Karol Jabłoński komentuje

W miarę możliwości czasowych postaram się pisać krótkie komentarze z każdego wyścigu finałowego LVC. Mam nadzieję, że będziecie czytać je z zainteresowaniem, bo nacisk będę kładł na najważniejsze aspekty decydujące o zwycięstwie lub porażce.

Był to bardzo ciasny wyścig, największa odległość między jachtami przy okrążaniu znaków wynosiła 12 sekund. Oglądając go odniosłem wrażenie, że Team New Zealand czuł się komfortowo prowadząc z tak małą przewagą. Luna Rossa natomiast na kursie z wiatrem miała bardzo ograniczone możliwości ataku, ale też nie żeglowała wystarczająco agresywnie.

Decydujący był start i wybór korzystnej strony. Fazę przedstartową James pożeglował bardzo pasywnie, już pierwszy "dial up" był bardzo pasywny. Nie ma się co dziwić, stawka jest bardzo wysoka i głównym kluczem do sukcesu dla obu sterników będzie "równy" start, który pozwoli na równą walkę na trasie.

Reklama

Dzisiaj było widać, że aftergard TNZ wyraźnie chciał żeglować w prawą stronę trasy, a Dean idealnie rozegrał ostatnie 2 minuty przed sygnałem startu, co pozwoliło mu zrealizować plany taktyczne. Mimo tego, że w pierwszych minutach wyścigu wyświetlany na ekranach wirtualny dystans między jachtami faworyzował włoski zespół, to w rzeczywistości Kiwi minuta po minucie zyskiwali cenne metry.

Po wykonaniu pierwszego zwrotu przez sztag mieli około 30 m przewagi i Torben Grael nie miał innej możliwości jak tylko "podłożyć" się. Jacht TNZ znajdował się w bardzo mocnej pozycji, Luna Rossa, minimalizując straty ,pożeglowała do tzw. "port lay line" i okrążyła pierwszą boję ze stratą około 12 sekund, tzn. około 40 metrów. Jest to dużo i mało, ale na pewno była to przewaga, która zadowolała TNZ. W rzeczywistości jest niezmiernie ciężko stracić prowadzenie na kursie z wiatrem, jeżeli żegluje się szybko i nie robi błędów. Zbliżyć się, nadrobić dystans to nie wszystko, wyprzedzić rywala to zadanie bardzo trudne, bo jacht prowadzący ma wiele możliwości taktycznych, aby obronić prowadzenie. To takie bardzo zaawansowane szachy na wodzie, które nie mają miejsca tylko w fazie przedstartowej ale podczas trwania całego wyścigu.

Włoski team cały czas atakował, starał się zmusić rywala do zrobienia jakiegoś małego błędu, ale Kiwi spokojnie kontrolowali przebieg wyścigu aż do linii mety, którą przekroczyli z przewagą zaledwie kilku sekund. Według mnie ich prowadzenie nigdy nie było zagrożone.

Luna Rossa żeglowała na kursach z wiatrem zbyt pasywnie. Zbyt asekuracyjny był też start Jamesa. Według mnie, tylko bardziej agresywne starty w wykonaniu australijskiego sternika mogą dać Luna Rossie małą przewagę w pierwszej fazie wyścigu, co diametralnie zmieni sytuację, bo wtedy Kiwi będą musieli atakować.

Jachty obu zespołów żeglują z podobną szybkością, załogi prezentują ten sam poziom wyszkolenia technicznego i pod względem siłowym nie ustępują sobie niczym. Faktorem decydującym o sukcesie będzie dobry start i żegluga w stronę, z której przyjdzie korzystna zmiana wiatru. To nic nowego w żeglarstwie, większość to od razu stwierdzi, ale warunki wietrzne w Walencji są bardzo skomplikowane i wytypowanie tego, skąd przyjdzie pierwsza zmiana w ciagu 3 lub 4 minut po starcie jest bardzo skomplikowane, a przecież każda błędna decyzja teamu pogodowego ma olbrzymi wpływ na sukces.

Luna Rossa, aby wygrać ten finał, musi wygrywać starty. Jeżeli oba jachty będą przekraczały linię startu jednocześnie, to według mnie TNZ ma większe szanse na awans do finału regat o Puchar Ameryki, ale ja też mogę się mylić... Życzę przyjemnego oglądania dalszych wyścigów.

Pozdrawiam serdecznie z Walencji,

Karol

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: start | Karol
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy