Epidemia na wyspie duchów. Od Czarnej Śmierci do diabelskiego szpitala psychiatrycznego

Wyposażenie używane podczas epidemii na wyspie Poveglia /Theodor Weyl /domena publiczna
Reklama

Wyspa usytuowana w malowniczym obrębie weneckiej laguny - pomiędzy Wenecją a Lido - jest uznawana za swoiste siedlisko grozy. Choć źródło tajemnicy zapisano w głębokiej przeszłości, to do dzisiaj Poveglia cieszy się wyjątkowo złą sławą. Włosi z reguły starają się unikać tego miejsca, dlatego też żądnym wrażeń zagranicznym turystom trudno jest się dostać na wyspę śmierci.

Nawiedzenie Czarnej Śmierci

Prawdziwy horror nadszedł jednak w XIV wieku, kiedy we Włoszech na dobre rozszalała się dżuma. Epidemia, która swój początek miała w Azji Środkowej, najprawdopodobniej Chinach, przedostała się za sprawą jedwabnego szlaku. Włoskie społeczeństwo wyjątkowo boleśnie przekonało się o niszczycielskiej sile zarazy morowej. Jednym z ognisk choroby była Wenecja. Słynny karnawał miał się przerodzić w wyjątkowo makabryczne dance macabre, taniec śmierci, do którego zaproszeni byli wszyscy - bez względu na wiek, płeć, zamożność czy pochodzenie.

Reklama

Władze Wenecji, podobnie jak zresztą przedstawiciele całego społeczeństwa, były sparaliżowane strachem. Owrzodzone ciała nieszczęśników, ofiar dżumy, stanowiły makabryczny obraz. Rozkładające się wnętrzności, wszechogarniający smród i ryzyko powiększenia zarazy zmusiły do podjęcia radykalnych środków. Śmiertelne żniwo liczone było w dziesiątkach, setkach, a następnie dziesiątkach tysięcy. Zwłoki, siedlisko przerażających bakterii, stanowiły realne niebezpieczeństwo dla żyjących.

W obliczu hekatomby rozpoczętej w styczniu 1348 roku, biologicznej zagłady, postanowiono, że zarówno ciała ofiar, jak i osoby chore, których najprawdopodobniej nie da się uzdrowić, będą przetransportowywane na znajdującą się nieopodal wyspę. Poveglia stała się cmentarzyskiem, w którym zakażone osoby czekały na ostateczny wyrok. Liczenie na pomoc było daremne. Ludzie dotknięci przez Czarną Śmierć przypominali żywe trupy - na ciałach chorych występowały czarne lub sine plamy, zwiastujące niechybny koniec w męczarniach.

Przystań do zaświatów

Historia włoskiej wyspy jest mroczna i wyjątkowo ponura - bo też izolacji chorych służyła ona kilkukrotnie. Stała się też masowym grobem ofiar co najmniej trzech wielkich epidemii. W kronikach pojawiała się już w pierwszych dekadach V wieku, gdy ludzie z Padwy oraz Este, dwóch miast z regionu Wenecji Euganejskiej uciekali przed hordami barbarzyńców. Poveglia nigdy nie miała stać się jednak prawdziwym i trwałym schronieniem. To prawda, że od IX wieku stopniowemu powiększeniu ulegała populacja miejscowych, jednak wyspa i tak nie miała szczęścia.

Otóż w 1397 roku, gdy Wenecja stała się celem ataku floty z Genui, społeczność Poveglii zostali przeniesieni do sąsiadującej niedaleko Guiudecci. Czarna Śmierć nie dawała jednak o sobie zapomnieć. Od czasu zarazy minęło kilka wieków, wydawać by się mogło, że upiorne miejsce nie jest już pod działaniem swoistej klątwy z mroków średniowiecza. Nic jednak bardziej mylnego.

W 1793 roku, gdy Poveglia została już przerobiona na przystań dla statków eksportujących towary, znów zaczęły się pojawiać przypadki chorych na dżumę. Wyspa stała się tymczasowym więzieniem dla chorych, tak zwanym Lazaretto. Funkcjonowało ono tam aż do 1805 roku, gdy za czasów Napoleona ostatecznie zamknięto przybytek dla nieszczęśników. Przynajmniej czasowo.

Spodobał ci się artykuł? Zobacz także: Zignorowane zagrożenie. Ten wirus zabił miliony. W jaki sposób doszło do największej pandemii w dziejach?

Diabelski szpital psychiatryczny

Poveglia pozostawała cmentarzyskiem, zbiorową mogiłą z anonimowymi ofiarami Czarnej Śmierci aż do 1922 roku. Wtedy to właśnie władze Włoch postanowiły na nowo wykorzystać nieużytkowany przez lata teren. Otwarcie szpitala psychiatrycznego miało dać nadzieję. Przyniosło jednak prawdziwy terror, który przez lata rozgrywał się nie tylko w umysłach.

Pacjenci zamknięci w odizolowanym zakładzie już na samym początku mieli skarżyć się nie tylko na złe warunki, ale również aurę niepokoju. Wyobraźnia, zwłaszcza gdy karmiona jest strachem i lękiem, potrafi budzić demony. Chorzy doskonale wiedzieli, jaka historia wiąże się z miejscem, na którym zbudowano szpital. Wszak była to swoista poczekalnia śmierci, a przy okazji kostnica dla ofiar dżumy. Według różnych źródeł pochowano tam od 100 do nawet 150 tysięcy osób. Ale nie to było najstraszniejsze.

Stosunkowo szybko wyszło na jaw, że azyl był tak naprawdę diabelskim szpitalem psychiatrycznym, w których odbywały się nie tyle zabiegi terapeutyczne, co prawdziwe tortury. Eksperymenty, choćby lobotomia, wyjątkowo drastyczna, bo najprawdopodobniej przeprowadzana bez żadnego znieczulenia, odbywały się w dzwonnicy ośrodka. Jeden z lekarzy, który dopuszczał się zbrodniczych eksperymentów, nie mogąc wytrzymać presji, właśniew tym miejscu popełnił samobójstwo. Wydarzenie odbiło się szerokim echem, a szpital ostatecznie zamknięto w 1968 roku.

Zakazane miejsce na mapie

Upiorna historia żyje jednak swoim życiem. Bo choć Povegli nie da się obecnie oficjalnie zwiedzać - ustanowiono zakaz przybijania do wyspy - to wzbudza fascynację. Jest przecież miejscem pamięci. Wyjątkowo upiornym cmentarzyskiem. Dawnym laboratorium, w którym eksperymentowano na ciele, jak i duszy nieszczęśników. Poveglia, niepozorna wyspa położona niedaleko Wenecji, skrywa wyjątkowo upiorne historie.

Spodobał ci się artykuł? Zobacz także: Zignorowane zagrożenie. Ten wirus zabił miliony. W jaki sposób doszło do największej pandemii w dziejach?

Marcin Waincetel - Absolwent filologii polskiej i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Krytyk artystyczny, nauczyciel języka polskiego i publicysta lubimyczytac.pl, a także czasopism - "Świat Wiedzy Historia", "Pocisk - magazyn kryminalny" oraz "Nowa Fantastyka". Interesuje się (czarnym) romantyzmem, militariami, życiorysami wynalazców, a także przenikaniem popkultury.

Ciekawostki Historyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy