Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Dokładnie 11 lat temu, 12 marca 1999 r., w małym amerykańskim miasteczku Independence w stanie Missouri, Bronisław Geremek - ówczesny minister spraw zagranicznych - przekazał na ręce Madeleine Albright - sekretarza stanu USA - akt przystąpienia Polski do NATO. Od tego momentu nasz kraj stał się członkiem najpotężniejszego sojuszu militarnego na świecie...

Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego (ang. NATO), potocznie nazywana Paktem Północnoatlantyckim, powstała cztery lata po zakończeniu II wojny światowej. Państwa zachodnie zawiązały ten sojusz militarny w celu wspólnej obrony przed spodziewanym atakiem ZSRR. Choć w rzeczywistość nigdy on nie nastąpił, to zobowiązania między sygnatariuszami także dziś gwarantują wzajemną pomoc wojskową w przypadku zbrojnej napaści na którekolwiek państwo członkowskie. Zgodnie z zasadą muszkieterów - "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - atak na jedno państwo sojuszu jest traktowany jak atak na całe NATO.

Reklama

Długa i kręta droga Polski do sojuszu

Sypiący się pod koniec lat 80. ubiegłego wieku blok wschodni skłaniał do szukania sojuszników na Zachodzie. Polska nawiązała stosunki dyplomatyczne z NATO w marcu 1990 r., kiedy to Krzysztof Skubiszewski, minister spraw zagranicznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, złożył pierwszą oficjalną wizytę w kwaterze głównej sojuszu w Brukseli. Jeszcze w tym samym roku NATO uznało, że Układ Warszawski nie stanowi już realnego zagrożenia i zaproponowało państwom na wschodzie Europy współpracę militarną. Nie oznaczało to bynajmniej członkostwa tych krajów w Pakcie, ani nawet wstępnych rozmów na ten temat. Zachód bał się bowiem zadrażniać stosunków z coraz słabszym, ale jeszcze gotowym do podjęcia nieprzewidywalnych działań, ZSRR.

1 lipca 1991 r. rozwiązany został Układ Warszawski, a dwa dni później prezydent Lech Wałęsa zapewniał ówczesnego sekretarza generalnego NATO Manfreda Wörnera, że "pragniemy jednej, bezpiecznej Europy, a jej gwarancje znajdują się w NATO". Kilka miesięcy później - wypowiadający się w tym samym tonie - premier Jan Krzysztof Bielecki zgłosił na forum Rady Atlantyckiej wniosek o przyjęcie państw środkowoeuropejskich do NATO, które upatrywały w nim gwarancję bezpieczeństwa i suwerenności. Pomimo sprzecznych oczekiwań, co do przyszłego członkostwa nowych krajów w sojuszu, odbieranych tak przez nie same, jak i państwa zachodnie, NATO dało sygnał, że chce rozszerzyć się o kraje z Europy Środkowej i Wschodniej. W marcu 1992 r. Wörner oświadczył wręcz, że "drzwi do NATO są otwarte".

Moskwa daje wolną rękę

USA, grające w Pakcie Północnoatlantyckim przysłowiowe "pierwsze skrzypce", przyjęły początkowo bardzo zachowawczą postawę w sprawie przyjęcia Polski i pozostałych krajów z byłego bloku wschodniego do NATO. Znaczącą zmiana nastąpiła w 1993 r., po deklaracji rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna (z której jednakże wycofał się po kilku dniach), że Moskwa nie będzie się sprzeciwiać udziałowi Polski w żadnej organizacji, w tym także w NATO. Prezydent Wałęsa krótko po spotkaniu z Jelcynem poinformował sekretarza generalnego NATO, że członkostwo w sojuszu jest priorytetem polskiej polityki zagranicznej. Niedługo później prezydent USA Bill Clinton zapewniał, że rozszerzenie NATO nie jest kwestią "czy", ale "kiedy i jak". Sugerował jednocześnie, że powinno ono nastąpić w 1999 r., w 50. rocznicę utworzenia NATO.

Sprawy polskiego członkostwa w sojuszu nabrały tempa. W lutym 1994 r. premier Waldemar Pawlak podpisał dokument o włączeniu Polski do programu "Partnerstwo dla Pokoju" - rodzaju swoistej poczekalni do pełnoprawnego członkostwa w Pakcie. Test zakończył się pozytywnie, bowiem Polska była jednym z trzech krajów (obok Czech i Węgier), które otrzymały zaproszenie do negocjacji członkowskich. W październiku 1997 r. były one już zakończone. Rozpoczął się natomiast proces ratyfikacji polskiego, czeskiego i węgierskiego członkostwa przez każdego sygnatariusza Traktatu Północnoatlantyckiego. Jako pierwsza proces ten zakończyła Kanada, natomiast ostatnim krajem, który złożył dokumenty ratyfikacyjne była Holandia.

Polska dała radę... w stopniu minimalnym

Pod koniec 1998 r., minister obrony Janusz Onyszkiewicz poinformował rząd, że Polska spełnia wyznaczone jej przez NATO minimalne wymagania wojskowe i może zostać formalnie przyjęta do sojuszu. Była to podstawa do ratyfikacji Traktatu Północnoatlantyckiego przez Polskę. 17 lutego 1999 r., Sejm przegłosował ustawę upoważniającą prezydenta do podpisania Traktatu miażdżącą przewagą głosów: 409 - za, 7 - przeciw, co sami posłowie przyjęli owacją na stojąco. Dzień później prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał przyjętą przez Sejm ustawę i 26 lutego 1999 r. wraz z prezydentami Czech i Węgier ratyfikował Traktat. Było to równoznaczne ze zgodą tych państw na przystąpienie do Paktu Północnoatlantyckiego.

12 marca 1999 r. w Independence w stanie Missouri - rodzinnej miejscowości prezydenta Harry'ego S. Trumana, amerykańskiego prezydenta, który walnie przyczynił się do powstania NATO - miało miejsce przekazanie dokumentów ratyfikacyjnych trzech nowych państw członkowskich na ręce amerykańskiej sekretarz stanu - Madeleine Albright. W imieniu Polski dokonał tego Bronisław Geremek, ówczesny minister spraw zagranicznych minister.

Złożenie dokumentów, które było równoznaczne z formalnym przyjęciem Polski, Czech i Węgier do struktur NATO, wyglądało tak:

Na test lojalności wobec NATO nowe kraje nie musiały długo czekać. Kilka dni po ich formalnym przyjęciu sojusz, po raz pierwszy w swojej historii, zaangażował się w konflikt zbrojny. 11-tygodniowa powietrzna ofensywa na Jugosławię miał skłonić Serbów do zaprzestania blisko sześcioletnich prześladowań ludności albańskiej w Kosowie. Polska wywiązała się ze zobowiązań sojuszniczych udostępniając samolot transportowy do przewozu pomocy humanitarnej oraz wystawił kontyngent w ramach sił KFOR.

Przystąpienie do Paktu Północnoatlantyckiego wymagało przeprowadzenia głębokich zmiany w strukturze polskiego wojska. Armia została nie tylko wyposażona w nowy sprzęt, ale zmieniono także jej strukturę. Biorąc pod uwagę wymagania nowoczesnego pola walki, rozwijano jednostki szybkiego reagowania. Armię przystosowano również do wypełniania obowiązków względem sojuszników, m.in. pełnienia służby w ramach rozmaitych operacji NATO, np. w Afganistanie. By użycie polskiego wojska poza granicami państwa było możliwe, konieczna była zmiana prawa. Ustawowo zagwarantowany został także poziom wydatków na obronność, który musi wynosić wartość 1,95 proc. PKB rocznie.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Czechy | USA | prezydent | minister | NATO
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy