„Naturalny” pech Rosji? Wybuch wulkanu na Kamczatce
Rosja ma pecha, czy natura zaczyna się od niej odwracać? A może słowiańska bogini Mokosz chce im utrudnić życie. Jedno jest pewne – Rosję zaczyna nawiedzać pasmo nieszczęść.
Natura coraz bardziej wdaje się we znaki Rosjanom. Wcześniej (w marcu) inwazję na Ukrainę mocno przyhamowały błota powstałe wskutek Rasputicy. Następnie wschodnią Ukrainę nawiedziły bardzo silne mrozy, podczas których rosyjskie czołgi zamieniały się w zamrażalki. W połowie kwietnia Rasputica nadeszła po raz drugi, krzyżując plany drugiej fali rosyjskiej agresji na Donbas.
Obecnie Rosję trawią wielkie pożary. Alarmy ogłoszono od obwodu kaliningradzkiego aż po Syberię (cała rozpiętość kraju). Rosyjskie służby ogłosiły, że straciły kontrolę nad ogniem.
Do tego doszedł także wybuch stratowulkanu na Kamczatce.
Wulkan Karymsky wybuchł 19 kwietnia. Pierwsze eksplozje wyrzuciły popiół na wysokość około 10 kilometrów. Obecnie pióropusz osiąga 5 km wysokości. Powstała wskutek pierwszej eksplozji chmura popiołów przesuwa się na północy wschód, południe i południowy wschód. Rozpościera się na przestrzeni 505 na 130 km i ma wysokość prawie 9 km. Chmura popiołów zdążyła się oddalić od wulkanu na ponad 300 km.
Wulkan nadal jest aktywny. Podczas kolejnych wybuchów popiół może być wystrzeliwany na wysokość nawet do 12 km.
Wcześniej KVERT poinformował, że w dniach 9 i 11-12 kwietnia nad wulkanem Karymskim była widoczna anomalia termiczna, co zwiastowało możliwość erupcji.
Aktywność tego wulkanu może mieć duży wpływ na międzynarodowy i lokalny ruch lotniczy. Dlatego też na początku erupcji ogłoszono czerwony stan alarmowy, który obecnie zmieniono na status "pomarańczowy".
