Napad na pociąg w Cheddington: Zuchwały skok stulecia

Złodzieje zrabowali ponad dwa i pół miliona funtów szterlingów. Dzisiaj ich wartość wynosiłaby 46 i pół miliona /materiały prasowe
Reklama

Ta kradzież zaskoczyła nie tylko Wielką Brytanię, lecz także cały świat. Złodzieje ukradli łącznie dwa i pół miliona funtów, przy czym znaleziono jedynie małą część łupu. Kto wpadł na to, żeby okraść pociąg? Jaki błąd popełnili bandyci?

Był letni poranek, gdy 7 sierpnia 1963 roku pociąg pocztowy Royal Mail wyruszył z Glasgow City w kierunku Londynu. W ten sposób często przewożono pieniądze. Nikt się nie spodziewał, że ktoś mógłby napaść na pociąg. Dlatego w pociągu nie było ochrony ani policji. W 12 wagonach podróżowało jedynie 72 pracowników poczty.

Cały plan powstał w głowie jednego z pracowników poczty, Patricka McKenny, który podzielił się swoim planem z Gordonem Goodym i Busterem Edvardem. Zdradził im, ile pieniędzy będzie przewożonych w pociągu. 

Reklama

Do nich przyłączyli się Charlie Wilson, Roy James i Bruce Reynolds, późniejszy mózg napadu. Pięcioosobowa grupa trafiła na wielki problem - nikt z nich nie miał doświadczenia w napadach na pociąg. Musieli zaprosić kolejnych członków, konkretnie londyński gang The South Coast Riders, który miał już za sobą wiele takich akcji.

Największe bogactwo znajdowało się w drugim wagonie. Tam w workach były zapakowane wysokie sumy pieniężne razem z listami poleconymi. Poza tym po drodze jeszcze dokładano kolejne wartościowe przesyłki. Złodzieje specjalnie wybrali więc miejsce jak najbliżej Londynu, aby móc ukraść jak najwięcej. 

Do tej pory jednak nie udało się ustalić sposobu zabezpieczenia pociągu. Zwykle wagony miały alarm, okna z kratami itp. Tego dnia z technicznych powodów były tam niezabezpieczone okna. Do tej pory spekuluje się, czy nie doszło do sabotażu.

Cały gang, który rozrósł się do 15 złodziei, musiał stworzyć prosty plan, jak przeprowadzić napad. Jednym z najtrudniejszych zadań było zatrzymanie pociągu. Dlatego zdecydowali się przełączyć sygnalizację świetlną w konkretnym miejscu, pod wsią Cheddington. Pierwotny plan zakładał, że zakryją zielone światło i za pomocą baterii 6 V włączą czerwone. 

Ostatecznie jednak wyjęli czerwoną żarówkę, jednocześnie włączając alarm. Błędem było przecięcie kabli, co zwróciło uwagę najbliższej stacji telekomunikacyjnej.


O trzeciej nad ranem rabusie niecierpliwie czekali, aż pociąg się do nich zbliży. Kiedy zatrzymał się, nie czekali na nic i natychmiast weszli do kabiny maszynisty. Tam oszołomili Jacka Millsa żelaznym prętem. 

Próbował się bronić, ale na próżno. Tymczasem drugi maszynista wysiadł, aby zadzwonić z telefonu, który jednak nie działał. Kiedy wrócił, złodzieje zaatakowali go i zrzucili z nasypu kolejowego. Najciekawszy był dla nich drugi wagon, gdzie znajdowały się wszystkie kosztowności. Pozostałe niepotrzebne wagony zostały odłączone.

Jednak genialny plan miał swoje braki. Rabusie musieli przemieścić pociąg o ok. 800 metrów do mostu Bridego, gdzie czekała na nich ciężarówka. Na ich nieszczęście żaden z nich nie miał pojęcia, jak ponownie uruchomić lokomotywę. Musieli więc wrócić do oszołomionego maszynisty Jacka Millsa, aby podjąć się kierowania. Tymczasem udało im się opanować zaskoczonych pracowników pociągów i to bez użycia broni palnej.

Gdy dotarli na miejsce, gdzie czekała na nich ciężarówka, przenieśli 120 worków o wartości 2,63 miliona funtów. Dzięki idealnej synchronizacji zajęło im zaledwie 15 minut. Rabusie stworzyli ludzki łańcuch i przekazywali sobie paczki jeden po drugim w kierunku samochodu. 

Następnie wsiedli do przygotowanych samochodów, z takimi samymi numerami rejestracyjnymi i odjechali w kierunku swojej kryjówki, którą zorganizowali dwa miesiące wcześniej. Dotarli tam po godzinie jazdy, unikając głównych ulic i słuchając komunikatów policji.

Kryjówką była opuszczona posiadłość Leatherslade w Oxfordshire. Początkowo wydawało się, że jest to idealny obszar, około 43 km od miejsca czynu. Jednak jeden z rabusiów popełnił wielki błąd, mówiąc zakładnikom, że po ich odjeździe nie mogą się ruszyć przez kolejne pół godziny. Później policja wywnioskowała z tego, że gang ukryje się w promieniu około 50 km. 

Rabusie znajdowali się w niebezpieczeństwie i zaczęli panikować. Musieli więc opuścić swoje ukrycie wcześniej, niż planowali. Ponieważ uciekali w pośpiechu, zostawili po sobie wiele odcisków palców, poszukiwane samochody i worki pocztowe. Znalezienie farmy zajęło policji tylko pięć dni. Pierwszym z aresztowanych był Roger Cordey.

Już w ciągu kilku miesięcy policji udało się złapać kolejnych 12 członków gangu. W najdłuższym procesie w historii sądownictwa angielskiego zasądzano najwyższe kary, niektórzy z bandytów dostali nawet 30 lat więzienia (łączna kara wyniosła 307 lat!). Proces trwał 51 dni, obejmował 613 dowodów rzeczowych i powołanych było 420 świadków. Ale nie wszyscy pogodzili się z wyrokiem - trzem złodziejom udało się uciec. 

Pierwszym z uciekinierów był Charles Wilson, któremu pomogło w tym trzech mężczyzn. Już dwa tygodnie po ucieczce przeszedł operację plastyczną i zamieszkał z rodziną w Montrealu. Żył na wolności do 1968 roku, kiedy to został ponownie aresztowany i zamknięty w więzieniu na kolejne 10 lat. W 1990 roku znaleziono go zamordowanego w jego hiszpańskiej willi.

Najbardziej znanym uciekinierem był Ronald Biggs, który wydostał się z więzienia po 15 miesiącach. Podczas popołudniowego pobytu na spacerniaku ktoś zrzucił mu drabinę przez 10-metrowy płot i pomógł mu wydostać się. Podobnie jak Wilson, przeszedł operację plastyczną, zdobył dokument z nową tożsamością i osiedlił się w Australii. Rozpoczęto międzynarodowe poszukiwania, więc przeprowadził się do Brazylii, bo tam brytyjska policja nie miała zasięgu. Dodatkowo immunitet zapewnił mu jego brazylijski syn. Biggs zmarł w 2013 roku. Sprawa pozostaje owiana tajemnicą, ponieważ do tej pory nie ustalono, co stało się z resztą pieniędzy.

***Zobacz także***

Treści popularno-naukowe z miesięcznika Świat na Dłoni wydawnictwa Amconex

Świat na Dłoni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy