Skijoring: Narty są niebezpieczne? Spójrz na to

Jeśli stok narciarski kojarzy ci się w pierwszej kolejności połamanymi nogami, to lepiej zakończ lekturę tego artykułu. Nadal tu jesteś? To uważaj, bo skijoring może ci się spodobać...

Skijoring to sport, którego zasady nie są skomplikowane. To na dobrą sprawę wyścigi narciarzy ciągniętych przez zwierzęta - konie lub psy - albo pojazdy zdolne do poruszania się po śniegu.

Kiedy w grę nie wchodzą konie mechaniczne, to zawody takie można uznać za całkiem bezpieczne. Jednak zamiana szczekającego zaprzęgu na ryczący silnik motocykla crossowego sprawia, że zaczynamy mieć do czynienia z zupełnie inną dyscypliną, co też świetnie obrazuje ten film.

Prędkość, adrenalina i niebezpieczeństwo - zmotoryzowany skijoring to po prostu hardcore. Kiedy w grę zaczynają wchodzić konie mechaniczne, liczba zmiennych, jakie odpowiedzialne są za zwycięstwo lub też utrzymanie się przy życiu, dramatycznie wzrasta.

Reklama

Zawodnik nie może polegać wyłącznie na swoich umiejętnościach. Liczy się także to, jak za kierownicą radzi sobie motocyklista. Do tego dochodzi również zamieszanie na torze, "niespodzianki", jakie mogą znaleźć się na trasie, i tak z pozoru prozaiczna sprawa jak śnieg wyrzucany spod kół motoru, który nieustannie ląduje na twarzy trzymającego linę narciarza.

O wypadek podczas wyścigu nie jest trudno. To jednak nie zniechęca amatorów zimowych szaleństw do spróbowania swych sił w skijoringu. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że ta dyscyplina nie należy do najmłodszych.

Nazwa skijoring wywodzi się od norweskiego snörekjöring, co w wolnym tłumaczeniu oznacza "powożenie na sznurze".

Poruszanie się na nartach ciągniętych przez zwierzęta było praktykowane w krajach północnych od setek lat. Pierwsze zapiski o sportowym charakterze tej czynności pochodzą z XIX wieku. Skijoring w "konnej" odmianie był na tyle popularny, że w 1928 roku uczyniono z niego pokazową dyscyplinę na II Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w szwajcarskim Sankt Moritz.

W drugiej połowie XX wieku sportowcy zaczęli na poważnie eksperymentować ze zmotoryzowanymi zaprzęgami. W końcu do ciągnięcia narciarzy - lub też żołnierzy, bo i takie przypadki zna historia - nadawały się zarówno motory, małe samochody, skutery śnieżne, a nawet... gąsienicowe pojazdy wojskowe, takie jak szwedzki Bandvagn.

Jeżeli zwyczajne wypady na narty zapewniają ci za mało adrenaliny, to próbując skijoringu z pewnością nie będziesz mógł narzekać na brak wrażeń!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: narty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama