"Dom na rogu" - krwawa pamiątka totalitarnego terroru

Za czasów Związku Radzieckiego było to jedno z najbardziej przerażających miejsc na Łotwie. Dziś do dawnej siedziby KGB w Rydze ludzie przychodzą dobrowolnie, aby na własne oczy zobaczyć sekrety miejsca zwanego "Domem na rogu" i poznać mrożące krew w żyłach historie, jakie działy się za jego murami.

Wybudowany w 1912 roku "Dom na rogu" urzekał dawniej elegancją w stylu Art Nouveau. Dziś jego brudna i nieco zaniedbana fasada komponuje się z mroczną historią tego miejsca. Ryski "Dom na rogu" lokalną siedzibą NKWD - poprzedniczki KGB - został w 1940 roku i funkcję tę pełnił przez ponad pół wieku, do roku 1991, kiedy to Łotwa wydostała się z żelaznego uścisku Związku Radzieckiego.

23 lata musiały jednak minąć, by Łotysze oraz turyści na własne oczy mogli zobaczyć, co tak naprawdę kryło się wewnątrz tego domu. Dopiero pod koniec lipca 2014 roku, w ramach akcji "Ryga europejską stolicą kultury", w dawnej siedzibie KGB otwarto wystawę. Już przy wejściu można  tu poczuć się jak za czasów ZSRR i do specjalnej skrzynki wrzucić formularz z donosem na sąsiada lub kolegę z pracy...

Reklama

Ekspozycja na parterze dokumentuje zbrodnie popełnione przez łotewskie KGB, za czasów ZSRR. W piwnicy obejrzeć można cele, w których przetrzymywano i przesłuchiwano więźniów. U wielu ludzi pamiętających sowiecki terror nawet po latach to miejsce budzi ogromne emocje.

- Główna reakcja to szok - mówi przewodniczka, Aija Abens. - Niektórzy przychodzą tu, kupują bilet, a następnie rezygnują ze zwiedzania. Są tacy, którzy momentalnie zalewają się łzami. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że sceny, o których opowiadamy turystom, działy się tu naprawdę. Ludzie wciąż pamiętają czasy, kiedy ich bliscy trafiali tu za sprawą KGB - dodaje.

W "Domu na rogu" więziono, przesłuchiwano i poddawano torturom tysiące Łotyszy. Wielu z nich zakatowano na śmierć. Aija Abens, wyraźnie poruszona, opowiada o komnacie egzekucji, którą urządzono w bardzo przemyślany sposób.

- Znajdowała się za drzwiami od strony podwórka. Tuż obok stawiano ciężarówkę, której silnik zagłuszał odgłosy dochodzące ze środka. Po wszystkim otwierano drzwi, a ciało ładowano na pakę ciężarówki i wywożono - opowiada.

Jakiś czas później KGB zmieniło miejsce egzekucji, więc pokój przerobiono na... kiosk, gdzie funkcjonariusze i agenci mogli zaopatrzyć się w papierosy.

- Przyjeżdżają do nas turyści z Rosji, którzy twierdzą, że to wszystko jest zmyślone. Ale wielu przyznaje, że nasza wystawa otworzyła im oczy. Raz, gdy oprowadzałam gości po kantynie KGB, starszy jegomość nieoczekiwanie skomentował: "No tak, ale przynajmniej karmili tu dobrze". Zamilkł, gdy spytałam, czy wie to dlatego, że był jednym z pracowników bezpieki? - opowiada przewodniczka.

Kilka pięter wyżej atmosfera jest diametralnie inna. Świeżo odmalowane korytarze są śnieżnobiałe, a liczne instalacje artystyczne zachęcają do refleksji nad potęgą totalitaryzmu i jego zbrodniami. Wśród nich instalacja, poświęcona 60 tysiącom Łotyszy deportowanych na Syberię za czasów Józefa Stalina w latach 1941 i 1947. Większość z przesiedlonych nigdy nie wróciła...

"Łotewska walizka" to chyba najbardziej przemawiająca do wyobraźni część wystawy. Zadaje zwiedzającemu pytanie: 'Co wziąłbyś ze sobą do walizki, gdyby KGB dało ci dwie minuty na spakowanie?".

Walizki - w nich listy, maskotki, pluszowe zabawki, nawet garść ziemi z grobu małżonki - to pozostałości, które wystawiono, by mogli je obejrzeć na zwiedzający. Wszystkie są oryginalne, pakowane w pośpiechu przez wygnańców.

Kolejne miejsce pokazuje, z pozoru prozaiczne, przedmioty codziennego użytku, które opowiadają własne historie totalitarnej Łotwy.

Wyświetlane z projektora blaszane pudełko po cukierkach obrazuje dzieje przedwojennej fabryki, która  została przez Sowietów przekształcona w ogromny zakład przemysłowy. Z kolei para skórzanych wojskowych butów przypomina historię Mariji Grinberg, która w 1944 roku z poświęceniem ratowała cenne przedmioty z Muzeum Narodowego w Rydze - tuż przed pojawieniem się tam Armii Czerwonej.

Krew, którą przesiąknięte są mury "Domu na rogu" od lat stanowi poważny kłopot dla władz Rygi, próbujących zagospodarować położony w atrakcyjnym miejscu budynek w komercyjny sposób.

- Dramatyczna historia tego miejsca czyni je nieatrakcyjnym. Były plotki o przekształceniu budynku na hotel, ale to raczej mało prawdopodobne - mówi Baiba Strautmane, zarządca nieruchomości.

Choć wystawa "w narożniku" jest tymczasowa, to niewykluczone, że dawna siedziba KGB zostanie na zawsze przekształcona w muzeum totalitarnego terroru na ziemiach łotewskich. Jedną z osób, które wspierają taką ideę, jest Knuts Skujenieks - pisarz i były więzień polityczny, którego KGB przetrzymywało w jednej z cel "Domu na rogu".

- Historii nie można uciec. Dziś nie pamiętam dokładnie, gdzie co było, ale wiem, że pewnego dnia chcę odwiedzić celę, w której mnie zamknięto. Przyszłe pokolenia też powinny mieć możliwość ujrzenia tego na własne oczy - wyznaje Skujenieks.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy