​Dobellus Mały: Tajemnicza eksplozja "Przewróconego Jeziora"

Niektórzy nazywają Dobellusa Małego "polskim gejzerem" porównując go do wybuchających gorących źródeł (zdjęcie ilustracyjne). /wikipedia.pl /123RF/PICSEL
Reklama

W północno-wschodniej Polsce znajduje się niewielki akwen, który skrywa nierozwikłaną do dziś tajemnicę. W maju 1926 roku jezioro Dobellus Mały... wybuchło. Chociaż ustalono prawdopodobną przyczynę tego niecodziennego zjawiska, nadal nikt nie ma pewności, co tak naprawdę się tam wydarzyło.

Miejscowość Stańczyki w gminie Dubienniki w powiecie gołdapskim, nieopodal dzisiejszej granicy z Obwodem Kaliningradzkim - to właśnie tutaj znajdują akweny, o których mówi się "Jeziora Przewrócone". Choć określenie to dotyczy dwóch zbiorników: Dobellusa Dużego i Dobellusa Małego, to jego geneza pochodzi tylko od tego drugiego.

Stało się to wtedy, kiedy w tym miejscu znajdowało się jeszcze pogranicze Prus Wschodnich i II Rzeczpospolitej (stąd w niektórych źródłach można znaleźć niemieckie nazwy jezior: "Großer Tobellus" i "Kleiner Tobbellus"). 31 maja 1926 roku, gdy okolicę nawiedziła potężna burza, tafla Dobellusa Małego pokryła się grubą warstwą błota. 

Reklama

Chwilę po ustaniu deszczu okoliczni mieszkańcy usłyszeli głośny huk, a niektórzy z nich widzieli ponoć "fontannę ziemi i błota", która wystrzeliła w powietrze na wysokość około 3 metrów. Eksplozja była tak silna, że rozrzuciła ogromne bryły mokrej ziemi w promieniu 200 metrów.

Według części doniesień z tamtych lat w wyniku wybuchu Dobellusa Małego śmierć poniosło kilka osób. Informacja to nie została jednak nigdy potwierdzona, tak samo jak dokładna data zdarzenia. W niektórych źródłach można bowiem natrafić na datę 30 czerwca lub "lipiec 1926 roku".

Dzień po przejściu burzy okazało się, że zamiast wody w miejscu jeziora leżą... zwały błota. To właśnie wtedy mieszkańcy nazwali to jezioro "przewróconym", gdyż stwierdzili, że jego dno znalazło się na powierzchni, a woda na dole.

Aby zbadać to dziwne zjawisko, Niemcy wysłali ekipę naukowców z Królewca (wtedy Königsbergu), którzy mieli znaleźć przyczynę dziwnej eksplozji. Według nich najprawdopodobniej zaraz po burzy doszło do wyładowania elektrycznego, które spowodowało zapłon gazu błotnego, składającego się głównie z łatwopalnego metanu.

Skąd wziął się metan w jeziorze? Jego dno tworzy podłoże torfowe. Badacze z Królewca stwierdzili, że od jakiegoś czasu musiał wydzielać się tam niebezpieczny gaz. Ich zdaniem nagły spadek ciśnienia po burzy uwolnił pokłady metanu, a wyładowanie elektryczne doprowadziło do jego zapłonu.

Pomimo tego, że większość ekspertów uważa dzisiaj tę wersję za całkiem prawdopodobny scenariusz, wszyscy zgodnie podkreślają, iż jest to tylko hipoteza. Znajduje się w niej sporo elementów, które musiałaby pojawić się i zgrać w jednym czasie. Oficjalnie więc nie wiadomo, co doprowadziło do wybuchu Dobellusa Małego. Tak samo, jak nie wiadomo, czy eksplozja zabiła bądź raniła kogokolwiek.

21 lipca 1926 zwały błota opadły ostatecznie na dno zbiornika i powrócił on do swojej pierwotnej formy. Na zawsze jednak pozostanie on Jeziorem Przewróconym, a zagadka wybuchu prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwiązana.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama