Pod okiem Maskelyne’a powstały całe widmowe dywizje. Zostały wyposażone w dmuchane, gumowe czołgi, tekturowe ciężarówki, pod którymi ukryte zostały zapasy, drewniane armaty i samoloty zbudowane ze sklejki i płótna. W portach południowo-wschodniej Anglii stało 250 płóciennych barek desantowych.
Jedyne, co było prawdziwe to radiostacje, które wymieniały się "meldunkami", a radiooperatorzy dowcipkowali sobie o gorących Francuzkach i winie. Do akcji ruszyli także podwójni agenci - Hiszpan Juan Pujol, Serb Dusan Popov i Polak Roman Czerniawski. Ten ostatni przekazywał Niemcom fałszywe informacje, które uwiarygadniane były przez radiooperatorów.
Dmuchany sprzęt bardzo dobrze wyglądał na zdjęciach lotniczych wykonanych przez samoloty rozpoznawcze Luftwaffe.
Brakowało jedynie medialnego dowódcy, który przyciągnie uwagę przeciwnika. Dowódcą fikcyjnej 1 Grupy Armii Stanów Zjednoczonych został gen. George Patton, powszechnie uważany przez Niemców za najlepszego alianckiego oficera. Patton podróżował po całej Anglii, spotykał się z mieszkańcami popełniając kolejne "gafy", które "przypadkiem" wyciekały do prasy. Oczywiście za wszystkim stali oficerowie wywiadu, którzy robili wszystko, aby przekonać Niemców, że Patton poprowadzi wojska do lądowania w Pas-de-Calais.
Alianci stworzyli fikcyjne dywizje, których oficerowie i żołnierze przechadzali się ostentacyjnie po ulicach Londynu, pokazując wszędzie naszywki z godłami amerykańskich 18. Dywizji Powietrznodesantowej, 22. Dywizji Piechoty czy 141. Dywizji Piechoty. Oczywiście żadna z tych jednostek nie istniała. Ich skład ograniczał się do kilku radiotelegrafistów i kilkunastu żołnierzy, którzy mieli "rzucać się w oczy". W sumie powstało piętnaście takich dywizji.