Alupolon – polski cud techniki czy kolejny mit?

Tajemnica, jaka otaczała kuter KU-30, spowodowała narośnięcie wokół jego historii wielu mitów. Począwszy od tajemniczego „kosmicznego materiału”, z jakiego został zbudowany, a skończywszy na jego ponoć niezwykłych osiągach. Prawda jest dużo mniej tajemnicza...

Przez cały okres międzywojnia polskie flotylle rzeczne były przebudowywane i reorganizowane, by w razie ponownej wojny z Sowietami być gotowym na działania na kierunku wschodnim. Do czasu śmierci marszałka Piłsudskiego nikt nie brał na poważnie zagrożenia ze strony Niemiec. Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej nie była do takich działań przygotowana. Dopiero pod koniec 1938 roku rozpoczęto przygotowania do prowadzenia wojny przeciwko zachodniemu sąsiadowi.

Aby zaradzić odsłonięciu linii Wisły, 31 marca 1939 roku z Pińska wysłano na Wisłę jednostki, które miały zabezpieczać przeprawy mostowe na rzece. Z jednostek utworzono Oddział Wydzielony rzeki Wisły pod dowództwem komandora ppor. Romana Kanafoyskiego. W jego skład wchodził tajemniczy kuter KU-30.

Reklama

Alupolon

Po raz pierwszy w polskim szkutnictwie przy budowie okrętu wykorzystano duraluminium w Stoczni Modlińskiej. W latach 1931-1932 kuter Straży Granicznej ORP "Batory" miał z tego materiału wykonany pokład. Jednak nie okazało się to zbyt fortunnym rozwiązaniem - w słonej morskiej wodzie aluminium w połączeniu ze stalowym kadłubem tworzyło tak silne ogniwo galwaniczne, że już w 1933 roku wymieniono pokład, sterówkę i komin na stalowe.

Zanim jednak to nastąpiło, kierownictwo Marynarki Wojennej podjęło decyzję o budowie kilku jednostek z nowego stopu aluminium zwanego alupolonem. W III RP stop ten obrósł wieloma mitami. Pisano między innymi, że Niemcy, wiedząc o tajności jednostki, długo szukali jej wraku i samych konstruktorów. Do dziś pojawiają się opinie, że alupolon był lżejszy od wody (sic!), oraz że jego skład i technologia produkcji były ściśle tajna, dlatego brak zdjęć nawet zbudowanego kutra.

Prawda jest inna i dużo prostsza: dowódca Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej w Pińsku, komandor Witold Zajączkowski, wydał zakaz fotografowania jednostek, a także nakazał ściśle przestrzegać wszelkich zasad ochrony kontrwywiadowczej. Dlatego nie może dziwić fakt, że w czasie budowy nowego okrętu skrzętnie zbierano każdy fragment metalu, aby przedwcześnie nie zdradzić możliwości bojowych kutra. Bowiem sam alupolon nie stanowił żadnej tajemnicy, wbrew temu, czego chcieliby niektórzy autorzy.

Metal ten był wyrobem Walcowni Metali SA w Dziedzicach i stosowano go od kilku lat w polskim lotnictwie, między innymi przy budowie bombowca PZL 37 Łoś. O składzie chemicznym alupolonu można było przeczytać w "Kalendarzu Chemika 1939/40". Pisano, że stop składał się z: "Cu 3,5-4,5%; Mn 0,5%; Mg 0,5%; Si 0,2-0,25%, Fe do 0,2% i Al 94,3-95,3%", czyli głównie z glinu, miedzi, manganu, magnezu, krzemu i żelaza. Także sam proces produkcji nie stanowił żadnej tajemnicy. Opisano go dokładnie również w "Kalendarzu Chemika". Nawet po wojnie jawnie korzystano z alupolonu - bito z niego monety.

(Nie)zwykły KU-30

W marcu 1939 roku na Pinie odbyły się pierwsze próby stateczności i rozwijanej prędkości nowej jednostki. Wypadły one znakomicie i 31 marca ścigacz transportem kolejowym został przewieziony do Modlina. Tam w końcu kwietnia na Wiśle i Bugo-Narwi został poddany drugiej serii prób, podczas których, zgodnie z wspomnieniami marynarzy, z łatwością przekraczał prędkości rzędu 40 km/godz.

Okazało się przy okazji, że w czasie rozwijania dużej prędkości kadłub kutra tworzy kurtynę wodną, która zasłania sylwetkę okrętu przed wzrokiem wroga. Tak, całkowicie przypadkiem, "powstał" osławiony "pancerz wodny", który był testowany na Wiśle.

Ponoć żaden z około stu strzałów karabinowych nie przebił burty tej, płynącej z pełną prędkością, jednostki. Jednak nigdzie w dokumentach nie ma informacji o tej próbie - wspominają ją jedynie marynarze Flotylli Rzecznej.

Wojna obronna

We wrześniu 1939 roku KU-30 pod dowództwem bosmana Edwarda Adamoszka działał w ramach Oddziału Wydzielonego "Wisła". Najpierw w okolicach Fordonu, a później Torunia, gdzie ochraniał mosty na Wiśle. W kolejnych dniach płynął w górę rzeki mijając liczne mielizny. Po przybyciu do Modlina, KU-30 został przydzielony do 8 batalionu saperów, a kiedy uzupełniono paliwo i amunicję, rozpoczął działania w obronie czterech okolicznych mostów przed atakami Luftwaffe.

21 września bosmanmat Sosnowski, mimo ran, zgłosił zestrzelenie dwóch niemieckich bombowców, a 24 września - myśliwca. W sumie w czasie działań obronnych załoga zgłosiła 5 zestrzelonych samolotów przeciwnika. Jednak do dziś nie udało się ustalić, jakie były prawdziwe sukcesy jednostki.

Po wyczerpaniu amunicji i paliwa załoga zdecydowała się zatopić okręt. Po zdemontowaniu radiostacji marynarze zatopili jednostkę na Bugo-Narwi. 

Zaginiony

Przez kilka miesięcy Niemcy wydobywali z dna rzek polskie jednostki rzeczne. W końcu trafili też na wrak KU-30. Został on wydobyty wiosną 1940 roku i wywieziony do III Rzeszy, gdzie służył prawdopodobnie jako jednostka patrolowa. Istnieje kilka teorii jego dalszych losów, jednak nadal nie udało się określić, co się z nim stało.

Jedna z nich mówi, że został zatopiony w 1945 roku na Haweli. Inna, że spoczywa na dnie Wisły. Do dziś nie udało się ustalić wielu faktów dotyczących tego okrętu, a te, które są znane, obrosły w zbyt wiele mitów.

Tutaj możesz się dowiedzieć więcej o Flotyllach Rzecznych.

Źródła:

Jerzy M. Jażwiński; "Budownictwo Okrętowe i Gospodarka Morska" nr 9/1991

Józef Wiesław Dyskant; "Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej 1919-1939"; Warszawa 1994

Józef Wiesław Dyskant; "Oddział wydzielony "Wisła: zarys działań bojowych OW "Wisła" Flotylli Rzecznej we wrześniu 1939 r."; Warszawa 1982

Sławek Zagórski; "Polskije monitory i broniekat'eria"; Petersburg 2010

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy