Louis Vuitton Cup - finały, wyścig 5

- 5:0 dla TNZ to wynik jakiego tutaj nikt się nie spodziewał. Dzisiejszy wyścig odbył się przy małym wietrze, który stawiał jak zwykle trudne zadanie przed taktykiem i strategiem - komentuje Karol Jabłoński.

- Teamy pogodowe typowały prawą stronę pierwszej halsówki jako lepszą i wielkim pytaniem było, jak sternicy rozegrają fazę przedstartową i jak wielką cenę zapłaci jacht, który pożegluje jako pierwszy w prawo. Na pierwszy rzut oka Luna Rossa startując z nawietrznej strony rywala miała doskonałą pozycję, ale niestety, dystans po zawietrznej do jachtu nowozelandzkiego był zbyt mały, aby przy tym słabym wietrze Włosi mogli przez dłuższy okres utrzymać tę samą szybkość i żeglować równolegle do przeciwnika. To zmusiło ich do wykonania zwrotu przez sztag na hals lewy, a Kiwi wykonali ten sam manewr dosłownie około 25 sekund później w mocnej, pod względem taktycznym, pozycji - relacjonuje polski sternik.

Reklama

Decydujący moment

- W związku z tym, że oba jachty żeglowały blisko siebie, w podobnych szkwałach, jedyną nadzieją dla Włochów była około 10-stopniowa zmiana wiatru w prawo, która umożliwiłaby im zyskanie większej przewagi przed wykonaniem zwrotu na prawy hals. W tych warunkach wietrznych minimalnym dystansem jest przewaga około 45 metrów i trzeba ją zyskać najpóźniej na 2 minuty przed osiągnięciem "starbord layline". W przeciwnym razie stanie się to, co stało się nie tylko w tym wyścigu. TNZ zrobił "leebow", czyli podłożył się Luna Rossie, która już żeglowała prawym halsem i po upływie krótkiego czasu Torben Grael nie miał innego wyjścia, jak podjęcie decyzji o wykonaniu zwrotu. Był to moment decydujący, bo w tym przypadku TNZ wykona podobny manewr 25 sekund później, w bezpiecznej pozycji i będzie kontrolował wyścig - wyjaśnia Jabłoński.

Przyjęte z niedowierzaniem

- Górny znak okrążyli z przewagą 20 sekund, Włosi atakowali do końca, ale Kiwi żeglowali bardzo mądrze taktycznie, zachowując zimną krew w momentach kiedy Luna Rossa zbliżała się bardzo - kontynuuje sternik. - Był to niewątpliwie najbardziej zacięty i pasjonujący mecz finałowy, który do tej pory oglądaliśmy.

- 5:0, 5:0, 5:0 to najczęściej powtarzane z niedowierzaniem słowa... - śmieje się Jabłoński.

- W godzinę po zakończeniu ostatniego wyścigu, odbyło się zakończenie regat Louis Vuitton Cup, w których DESAFIO ESPANOL i ja odnieśliśmy wielki sukces zajmując TRZECIE miejsce - dodaje nasz sternik.

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: wyścig | louis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy