Chang i Eng: Podwójne życie bliźniaków syjamskich

Chang i Eng Bunker, bracia syjamscy, którzy zrobili furorę w USA /Agencja FORUM
Reklama

Proszę Państwa, a teraz gwóźdź dzisiejszego programu, prosto z dzikiego Syjamu: bracia Chang i Eng! - krzyknął mistrz ceremonii. Ubrany w kolorowy kostium i cylinder, zachęcał do wejścia na cyrkową arenę największą atrakcję swojej "menażerii": parę 18-letnich bliźniaków, którzy byli ze sobą połączeni częścią brzucha i klatki piersiowej na długości kilkunastu centymetrów. Kiedy chłopcy stanęli w  blasku świateł, widownia z wrażenia aż poderwała się z krzeseł. Dwóch zrośniętych Tajów skakało, wykonywało sztuczki cyrkowe, a nawet robiło proste akrobacje.

Publiczność ich kochała! Każdy chciał na własne oczy zobaczyć ten osobliwy duet. Tego typu pokazy ludzi (ale także egzotycznych zwierząt) nazywanych "monstrami", "cudami", "dziwami", "cudakami" czy "wybrykami natury" stały się modne pod koniec XVIII  wieku, a  ich popularność utrzymywała się przez całe następne stulecie. Po USA krążyły trupy cyrkowe karłów, gigantów i  wszelkiej maści odmieńców. Chang i Eng należeli do najsłynniejszych - to za ich sprawą utrwaliło się określenie "bliźnięta syjamskie".

Reklama

"Jedna z największych żywych osobliwości, jakie przyszło nam kiedykolwiek ujrzeć"

Dla Amerykanów historia nietypowych braci zaczęła się 17 sierpnia 1829 roku. To wtedy dziennik "Boston Patriot" jako pierwszy zamieścił wzmiankę o egzotycznych gościach, którzy po 138 dniach morskiej podróży przybyli do miasta: "Statek Sachem, który wczoraj zawinął do portu, miał na pokładzie dwóch młodych Syjamczyków, osiemnastoletnich mężczyzn, których ciała są od urodzenia zrośnięte. Wygląda na to, że cieszą się dobrym zdrowiem i naj wyraźniej nie przeszkadza im ich ograniczenie. Udało nam się zobaczyć i zbadać te dziwy natury. To jedna z największych żywych osobliwości, jakie przyszło nam kiedykolwiek ujrzeć" - pisał podekscytowany reporter.

Chłopcy rzeczywiście byli ze sobą połączeni wąskim pasem skóry, zlokalizowanym tuż nad biodrami. Ta fizyczna anomalia miała zaważyć na całym ich życiu. Nigdy nikt nie próbował ich rozdzielić, oni sami też nie podjęli próby chirurgicznej separacji, co najprawdopodobniej pozwoliło im doczekać starości (gdy zmarli, okazało się, że "dzielili" wątrobę).

Na trop niezwykłego rodzeństwa wpadł Robert Hunter, brytyjski kupiec i nieoficjalny dyplomata, który w połowie lat 20. XIX wieku zamieszkał w Bangkoku - stolicy Syjamu (dzisiejsza Tajlandia). Na bliźniaków natknął się podczas spływu rzeką, myląc ich w pierwszej chwili z... dzikim zwierzęciem. Szybko zorientował się, iż można na nich zarobić. Zapłacił więc matce chłopców 500 dolarów i obiecał, że po pięciu latach przywiezie jej synów z powrotem do domu. Kłamał.

"Słynne bliźnięta syjamskie  przedstawiały sobą widok  dość odrażający"

Nie wiadomo, czemu Changa i Enga nie wykazano na liście ładunkowej statku płynącego do Bostonu. Być może nie traktowano ich jak ludzi - lub Hunter nie chciał, by ktokolwiek oglądał jego znalezisko za darmo. O nadzwyczajnym odkryciu poinformowały za to media. Wkrótce wyszło na jaw, z jakiego powodu. Już tydzień po przybyciu gości zorganizowano pierwszy pokaz. Bostończyków do odwiedzenia namiotu Exchange Coffee House namawiały rozklejone na ulicach plakaty oraz broszury, które rozdawano na każdym kroku. Można było na nich zobaczyć młodych Azjatów odzianych w pantalony i tuniki zdobione brokatem. Twarze mieli śniade, a ich skośne oczy i wypukłe czoła nadawały im bardzo egzotyczny wygląd.

Początkowo występ bliźniaków planowano zatytułować Monstrum, ale ostatecznie postawiono na łagodniejsze określenie: Syjamscy podwójni chłopcy. Jednak nie uczyniono tego z troski o dobro braci - po prostu nie chciano wystraszyć co bardziej wrażliwych niewiast. Spotkanie z Changiem i Engiem wywoływało prawdziwy szok.


"Muszę przyznać, że słynne bliźnięta syjamskie w pierwszej chwili przedstawiały sobą widok dość odrażający" - napisał jeden z widzów z Ohio.

Fenomen rodzeństwa polegał na tym, iż nikt w tamtych czasach nie słyszał o zrośniętych ze sobą ludziach, a tu nie dość, że miał okazję zobaczyć ich na własne oczy, to w dodatku mógł podejść, a nawet dotknąć tak wyjątkowych  indywiduów! W większości tego typu XIX-wiecznych pokazów, określanych mianem "freak shows", reklamowane "monstra" -  m.in. syreny, cyklopy czy wilkołaki - były zwykłymi oszustwami. W tym przypadku o fałszerstwie nie było mowy.

"Dokąd byście trafili,  gdybyście teraz zmarli?"

Występy "syjamskich podwójnych chłopców" trwały trzy lata. W tym czasie nie tylko zjeździli oni Amerykę wzdłuż i wszerz, ale także udali się na tournée do Europy. Robert Hunter szybko zrozumiał, że należy urozmaicać pokazy za wszelką cenę - by również ktoś, kto widział bliźniaków na własne oczy, zechciał zobaczyć ich po raz drugi. Chang i Eng zaczęli więc próbować drobnych sztuczek, grali z publicznością w szachy, a nawet podnosili upatrzonego wśród gości osiłka.

Choć bracia dostawali za te występy pieniądze, nie da się ukryć, że byli przez Huntera wyzyskiwani i traktowani jako istoty gorszego gatunku. Sytuacja zmieniła się, kiedy ukończyli 21 lat. Byli już na tyle rozpoznawalni oraz dysponowali takim majątkiem, że mogli sobie pozwolić na zerwanie kontraktu z impresario. Ich księga rachunkowa wskazuje, iż odzyskanie wolności uczcili zakupem 500 cygar, jednego konia, notesu oraz dwóch garniturów.

Pozbycie się "kurateli" nie oznaczało, iż zrezygnowali z pokazów - postanowili kontynuować karierę. Tym razem sami znaleźli menedżera, a że z każdym rokiem ich znajomość języka angielskiego była coraz lepsza, zaczęli pozwalać sobie na interakcję z publiką - często mocno podszytą humorem. Pewnego razu, gdy na widowni pojawił się jednooki mężczyzna, zaproponowali mu zwrot połowy ceny biletu, ponieważ "nie mógł napatrzeć się tyle, co inni".

Przy innej okazji fanatyczny ksiądz chciał sprawdzić wiedzę "azjatyckich pogan" na temat zbawienia. Kiedy spytał: - Czy wiecie, dokąd byście trafili, gdybyście teraz zmarli?, bliźniacy wskazali w górę, a gdy chciał wiedzieć, dokąd on jako duchowny pójdzie po śmierci, palce skierowali... w dół.

"Trzymaj córki w ryzach!"

W drugiej połowie lat 30. bracia przyjęli nazwisko Bunker (po swoim bliskim przyjacielu z Nowego Jorku), nabyli małą plantację w Traphill w Karolinie Północnej i osiedlili się tam, by prowadzić nowe życie. W dniu, w  którym kupili grunty, stali się naturalizowanymi obywatelami USA. Ale to nie był koniec ich przygód. W 1843 roku ożenili się z siostrami Adelaide i Sarah Yates, córkami szanowanego właściciela ziemskiego, co odbiło się szerokim echem w mediach - i wzbudziło silny opór konserwatywnej części społeczeństwa, czego najdobitniejszym przykładem jest incydent, do którego doszło parę dni przed zaplanowanym ślubem. Kilka zamaskowanych osób zakradło się do posiadłości pana Yatesa i wybiło w niej szyby. Jedna z wrzuconych do środka wiadomości zawierała jawną groźbę, iż cały jego dobytek pójdzie z dymem, jeśli nie będzie trzymał córek w ryzach...

Mimo początkowych trudności życie rodzinne Bunkerów było udane, a bracia doczekali się w sumie 21 dzieci. I choć w pewnym momencie między ich żonami doszło do kłótni, która ostatecznie wymusiła kupno drugiego domu, bliźniacy potrafili wypracować kompromis - spędzali na przemian po trzy dni z Adelaide i Sarah.

Paradoksem jest fakt, iż pochodzący z Azji mężczyźni, będący przecież ofiarami handlu ludźmi, sami nabyli i utrzymywali niewolników. Ale to nie z tego powodu gazety nie przestawały pisać o nich do ostatnich dni. Za każdym razem, kiedy potrzebowali pieniędzy, ruszali bowiem w nową trasę. Poza tym magazyny plotkarskie, których już w tamtych czasach nie brakowało, nie stroniły od spekulacji na temat ich życia osobistego, a szczególnie spraw intymnych: wścibscy dziennikarze zastanawiali się, jak może wyglądać załatwianie potrzeb fizjologicznych czy dopełnianie małżeńskich obowiązków. Chang i Eng nie udzielali jednak wywiadów, nie zachowały się także żadne wspomnienia braci, ciekawskim pozostają więc jedynie domysły...

U schyłku życia zdrowie Changa pogorszyło się i zaczął dużo pić. Zmarł we śnie 17 stycznia 1874 roku. Eng odszedł trzy godziny po tym, jak spostrzegł, iż jego brat nie oddycha. Dziedzictwo pierwszych słynnych bliźniąt syjamskich istnieje do dzisiaj, a drzewo genealogiczne zapoczątkowane przez nietypowe rodzeństwo liczy ponad półtora tysiąca osób! Potomkowie Changa to m.in. generał dywizji U.S. Air Force Caleb V. Haynes i archeolog Vance Haynes, była dyrektor finansowa Florydy Alex Sink, a także kompozytorka i laureatka Nagrody Pulitzera w 2013 roku w dziedzinie muzyki Caroline Shaw. Prawnukiem Enga był z kolei np. prezes Union Pacific Rail road w latach 40. XX wieku -  George F. Ashby. Co ciekawe, wśród potomków braci syjamskich trafiło się 11 par bliźniąt, lecz żadne z nich nie były ze sobą zrośnięte.

Kamil Nadolski

Artykuł pochodzi z magazynu "Świat Wiedzy Historia" 6/2019 (grudzień-styczeń)



Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy