James Harrison: Człowiek o złotym ramieniu

11 maja 2018 roku teoretycznie był podobny do wielu innych piątków w życiu Jamesa Harrisona. Mężczyzna od kilkudziesięciu lat średnio trzy razy w miesiącu oddawał osocze ze swojej krwi. Jednak tym razem separator do jego ręki podłączono po raz ostatni. - To dla mnie smutny dzień. Koniec długiego biegu - skomentował 81-latek, który właśnie przekroczył limit wiekowy ustalony dla krwiodawców w Australii.

Dlaczego to taka zła wiadomość? Dzięki Harrisonowi wytworzono ponad trzy miliony szczepionek zapobiegających tzw. konfliktowi serologicznemu u noworodków. 

Dochodzi do niego wtedy, gdy ciężarna z ujemną grupą Rh spodziewa się potomka z Rh dodatnim. Jeśli do krwiobiegu matki dostanie się chociaż odrobina krwi o dodatnim układzie antygenów, jej organizm uznaje czerwone krwinki płodu za niebezpieczeństwo i produkuje przeciwciała, by się ich pozbyć. Może to doprowadzić do poronienia, uszkodzenia mózgu dziecka lub śmiertelnej anemii u noworodka.

Reklama

Układ odpornościowy kobiety przed tą reakcją może powstrzymać zastrzyk z immunoglobuliny anty-D. Do jego stworzenia potrzebna jest jednak rzadka grupa krwi - dokładnie taka jak u Harrisona. 

- Każda torebka krwi jest cenna, ale krew Jamesa jest szczególnie wyjątkowa. Wszystkie partie leku anty-D, które kiedykolwiek powstały w Australii, zostały zrobione z użyciem jego krwi. W naszym kraju ponad 17% kobiet jest zagrożonych konfliktem serologicznym, więc James pomógł ocalić życie mnóstwa maluchów - wyjaśnia Jemma Falkenmire z Australijskiego Czerwonego Krzyża.

Jak rozpoczęła się przygoda Harrisona z krwiodawstwem? W wieku 14 lat przeszedł poważną operację klatki piersiowej, wymagającą przetoczenia krwi. Gdy zrozumiał, że przeżył jedynie dzięki ofiarności anonimowej osoby, obiecał sobie, iż pójdzie w jej ślady. Lekarze przypuszczają, że niezwykłość krwi Jamesa może być właśnie efektem tamtej transfuzji. 

- Nazywają mnie bohaterem, lecz ja uważam, iż oddawanie krwi to po prostu jeden z moich "talentów". Prawdopodobnie jedyny - wyjaśnia skromny 81-latek, który w 1999 roku otrzymał Order Australii, czyli najwyższe odznaczenie przyznawane za zasługi dla tego kraju. 

Ze statystyk wynika, że w ostatnich 60 latach liczba australijskich noworodków umierających z powodu choroby hemolitycznej zmniejszyła się niemal stukrotnie. 


Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy