Kopalnia arsenu w Złotym Stoku

Czyż to nie paradoks, że o ile sięgające zamierzchłych wieków dzieje złotostockiego górnictwa są w miarę dobrze udokumentowane, to na temat polskich lat działalności zakładu krąży pełno sensacyjnych opowieści. Niektóre legendy dość łatwo jest obalić.

Malutkie miasteczko położone przy drodze krajowej nr 46 ze Szczekocin do Kłodzka kojarzone jest przede wszystkim ze złotem. Jakże to pięknie brzmi: u podnóża Gór Złotych w Złotym Stoku przy ulicy Złotej znajduje się kopalnia złota... Tymczasem złota jako głównego surowca zaprzestano tu wydobywać dawno, bardzo dawno temu. Kiedy? Kilka lat przed odsieczą wiedeńską króla Jana III Sobieskiego, w czasach, gdy Śląsk należał do Austrii, gdy nie istniała jeszcze kopalnia węgla kamiennego "Piast" w Nowej Rudzie, a Katowice były malutką wioską. Rok 1675 przyjmuje się jako koniec wydobycia złota w Złotym Stoku. W następnych latach uzyskiwano je już tylko przy okazji eksploatacji rud arsenu i tylko dzięki opłacalności pozyskiwania związków arsenowych.

Reklama

Ani pierwsza, ani ostatnia

W 2009 r. ukazała się opasła monografia złotostockiego górnictwa. Znajdziemy w niej wiele cennych informacji, zwłaszcza odnośnie czasów przed rokiem 1945. Można mieć nieco zastrzeżeń m.in. do tytułu książki, w którym umieszczono sformułowanie: "Złoty Stok. Najstarszy ośrodek górniczo-hutniczy w Polsce".

W zawartym na końcu książki kalendarium znajduje się dyskusyjna data: 580 rok, kiedy to miała istnieć osada górnicza i dwie kopalnie. Następnie wymieniany jest rok 805 i kolejna wzmianka z kronik na temat złotostockiego górnictwa oraz rok 933, kiedy to również miały istnieć sztolnie. Ta ostatnia data wykorzystana została w 1933 r. jako pretekst do urządzenia obchodów tysiąclecia górnictwa w Złotym Stoku, co miało raczej wydźwięk bardziej propagandowy niż historyczny. Znacznie pewniejsze są wzmianki historyczne na temat wydobycia złota z drugiej połowy XIII wieku.

Nawet jeśli rzeczywiście w szóstym wieku prowadzono wydobycie w Złotym Stoku, to przecież istnieją w Polsce starsze udokumentowane ośrodki górnictwa i hutnictwa! Neolityczna kopalnia krzemienia w Krzemionkach koło Ostrowca Świętokrzyskiego "reklamuje" się jako starsza od afrykańskich piramid. Inny przykład. Wystawa stała w Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego w Pruszkowie nosi tytuł "Czas żelaza. Mazowieckie Centrum Metalurgiczne z epoki Imperium Rzymskiego". Żelazo uzyskiwano w Polsce z rudy w procesie dymarkowym od około IV wieku p.n.e. Teza o tym, jakoby Złoty Stok był najstarszym w Polsce ośrodkiem czy to górnictwa, czy hutnictwa, obecnie nie wytrzymuje merytorycznej krytyki.

Złoto - produkt uboczny

Jeśli Złoty Stok nie stanowił kolebki polskiego górnictwa, to może chociaż można o nim mówić jako o siedzibie ostatniej w Polsce kopalni złota? Nie można. Podkreślmy to raz jeszcze - od schyłku XVIII wieku złoto pozyskiwano tutaj przy udziale różnych technologii tylko jako produkt uboczny związany z eksploatacją rud arsenu.

Tak było w czasach pruskich, niemieckich oraz polskich. I żeby było ciekawiej - po zamknięciu złotostockiej kopalni w dalszym ciągu w Polsce trwa uboczna eksploatacja złota ze złóż głębinowych i to w skali znacznie większej, niż miało to miejsce w miasteczku u podnóża Gór Złotych! Jak podają na str. 178 Autorzy wspomnianej wyżej monografii, w latach 1946-1961 otrzymano w Złotym Stoku 382 kg złota.

Dla porównania - w samym tylko 2008 r. lubiński Kombinat Górniczo-Hutniczy Miedzi "Polska Miedź" sprzedał 924 kg złota metalicznego, uzyskanego jako jeden z drugoplanowych produktów w procesie wydobycia i przerobu rud miedzi. Dane te pochodzą ze strony internetowej www.kghm.pl. Lubińsko-Głogowski Okręg Miedziowy stanowi więc tak naprawdę obecnie polskie Eldorado.

Arsen? Nie tylko tutaj!

Sprostowania wymaga również popularne twierdzenie, jakoby złotostocka kopalnia była jedyną w Polsce i jedną z dwóch w Europie kopalnią rud arsenu. I właśnie z tego powodu w czasach gomułkowskich złowrogie siły z zagranicy starały się pozbyć jedynej konkurentki. Taką opowieść można zestawić w jednym rzędzie z mitami o bursztynowej komnacie i nieprzebranych skarbach zalegających w dziesiątkach sztolni i bunkrów na terenie całego Śląska.

Zastanówmy się najpierw nad wartością arsenu. O ile co do wartości i zastosowania złota mało kto ma wątpliwości, to wiadomości na temat pożytków z arsenu są w społeczeństwie nader skromne. Wiadomo zazwyczaj tylko tyle, że związki arsenu, w tym najbardziej znany arszenik, stanowią silną truciznę. Jednak oprócz trutek na myszy związki arsenu wykorzystywano chociażby do konserwacji skór i preparatów zwierzęcych. W Polsce arszenik stosowano głównie do odbarwiania szkła, np. okiennego.

W innych krajach związki arsenu używano do impregnacji drewna. Swego czasu zauważono, że cement portlandzki stosowany do robót podwodnych po dodaniu do niego arszeniku znacznie zmniejszał swą rozpuszczalność w wodzie. Zabójcze właściwości arszeniku wykorzystywano przy produkcji farb do malowania kadłubów okrętów, które to farby zabezpieczały przed osadzaniem się glonów. Do produkcji preparatów owadobójczych stosowany był arsenian wapnia.

Natomiast metaliczny arsen był jednym ze składników stopów z ołowiem, używanych przy wyrobie czcionek drukarskich. Taki stop miękkiego ołowiu z arsenem wybitnie zwiększał trwałość. Ten krótki przegląd zastosowania arsenu przekonuje, że ten owszem istotny dla gospodarki pierwiastek chemiczny, nie był jednak surowcem na tyle strategicznym, o którego złoża komuś chciałoby się walczyć - nomen omen - na śmierć i życie.

Wydobycie uranu

W Polsce związki arsenu występują nie tylko w Złotym Stoku. Przykład pierwszy: karkonoskie Kowary i tamtejsza kopalnia żelaza. Gdy w 1910 r. na polu górniczym "Wolność" odkryto poniżej poziomu 118 m rudę uranową, to śledząc jej bieg stwierdzono, że żyła ta zanikła i dalej występowały już tylko związki samego arsenu. Arsen w Kowarach spotykany był wraz z żyłami kalcytu. Był on jednym z ubocznych pierwiastków w polimetalicznym złożu, znanym przede wszystkim z wydobycia żelaza i uranu. Podobna sytuacja miała miejsce w kopalni "Kopaliny" w Kletnie w Masywie Śnieżnika.

Gdy po II wojnie światowej rozpoczęto tam wydobycie uranu, w polimetalicznym złożu stwierdzono występowanie ponad czterdziestu pierwiastków chemicznych, w tym i arsenu. Jako zapomnianą ciekawostkę można podać, że w latach 1953-1958 kletnowska kopalnia była formalnie częścią złotostockich zakładów arsenowych i podlegała dyrekcji w Złotym Stoku. Nawet i w tym czasie wydobycie prowadzono tylko pod kątem pozyskania fluorytu, a nie arsenu.

W połowie XX wieku dyrekcji w Złotym Stoku podlegały także inne śląskie kopalnie, w których występowały rudy arsenu w ilościach przemysłowych. W 1951 r., gdy przedsiębiorstwo funkcjonowało pod przydługą nazwą Zakłady Górniczo-Chemiczne "Szklary" Przemysł Arsenowy w Złotym Stoku, przejęło ono pod swój zarząd kilka kopalń rud metali, w których wcześniej prowadzono rozpoznanie pod kątem występowania uranu. W tym gronie znalazły się kopalnia arsenu "Czarnów" koło Pisarzowic w Rudawach Janowickich oraz kopalnia arsenu "Stara Góra" w Radzimowicach koło Mysłowa w Górach Kaczawskich.

Złoża bez znaczenia

Wobec tego okresowo w Złotym Stoku przerabiano rudę arsenu pochodzącą ze złóż "Czarnowa" i "Starej Góry", jednak tamte złoża ze względu na niewielkie zasoby nie miały wówczas specjalnego znaczenia. Związki formalne "Czarnowa" i "Starej Góry" ze Złotym Stokiem trwały krótko, gdyż 1 III 1953 r. złotostocki "Przemysł Arsenowy" przekazał te kopalnie pod zarząd Sudeckim Zakładom Górniczym w Kowarach.

Przyjrzyjmy się krótko tym dwóm kopalniom arsenu. Prace poszukiwawcze prowadzono w "Starej Górze" do 1956 r. Chociaż zdawano sobie sprawę, że nie wyeksploatowane partie złoża występują poniżej poziomu 380 m, roboty w kopalni zostały zarzucone. Arsen czeka tam więc na lepsze czasy. Udokumentowano tam bogate występowanie arsenopirytu w żyle "Wanda". Natomiast w kopalni "Czarnów" zawartość arsenu była dwukrotnie wyższa, niż w złożu złotostockim i dochodziła miejscami do 30% tego pierwiastka w rudzie!

Szereg prac rozpoznawczych przeprowadzono tutaj w latach 1952-1955. Mimo tego nie rozpoznano zatopionych partii złoża i nie przekazano kopalni Ministerstwu Przemysłu Chemicznego. W 1956 r. wykonano dokumentację złoża czarnowskiego bez podjęcia eksploatacji. Bogate złoże czarnowskie porzucono, kontynuując wydobycie ubogiego już złoża w Złotym Stoku...

Zamknięta bez zaskoczenia

Po tym jak w 1996 r. w Złotym Stoku uruchomiono podziemną trasę turystyczną, pojawiło się sporo popularnych publikacji zawierających rozmaite opowieści na temat dziejów tutejszej kopalni. Jedna z bezrefleksyjnie powtarzanych tez głosiła, jakoby złotostocka kopalnia została zamknięta z dnia na dzień, na odgórny rozkaz, w niejasnych okolicznościach. Taka teza o posmaku sensacyjnym mogła sugerować, że kopalnię zamknięto wbrew zdrowemu rozsądkowi, być może ktoś z racji wydania tej kontrowersyjnej decyzji przyjął korzyść majątkową...

Zresztą prześledźmy parę charakterystycznych cytatów z prasy: "Faktem jest, że kopalnię zamknięto dosyć brutalnie: zasypano główny szyb >Jan<, odstrzelono wejścia do większych sztolni, wcześniej usuwając instalację: wentylacyjną, elektryczną i odwadniającą, wyrąbano torowiska i obudowy górnicze. Tak, jakby komuś zależało na tym, by kopalnia nigdy już nie wróciła do życia". Tak pisała w 1996 r. na łamach periodyku "Explorator" Anita Baraniecka, a rok później identycznymi słowami sprawę przedstawiła w "Gazecie Górskiej" Beata Fleszarowicz, ówczesna przewodniczka po złotostockiej kopalni. W podobnym tonie w 2000 r. o kopalni mogli przeczytać czytelnicy magazynu "Poznaj swój kraj".

"Wątek szwedzki"

Zacytujmy jeden z ciekawszych fragmentów tekstu: "Właściwie nie wiadomo do końca dlaczego zatrzymano miejscową kopalnię. Na świecie działały tylko dwie takie: wymieniona oraz w Szwecji. Można tylko domyślać się, jak bardzo zależało Szwedom na skasowaniu konkurentki. Następnego dnia po tym, jak przestała działać kopalnia złotostocka, Skandynawowie automatycznie podwoili ceny na arszenik i szkło arsenowe".

Nie trzeba być inżynierem górnikiem, aby dostrzec w tej małą znajomość tematu i wynikającą z tego manipulację. Nie ma nic dziwnego w tym, że po zaprzestaniu wydobycia w kopalniach przystępuje się do rabowania, czyli mówiąc językiem potocznym - do demontażu torowisk, elementów obudowy metalowej po wcześniejszym wywiezieniu na powierzchnię taboru kolejowego oraz cennych maszyn i urządzeń. To normalna praktyka podyktowana rachunkiem ekonomicznym. Zasypanie szybu, odstrzelenie sztolni? To z kolei podyktowane jest względami bezpieczeństwa zawartymi w przepisach górniczych.

Tylko w nielicznych, a do tego uzasadnionych przypadkach, pozostawia się infrastrukturę nieczynnej kopalni. W polskim górnictwie węglowym takim przykładem może być chociażby nieczynna kopalnia w Chorzowie, położona przy linii kolejowej Chorzów Batory-Tczew, wykorzystywana do odwadniania wyrobisk dołowych. Zresztą nie trzeba daleko szukać. To, że turyści mogą dzisiaj bez przeszkód zwiedzać podziemia kopalni arsenu w Złotym Stoku zawdzięczamy m.in. temu, że w sztolni "Gertruda" przez lata funkcjonowało ujęcie wody. I z tego powodu wylot tej sztolni nie został po 1961 r. odstrzelony. A wątek szwedzki? Nie znalazłem żadnych przesłanek świadczących o tym, jakoby Szwedzi mieli wpłynąć na zamknięcie kopalni w Złotym Stoku. Pomijając wszystkie spekulacje, zaprzestanie wydobycia w Złotym Stoku było prawdopodobnie decyzją jak najbardziej uzasadnioną ekonomicznie. I nie jest prawdą, jakoby podjęto ją z dnia na dzień.

Niepokój wśród mieszkańców

Mając świadomość wyczerpujących się złóż, na początku 1959 r. przysłano z Ministerstwa Przemysłu Chemicznego do Złotego Stoku specjalną komisję z zadaniem zbadania możliwości uruchomienia w zakładach arsenowych innego rodzaju produkcji. Innymi słowy chodziło o to, aby po zaprzestaniu przeróbki rudy arsenowej wykorzystać potencjał zakładu do innych celów. Pomysły były różne, rozważano przerób barytu wydobywanego z okolic Wałbrzycha i Jawora, czy też eksploatację kruszywa drogowego i złóż łupku serycytowo-chlorytowego.

Był też inny pomysł, aby to w Złotym Stoku, a nie w Jaworznie, produkować klinkier magnezytowo-dolomitowy, wykorzystując do tego celu głębinowe złoża dolomitu w tutejszej kopalni arsenu oraz odkrywkę dolomitu będącą we władaniu miejscowej spółdzielni pracy. Plany nie zostały jednak urzeczywistnione w takim kształcie, ale świadczą one o realnym podejściu do problemu Złotego Stoku. Decyzję o tym, aby zaprzestać wydobycia rudy arsenu i przystąpić do likwidacji kopalni podjęło, po przeprowadzonym rozeznaniu, Kolegium Ministerstwa Przemysłu Chemicznego 30 kwietnia 1959 r. Ustalono wtedy, że kopalnia będzie prowadzić podziemną eksploatację rudy arsenu do 31 marca 1961 r.

Trudno powiedzieć kiedy o tym postanowieniu oficjalnie poinformowano załogę. Łatwiej stwierdzić kiedy wiadomość opublikowano w prasie. Zajrzyjmy do pożółkłego ze starości rocznika "Słowa Polskiego". W numerze wydania dolnośląskiego tejże gazety z 24 stycznia 1959 r. czytamy: "Niepokój wśród mieszkańców Złotego Stoku wywołał projekt zamknięcia tutejszej kopalni arsenu". Kolejna niezbyt precyzyjna informacja w dolnośląskim wydaniu "Słowa Polskiego" pojawiła się 14 lipca 1960 r. Podano wtedy, że kopalnia miała funkcjonować tylko do końca roku. Dokładną datę zbliżającego się zamknięcia kopalni podała Polska Agencja Prasowa 19 grudnia 1960 r. Tego dnia wiadomość tą przekazał katowicki "Wieczór", dzień później wrocławskie "Słowo Polskie", a kilka dni potem także "Trybuna Wałbrzyska". W komunikacie prasowym jasno napisano, że "(...) z ostatnim dniem marca 1961 r. kopalnia >Arsen< kończy swój tysiącletni żywot". Trudno więc mówić o zaskoczeniu. Górnicy w Złotym Stoku dobrze wiedzieli, kiedy pójdą na ostatnią szychtę.

"Nowy Oświęcim"

Przytaczając sensacyjne "fakty prasowe" o złotostockiej kopalni, trudno się powstrzymać przed podaniem jeszcze jednej informacji, tej o uzależnieniu górników od wody zawierającej arszenik. Całkiem poważnie przytoczył ją, np. w 1999 r. na łamach "Wieczoru Wrocławia" Robert Wyszyński. "Więc z arszenikiem było tak: kiedy w 1962 roku górnicy stracili pracę i za chlebem pognali na Górny Śląsk, większość się pochorowała - pisał Robert Wyszyński we wrocławskiej popołudniówce. "Teraz wiadomo: złotostoccy górnicy na co dzień pijący wodę (kawę, herbatę, itp.) chrzczoną znikomymi dawkami arszeniku po prostu się uzależnili. A uzależniony organizm bez swego >narkotyku< cierpi katusze wszelakie; psychiczne i fizyczne.

Więc kiedy wodę ze Złotego Stoku sprowadzono - choroby górników ustawały". Aż roi się tu od omyłkowych i mało sensownych informacji. Po pierwsze, zakład nie zaprzestał działalności w 1962 r., lecz rok wcześniej. O rzekomych problemach zdrowotnych byłych górników złotostockich i sprowadzaniu przez nich wody ze Złotego Stoku milczał branżowy tygodnik "Służba Zdrowia", którego roczniki z lat 60. miałem okazję dokładnie przejrzeć. Nie potwierdzają też tego żadne wiarygodne źródła. Naprawdę było odwrotnie.

To nie ci, którzy odeszli z zakładów, lecz pracujący w nich ludzie cierpieli z powodu różnych dolegliwości. Plagą były choroby zawodowe, a hutę arsenu w Złotym Stoku nazywano sugestywnie "Nowym Oświęcimiem". Nie dość, że zakład wyglądał ponuro, to wokół niego nawet latem panowała kompletna cisza. Pracownikom nie doskwierały żadne muchy, owady czy inne insekty. Wokół obiektu nie było słychać świergotu wróbli. Czasem tylko rano po przyjściu pracownicy znajdowali zwłoki królika lub martwego ptaka, który spadł zamroczony oparami arszeniku. W promieniu kilkuset metrów od huty występowała tylko niska, cherlawa roślinność, a wygląd skarłowaciałych świerków bardziej przypominał kosodrzewinę. Dodajmy, że pierwsze polskie rozporządzenie dotyczące higieny pracy ze związkami arsenem ukazało się dopiero 11 sierpnia 1953 r.

Bajka o ciężarówkach

Spośród wielu sudeckich legend chyba największym posłuchem cieszy się historia o ciężarówkach, które wjechały pod koniec II wojny światowej do sztolni i już z niej nie wyjechały. Rzecz jasna ciężarówki wyładowane były po czubki burt złotem z Wrocławia. Potem wylot sztolni odstrzelono, a osobnicy którzy tego dokonali - obowiązkowo odziani w mundury niemieckiej armii - oddalili się w nieznanym kierunku. W wersji złotostockiej mitycznym wyrobiskiem miała być sztolnia Czarna Dolna, której wylot położony jest na wschodnim brzegu rzeczki płynącej Złotym Jarem.

Rzeczki, która powyżej kopalni nosi nazwę "Złoty Potok", a poniżej zwie się "Trująca". Z baśniowymi przekładami trudno polemizować, lecz warto postawić proste pytanie. Czy przemieszczające się w 1945 r. oddziały wojska niemieckiego dysponowały aż tak wielkim nadmiarem samochodów, żeby beztrosko pozbywać się ich pozostawiając pojazdy w głębi kopalni? Sądzę, że nie. Może prościej było przeładować skrzynie do wagoników kopalnianej kolejki wąskotorowej? Czy ktoś kiedykolwiek zastanowił się nad tym, czy przekrój sztolni Czarnej Dolnej oraz jej spąg pozwalały na wjazd do środka ciężarówkom? Przyjrzyjmy się faktom. W przywoływanej już tutaj monografii złotostockiego górnictwa znaleźć można na stronie 44 odrys z planu ruchu kopalni z 1955 r., ukazujący rozmieszczenie wyrobisk pola górniczego Góry Sołtysiej, w tym i sztolni Czarnej Dolnej. Na odrysie tym podana jest długość sztolni wynosząca około 600 m.

Ostatnie lata kopalni

Kilka stron dalej doprecyzowana jest długość sztolni wynosząca 560 m oraz istotna informacja: "Stanowiła ona główny poziom transportowy na tym złożu, aż do likwidacji kopalni". Ten zapis nie pozostawia wątpliwości co do tego, że sztolnia Czarna Dolna była użytkowana przez polskich górników. Tak więc zawały, które w niej powstały, nastąpiły najpewniej po zamknięciu kopalni w 1961 roku.

Tyle na temat mitów o Złotym Stoku. Powyższy przykład ukazuje, jak istotna jest weryfikacja głoszonych tez dotyczących nie tylko kopalni w Złotym Stoku, ale też setek innych tego typu obiektów w Polsce. Na ich często skrzywiony wizerunek wpływają nagromadzone przez dekady nie do końca sprawdzone informacje, bezkrytycznie powtarzane na łamach prasy czy popularnych opracowań. Z dzisiejszej perspektywy i przy obecnym poziomie wiedzy wiele z nich jesteśmy w stanie sprostować, co stanowi istotne i merytoryczne uzupełnienie ich historii.

Tym samym wiemy po prostu więcej i jest to wartością samą w sobie. A co mówią dokumenty źródłowe i inne relacje na temat ostatnich lat funkcjonowania złotostockiej kopalni arsenu? Dlaczego ją zamknięto? Czy była nowoczesna, czy też archaiczna? I wreszcie, co znaleźli eksploratorzy, którzy przekopali kilka zawałów w sztolni Czarnej Dolnej? To materiał na osobną opowieść.

Tomasz Rzeczycki

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Odkrywca
Dowiedz się więcej na temat: kopalnia | złoto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy