F-117. Zestrzelenie niewidzialnego samolotu

Wrak zestrzelonego pod Belgradem F-117 /YouTube
Reklama

20 lat temu świat obiegła informacja, że w nocy z 27 na 28 marca 1999 roku stało się niemożliwe – Jugosłowianie zestrzelili niewidzialny dla radaru samolot F-117. Do dziś jest to jedyna strata bojowa maszyny o niskiej sygnaturze wykrywalności.

Po nieudanych pertraktacjach prowadzonych przy udziale OBWE i ONZ, 24 marca 1999 roku NATO, rozpoczęło operację Allied Force, która miała zmusić rząd w Belgradzie do zaprzestania czystek etnicznych w Kosowie. Co znamienne, była to pierwsza zaczepna operacja Sojuszu. Przeprowadzona w dodatku bez mandatu ONZ.

Pierwszego dnia z baz Sojuszu wystartowało 80 amerykańskich i brytyjskich samolotów. Z okrętów operujących na Adriatyku wystrzelono 55 pocisków Tomahawk. Podobnie wyglądały kolejne dni - alianci bez przeszkód bombardowali jugosłowiańskie instalacje, lotniska, bazy i magazyny.

Reklama

Sytuacja zmieniła się czwartego dnia operacji. Miał to być czwarty nalot samolotów trudnowykrywalnych F-117. Czterosamolotowy klucz Nighthawków wystartował z włoskiej bazy Aviano, po zbombardowaniu celów w Belgradzie, maszyny odeszły szerokim kręgiem ku północnemu zachodowi. Czwarty raz lecąc dokładnie tę samą trasą. Amerykańscy sztabowcy nie popisali się przygotowując plan ataku. Wierzyli, że F-117 są całkowicie niewykrywalne, a jugosłowiańska obrona przeciwlotnicza zbyt przestarzała, by stanowić jakiekolwiek zagrożenie.

Ku ich zaskoczeniu archaiczność systemów obrony, okazała się ich atutem. F-117 były zaprojektowane, by zmniejszać echo na ekranach nowoczesnych radarów centymetrowych. Te miały problemy z wykryciem nadlatującego samolotu. 3 dywizjon 250 brygady obrony przeciwlotniczej, dowodzonej przez pułkownika Zoltana Daniego dysponowała systemami typu P-12 Jenisjej i P-18 Terek, pracującymi na długości fali około 2 metrów, które znakomicie wykrywały samoloty na dużych odległościach - około 200. Okazało się także, że w sprzyjających warunkach może złapać również echo trudno wykrywalnej maszyny. Te warunki pojawiły się także wieczorem 27 marca 1999 roku.

Zestrzelenie

Tuż po godzinie 20. F-117 z 7 Dywizjonu 49 Grupy Myśliwskiej, pilotowany przez weterana Pustynnej Burzy, kpt. Darrella P. Zelko, znalazł się około 15 kilometrów od stanowisk 3 dywizjonu. Wówczas został wykryty po raz pierwszy. Jugosłowianie nie byli zaskoczeni. Wiedzieli, że Amerykanie będą wracać tą drogą. Ruszyły procedury. Stacja zaczęła zbierać dane o kursie, wysokości i prędkości lotu. I wówczas sygnał został zgubiony.

Wynikało to nie tylko z niewielkiego echa, jakie dawał samolot, archaiczności radaru, ale także z zakazu włączania aktywnej wiązki radaru na dłużej niż kilka sekund. Jugosłowianie obawiali się F-16 w wersji Wild Weasel uzbrojonych w pociski antyradarowe AGM-88 HARM, które to rakiety znakomicie sprawdziły się w Iraku.

Obsada systemu nie poddawała się jednak. Kolejny raz radar złapał sygnał, kiedy samolot znajdował się około 13 kilometrów od wyrzutni. Tym razem przeciwlotnikom udało się zebrać wszystkie potrzebne dane. Szybko podano kolejne rozkazy. W pięciosekundowych odstępach wystrzelono z zestawu S-125 Newa-M trzy rakiety 5W27U o zasięgu 25 kilometrów. Dwie pierwsze minęły cel. Trzecia zbliżyła się na tak małą odległość, że zadziałał zapalnik zbliżeniowy i o 20.40 F-117 został rażony tysiącami odłamków.

Kpt. Zelko natychmiast się katapultował, a po wylądowaniu ukrył i powiadomił dowództwo o swoim położeniu. Natychmiast uruchomiono procedury ratunkowe. Z kolei samolot rozbił się we wsi Buđanovci. Na miejscu upadku natychmiast pojawili się okoliczni mieszkańcy. Następnego dnia wojsko i media. Zestrzelenie F-117 wywołało nieprzebraną radość wśród Jugosłowian i konsternację wśród amerykańskich dowódców.

Konsekwencje

W sześć godzin po zestrzeleniu kpt. Zelko został ewakuowany przez zespół śmigłowców CSAR należący do 21 dywizjonu operacji specjalnych. Rankiem 28 marca urzędnik Pentagonu, Ken Bacon, poinformował media o stracie jednego F-117 Nighthawk. Nie był w stanie jeszcze podać przyczyny straty. Urzędnicy i sztabowcy powiedzieli, że nie wykluczają żadnej opcji, a strata mogła być spowodowana usterką techniczną lub zestrzeleniem.

Kilka godzin później świat obiegły nagrania zniszczonego samolotu z wyraźnymi śladami po odłamkach. Po przebadaniu samolot przekazano do Muzeum Lotnictwa w Belgradzie i, mimo wezwań Amerykanów do zwrotu, nadal można go tam oglądać. Muzealnicy szacują, że znajduje się w nim około 75 procent elementów maszyny.

Kilka części zachował płk. Dani na pamiątkę. Kilka innych znajduje się w mniejszych muzeach i w rękach prywatnych. Z kolei, jak sugerowała zarówno miejscowa, jak i amerykańska prasa, najważniejsze wyposażenie elektroniczne zostało przekazane Rosji.

W 2006 roku USAF rozpoczęły wycofywanie F-117 z linii. Oficjalnie ostatni samolot został wycofany dwa lata później. Jednak co jakiś czas wypływały zdjęcia latających nad poligonami samolotów. W ostatnich miesiącach takie publikacje pojawiają się dość często. Może to oznaczać, że nieoficjalnie samoloty nadal są w użyciu.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy