iPhone - prawie jak Paris Hilton

W nieodległej przeszłości chyba każdy natknął się na lawinę newsów o dwóch wydarzeniach: premierze telefonu firmy Apple i kryminalnych perypetiach dziedziczki fortuny Hiltonów.

Wiadomości te były nam serwowane w takiej ilości i z takim uporem, że można odnieść wrażenie, że były to najważniejsze wydarzenia tego roku.

W przypadku iPhona można tylko pochylić czoło przed majstersztykiem działu PR firmy Apple. Firma musi zdobyć rozgłos wprowadzając na rynek nowy produkt. Zasady tej gry są jasne.

Natomiast fenomen zakresu i intensywności informacji o rozpieszczonej miliarderce mnie przerasta.

Głównie dlatego, że sam z pogardliwym uśmieszkiem, ale jednak śledziłem rozwój wypadków. Myślę, że rozgłos medialny przerósł znacznie oczekiwania speców zatrudnionych przez "Hiltonównę" do promocji własnej osoby. Na szczęście w mediach zadziałał odruch samokontroli. Pierwsza "Nie!" powiedziała prezenterka Mika Brzeziński córka Zbigniewa Brzezińskiego doradcy prezydenta Cartera. Jej protest spotkał się z należną wdzięcznością i entuzjazmem.

Globalne media cierpią na napady histerii. Szybkość i łatwość przepływu informacji mają swoją ciemną stronę , nie tylko w postaci szumu medialnego - nadmiaru informacji. Media zaczynają się po prostu ścigać między sobą w ramach tego tylko jednego wydarzenia. Miarą sukcesu zamiast pluralizmu informacyjnego jest ilość informacji o pojedynczym fakcie.

Reklama

Odwołując się do uczuć patriotycznych chciałbym podkreślić, że i my nadążamy za trendami globalnymi. Polskie media trawi permanentna histeria, przy której blednie zarówno marketing najnowszego dziecka Apple, jak i sława panny Hilton. Jest to opowieść o koalicji rządowej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: firmy | Apple | Paris Hilton | iPhone | paris
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama