Miłość mojego życia

Wszystko zaczęło się 8 lat temu na studiach. Byliśmy młodsi niż teraz, bardziej zwariowani i spontaniczni. Poznaliśmy się u kolegi na imprezie.

Wszystko zaczęło się 8 lat temu na studiach. Byliśmy młodsi niż teraz, bardziej zwariowani i spontaniczni. Poznaliśmy się u kolegi na imprezie.

Cała reszta potoczyła się bardzo szybko, Zamieszkaliśmy razem w akademiku, wspólne śniadania, kolacje. Razem zdawaliśmy egzaminy. Wspólne wakacje i święta. Jednym słowem wszystko robiliśmy razem.

Pierwsza praca, pierwsze mieszkanie i samochód. Wszystko wydawałoby się w porządku, kochaliśmy się bardzo. Aż do wyjazdu do Anglii, gdzie niestety moja ukochana poznała innego. Od 2 tygodni nie jesteśmy już razem. Oświadczyła mi, że brakowało jej chemii w naszym związku i nie czuje się szczęśliwa. Wprawdzie mówi, że kocha mnie nadal, ale jak przyjaciela i nic już nas nie łączy.

Reklama

Ja ją wciąż kocham i wiem, że to jest jedyna miłość mojego życia. Oznajmił mi jednak, że odchodzi. Byłem wściekły i czułem się oszukany, ale później pomyślałem, że jedyne co się liczy to to, żeby była szczęśliwa. Dlatego pozwoliłem jej odejść a samemu cierpieć. Jestem ciekaw opinii innych, czy zrobiłem dobrze, czy może jestem palantem, który pozwolił odejść kobiecie, którą kocha!

Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów. Liczymy na Waszą pomoc. Wiele osób potrzebuje rady i wsparcia, więc pomóżmy sobie nawzajem.

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelników - napisz do nas!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy