ORP „Błyskawica” – szczęśliwy okręt w morzu ognia

ORP "Błyskawica" w trakcie parady morskiej z okazji Święta Morza w 1938 roku /Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego
Reklama

ORP „Błyskawica” zwana była przez sojuszników „lucky ship”. Kiedy wokół bomby i torpedy posyłały na dno kolejne niszczyciele, „Błyskawica” unikała ciosów i sama kontratakowała.

Po wykonaniu planu "Peking" i rozpoczęciu walki u boku Royal Navy, "Błyskawica" brała udział w kolejnych operacjach na Morzu Północnym. Patrolowała szlaki żeglugowe, ścigała okręty podwodne i eskortowała statek z pomocą dla broniącej się Polski. Kilka razy była atakowana torpedami przez okręty podwodne i samoloty. Miała sporo szczęścia. Nie trafił jej nawet Wolfgang Lüth, jeden z najlepszych asów niemieckich okrętów podwodnych, który na koncie miał 46 zatopionych statków handlowych i francuski okręt podwodny.

Polski niszczyciel równie wiele szczęścia miał podczas kampanii w Norwegii, gdzie mimo trafień z niemieckich dział, okręt odniósł jedynie lekkie uszkodzenia. W Norwegii załoga "Błyskawicy" zestrzeliła dwa samoloty przeciwnika. Po krótkim remoncie został wysłany na południe, gdzie pod Dunkierką trwała operacja "Dynamo".

Reklama

Operacja "Dynamo"

20 maja 1940 roku niemieckie czołgi dotarły do Kanału La Manche, zatrzymując się około 40 kilometrów od Dunkierki. Niemieccy sztabowcy obawiali się brytyjskiego kontrataku. Postanowili więc zaczekać na nadciągającą piechotę, paliwo i amunicję, które zostały na tyłach pancernych klinów. W mieście utknęło prawie 400 tysięcy brytyjskich, francuskich i belgijskich żołnierzy.

Od 26 maja Brytyjczycy zmobilizowali wszystkie siły, aby ewakuować jednostki znajdujące się w potrzasku. W kierunku francuskiego brzegu ruszyło około 800 jednostek wszystkich typów. Od jachtów wycieczkowych, przez kutry rybackie, aż po niszczyciele i krążowniki.

"Błyskawica" trafiła pod Dunkierkę w nocy z 27 na 28 maja. Najpierw krótko eskortowała krążownik "Galatea", by w środku nocy otrzymać rozkaz rozpoznania szlaku do portu. Brytyjczycy obawiali się, że wraki zatopionych statków zablokowały tor wodny i dalsza ewakuacja nie będzie możliwa. W towarzystwie brytyjskiego niszczyciela "Vega" (lub Vivacious"), "Błyskawica", manewrując pomiędzy wrakami, weszła do portu.

Po rozpoznaniu szlaku, próbowano spuścić łodzie, którymi można by było zabrać przynajmniej kilku piechurów. Zamiar ten udaremnił niemiecki samolot, który nadlatując tuż nad budynkami, ostrzelał polski okręt. Dowódca, kmdr por. Stanisław Nahorski, postanowił opuścić ciasny basen i wyjść poza port. Chwilę później artylerzyści prawdopodobnie zestrzelili powietrznego przeciwnika. Dzięki meldunkom "Błyskawicy" ewakuacja z Dunkierki została wznowiona rankiem 28 maja.

Polowanie na U-Booty

Następnego dnia oba okręty osłaniały trasę ewakuacyjną "Y". W nocy aliancki zespół poszukiwał U-boota U-62. Po drugiej stronie trasy słyszano eksplozje torped. Rankiem 29 maja odkryto wraki dwóch jednostek. Zatopionego przez ścigacze niszczyciela - "Wakeful" i "Grafona" posłanego na dno przez... U-62.

Chwilę później na mostku prowadzącej "Vegi" zauważono ślad torpedy. Brytyjski niszczyciel wykonał unik. Dla mniej zwrotnej "Błyskawicy" zabrakło miejsca. Torpeda pędziła wprost w szary kadłub niszczyciela. Kmdr por. Nahorski wydał rozkaz: Cała wstecz! Śruby najpierw zwolniły, a chwilę później szaleńczo zaczęły obracać się w przeciwną stronę. Cały okręt się trząsł i trzeszczał. Jednak zwalniał. Torpeda przeszła 40 metrów przed dziobem. Alianci ruszyli do kontrataku. Nie uzyskali jednak trafienia. Niemieckiemu okrętowi podwodnemu udało się uciec. Po wojnie okazało się, że U-60, dowodzony przez kpt. Georga Schewe, atakował polski okręt dwa razy: o godzinie 04.13 i 08.00. Pierwszego ataku zwyczajnie nie zauważono...

Na pomoc "Greyhoundowi"

Po walce z okrętami podwodnymi i samolotami przeciwnika, około godziny 17. na mostek "Błyskawicy" dotarł rozkaz, udzielenia pomocy ciężko uszkodzonemu niszczycielowi HMS "Greyhound", na pokładzie którego znalazło schronienie ponad 500 żołnierzy piechoty. Było to niezwykle niebezpieczne zadanie - "Greyhounda" trzeba było wziąć na hol, a zarówno w powietrzu, jak i pod wodą czekał zabójczo niebezpieczny wróg.

"’Greyhound" stał z mocnym przechyłem na burtę - wspominał Wieńczysław Kon, autor m.in. "Atlantyckich patroli". - "Pokład miał zatłoczony żołnierzami. Wielu z nich bez bluz mundurowych z bandażami na rękach, piersiach i głowach. (...)

Holowaliśmy ‘Greyhounda’ powoli, krok za krokiem, oddalając się od dymów na kontynencie, wolno zbliżając się do ‘wyspy ostatniej nadziei’. Nie uciekaliśmy jednak przez to od grożącego okaleczonemu okrętowi niebezpieczeństwa, gdyż niemieckie samoloty i ścigacze mogły być równie dobrze spodziewane pod Dunkierką i pod Dover. Cała wachtowa obsada wytężała wzrok, z większą niż zwykle uwagą wypatrując samolotów na tle błękitnego nieba i ścigaczy w oparach zamglonego horyzontu."

Okaleczonemu konwojowi udało się dotrzeć do Dover bez przeciwdziałania ze strony Niemców, choć w pobliżu operowały okręty podwodne i na postawionej przez nie minie zatonął osłaniający redę trawler. W drodze powrotnej obserwatorzy "Błyskawicy" zauważyli peryskop. Mimo braku ASDIC-u, czyli sonaru, "Błyskawica" ponownie podjęła atak przeciw podwodnemu przeciwnikowi. Znów bez rezultatu.

Na ratunek tonącym

Tuż po północy 31 maja niemiecki kuter torpedowy S-24 storpedował francuski kontrtorpedowiec "Cyclone". "Błyskawica" ponownie ruszyła na pomoc. W pewnym momencie wachtowi zauważyli kilka kutrów torpedowych przygotowujących się do ataku na polską jednostkę. Natychmiast otworzono ogień z dział przeciwlotniczych Boforsa. Ściana ołowiu osłoniła niszczyciel. Niemcy straciwszy atut zaskoczenia, postanowili poszukać nowej ofiary.

"Błyskawica" osłaniała wycofującego się powoli do Brestu "Cyclone". Francuski okręt szedł rufą naprzód. Około 2:10 w nocy do uszu marynarzy doszły odgłosy eksplozji. To torpedy wystrzelone z S-23 i S-26 rozrywały kadłub francuskiego "Sirocco", który przewoził 750 żołnierzy. Niemieckie ścigacze znalazły kolejną ofiarę tej nocy. "Błyskawica" pognała na ratunek. Udało jej się wyłowić 15 żołnierzy. Inne okręty podjęły w sumie 237 rozbitków. Pozostałe 660 osób zginęło. Błyskawica wróciła do uszkodzonego "Cyclone". Po zakończeniu tego zadania została odwołana do Harwich, gdzie miała przejść przegląd mechanizmów.

Rozkręcone Dynamo

Podczas operacji "Dynamo" Błyskawica przetrwała dwa lub trzy ataki torpedowe okrętów podwodnych, powstrzymała atak ścigaczy torpedowych, trzy razy była celem bezpośrednich ataków niemieckich samolotów. Jej artylerzystom udało się prawdopodobnie zestrzelić niemiecki myśliwiec.

Podczas operacji Royal Navy straciła bezpowrotnie dziewięć niszczycieli. Dziewiętnaście kolejnych zostało w różnym stopniu uszkodzonych. Do 4 czerwca udało się ewakuować 338 226 żołnierzy, w tym około 123 tys. Belgów i Francuzów. Około 40 tys. dostało się do niewoli. Z 800 użytych w akcji jednostek ponad 200 znalazło się na dnie Kanału La Manche. "Błyskawica", mimo licznych ataków, wyszła bez szwanku, ponownie udowadniając, że jest szczęśliwym okrętem.

Źródła:

Tadeusz Kasperski, "ORP 'Błyskawica' kontra U-60 pod Dunkierką", "Okręty", s. 60-65, czerwiec 2012
Marek Twardowski, "Niszczyciele typu Grom. Cz. 2: Grom, Błyskawica", Gdańsk, AJ-Press, 2002
Wieńczysław Kon, "Atlantyckie konwoje", Wydawnictwo MON, 1958

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy