napoju można było znaleźć kody. Na antenie Channel 2 News filipińskiej telewizji każdego wieczora podawany był kod wygrywający w danym dniu.
Nagrodą były pieniądze. W większości przypadków było to tylko 100 pesos filipińskich (obecnie jakieś 5 dolarów), ale w puli czekała nagroda główna: 1 000 000 pesos.
W kraju panowała bieda, a sytuacja ekonomiczno - społeczna była bardzo kiepska. Dlatego setki tysięcy Filipinczyków wpatrywało się w ekrany telewizorów z nadzieją na wygraną, która odmieni ich życie.
25 maja 1992 wyświetlono liczbę 349. Firma była przekonana, że na rynek zostały wypuszczone tylko dwie butelki z takim kodem. Było ich 800 000. I wszystkie miały przypisaną najwyższą nagrodę.
Nazajutrz rzesza rzekomych zwycięzców rzuciła się do placówek Pepsi po swoje pieniądze, ale nie dostali nic.
Firma wyjaśniła, iż musiała zajść jakaś pomyłka. Początkowo jako wyraz dobrej woli, każdy zainteresowany miał otrzymać butelkę napoju za darmo. Potem obiecano właścicielom "zwycięskich" nakrętek po 20 dolarów w ramach rekompensaty. Część ją przyjęła, ale część nie. I wtedy zaczęło się piekło.