Bitwa pod Gorlicami. Zwycięstwo nowej taktyki

Od 2010 roku corocznie rekonstruktorzy z całej Polski w Sękowej przybliżają historię bitwy pod Gorlicami /Dariusz Zarod /East News
Reklama

Początek Wielkiej Wojny dla Austro-Węgier nie był zbyt pomyślny. Po początkowych sukcesach C.K. Armia została zepchnięta na linię Karpat, a Rosjanie stali u wrót Krakowa. Dopiero wówczas, w listopadowej bitwie na przedpolach miasta, za cenę 70 tysięcy zabitych i rannych, udało się zatrzymać pochód carskiej armii.

Rosjanie zostali powstrzymani, ale nie odrzuceni. Dopiero w grudniu 1914 roku podczas serii starć, od Wzgórza Kaim, aż do bitwy pod Limanową, carscy żołnierze zostali zmuszeni do odwrotu zarówno na północnym, jak i południowym odcinku frontu. Ciężar walk przeniósł się w Karpaty.

Reklama

Pod Gorlicami stała 12 Krakowska Dywizja Piechoty, którą dowodził generał Paul Kestranek. Składała się m.in. z krakowskich 20, 56 i 100 pułku piechoty i tarnowskiego 57 pułku piechoty. Na południe od niej stała 11 Bawarska Dywizja Piechoty, a na północ 119. Bezpośrednio na Gorlice miał uderzyć XLI Korpus, który dość szybko utknął. Najcięższą przeprawę miały jednak krakowskie pułki na wzgórzu Pustki, dominującym nad jedną z nielicznych w okolicy polskich wsi - Łużną.

Początek bitwy, dzięki znakomitej i nowatorskiej taktyce prowadzenia ognia artylerii, był pasmem sukcesów. Dość szybko zajęto dwie pierwsze linie okopów. Dopiero później pojawiły się kłopoty. Znów z pomocą przyszedł dowódca dywizyjnej artylerii, gen. Tadeusz Rozwadowski.

Polscy bogowie wojny

Początek wojennej kariery gen. Rozwadowskiego i przebieg bitwy pod Gorlicami z punktu widzenia krakowskich pułków opisuje Sławomir Zagórski w książce "Polscy bogowie wojny":

"Tuż po wybuchu I wojny światowej Rozwadowski, będąc już generałem-majorem, objął XII Brygadę Artylerii 12 Krakowskiej Dywizji Piechoty. Brał udział w ofensywie na wschód, odwrocie znad Sanu, walkach nad Wisłą, bitwach pod Zwoleniem i Kozienicami, a w końcu w walkach pozycyjnych nad Nidą. Wykorzystywał tam zdolności manewrowe pułków artylerii, które wpajał swoim oficerom jeszcze w Jarosławiu. Jednak nie te starcia przyniosły mu chwałę, a bitwa pod Gorlicami, podczas której jako jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy, wykorzystał metodę prowadzenia ognia zwaną później ruchomą zasłoną ogniową.

Dotychczas przygotowanie ogniowe kończyło się tuż przed opuszczeniem okopów przez piechotę. Ten moment ciszy wykorzystywał przeciwnik, aby wrócić na pozycje i otworzyć ogień w kierunku atakującej piechoty. Rozwadowski postanowił nie przerywać ognia po długim przygotowaniu, a powoli przesuwać go przed atakującą piechotą, nie dając w ten sposób przeciwnikowi czasu na ponowne zajęcie pozycji. 

O największych wodzach w naszej historii przeczytacie w książce "Polscy bogowie wojny". Książkę do nabycia z rabatem w księgarni wydawcy.

Zainteresował cię ten artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o tym, że nawet Niemcy podziwiali polską ofensywę nad Bzurą we wrześniu 1939 roku.

Dla żołnierzy piechoty taki sposób prowadzenia ognia artylerii był zaskoczeniem. Ppor. Plezia wspominał:

‘O godz. 8 akcja artylerii zaczęła słabnąć. Wojsko ogarnęła wściekłość na myśl, że oto znowu brakuje im amunicji, ostrzegli tylko nieprzyjaciela, a teraz, kiedy najbardziej potrzeba będzie wsparcia artylerii, to go zabraknie. Taki stan trwał do godz. 9.30. Wtedy stała się rzecz jeszcze nie widziana na froncie wschodnim: nagle cały odcinek mający być przedmiotem natarcia, zajęty okopami rosyjskimi - zadrgał, poruszył się, a ziemia zaczęła wybuchać kłębami kurzu, pyłu i dymu, bo oto artyleria położyła na nim zmasowany ogień, przenosząc go z jednego końca w drugi’.

Punktualnie o 10 piechota ruszyła do natarcia. Nowy sposób ataku wywołał niesamowite wrażenie na piechurach: 

‘Dech zamarł w nas, patrzących przez wieś na oddziały atakujące pozycje nieprzyjacielskie: wychodzą, idą, podchodzą - a w tem, gdy artyleria była zmuszona przenieść swój ogień wyżej, by nie razić własnych żołnierzy, w okopach pokazali się Moskale, lecz nie po to, by stanąć do walki. Czterogodzinne bombardowanie zdemoralizowało ich zupełnie. Skoro tylko mogli wychylić głowy ponad brzeg swych okopów - poddawali się’.

Również artylerzyści byli zdumieni nową taktyką. Franciszek Latinik, ówcześnie pułkownik, tak wspominał rozmowę z jednym z dowódców baterii:

‘Z ust jego słyszałem słowa: wyobraź sobie, ten szaleniec Rozwadowski kazał nam walić z haubic na 100 metrów przed własną piechotą, a potem w miarę postępowania piechoty, przenosić ogień (...) Cud, że naszej piechocie nic się nie dostało, ale Rosjanie nie śmieli głów z okopów wychylić. Potem pokazał mi zdjęcia lotnicze zestrzelonego przez artylerię wzgórza Pustki, istotnie lej koło leja (...). Wówczas nie zdawałem sobie sprawy z tego, że były to narodziny nowej taktyki artylerii’.

Wyłom, jaki poczyniła w rosyjskich liniach 12 Dywizja Piechoty spowodował przechylenie szali zwycięstwa na stronę państw centralnych. Podkreślano później znakomity kunszt artylerzystów i zmyślną taktykę, jaką obrał Rozwadowski podczas przygotowania artyleryjskiego. Wkrótce metoda znalazła się w austro-węgierskich i niemieckich regulaminach jako Feuerwalze, a do francuskiego trafiła jako barrage roulant. Powszechnie była używana przez wszystkie strony podczas II wojny światowej i w późniejszych konfliktach. Do dziś znajduje się we wszystkich regulaminach strzelań artyleryjskich. 

Kilka dni po zdobyciu wzgórza Pustki, podczas walk pościgowych, polskie pozycje pod Jarosławiem odwiedził cesarz niemiecki Wilhelm II. Zbiegiem okoliczności złożyło się, że w tym momencie Rosjanie rozpoczęli kontratak. Rozwadowski, nie bacząc na znakomitego gościa, natychmiast rzucił się do odparcia ataku. Zręcznie kierując ogniem podległych mu pułków, samym ogniem działowym powstrzymał natarcie. Będący pod wrażeniem udanej akcji Wilhelm II nadał Rozwadowskiego Krzyż Żelazny I klasy, który, jak wspominał sam zainteresowany, ‘austriackie sztaby mi gdzieś zeskamotowały’."

Pamięć

Bitwa pod Gorlicami zakończyła się 6 maja 1915 roku, kiedy połączone siły niemiecko-austro-węgierskie przekroczyły Wisłokę na północ od Jasła. Tego dnia padła ostatnia improwizowana rosyjska linia obrony i rozpoczął się ich odwrót z Karpat na linię Sanu i Dniestru. Do 15 maja Rosjanie zatrzymali się na linii Nowe Miasto-Sandomierz-Przemyśl-Stryj. C.K. armia była o krok od odzyskania swej najważniejszej twierdzy na wschodzie - Przemyśla. Do tego dnia wojska Trójprzymierza wzięły do niewoli ponad 140 tysięcy żołnierzy rosyjskich, zdobyły około 100 dział i 300 karabinów maszynowych.

W najcięższych walkach na wzgórzu Pustki poległo ponad 900 żołnierzy austro-węgierskich, z czego połowa była Polakami. Na dwóch cmentarzach położonych na stoku spoczywa w sumie 909 żołnierzy austro-węgierskich, 65 żołnierzy armii niemieckiej i 366 Rosjan. 

Pamięć o starciach na linii Karpat zachowała się w licznych wspomnieniach mieszkańców Beskidu. Głównie łemkowskich wspomnieniach z Bartnego, Regietowa, czy Smerekowca, gdzie usytuowane są cmentarze wojenne, rzadziej z polskich listów pochodzących z Gorlic i Łużnej. Liczne świadectwa zostawili polscy, czescy i austriaccy żołnierze walczący w 12 Krakowskiej Dywizji Piechoty. Na ich podstawie od 2010 roku w Sękowej odbywa się rekonstrukcja walk z maja 1915 roku.

O największych wodzach w naszej historii przeczytacie w książce "Polscy bogowie wojny". Książkę do nabycia z rabatem w księgarni wydawcy.

Zainteresował cię ten artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o tym, że nawet Niemcy podziwiali polską ofensywę nad Bzurą we wrześniu 1939 roku.

Ciekawostki Historyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy