Diana: wpadam w amok

- Jak już się wciągnę, to o niczym innym nie myślę. Wpadam w jakiś amok i tylko góra-dół, góra-dół! - pisze Diana w drugiej części dziennika wycieczki do Les 2 Alpes.

Dziś zaliczyłam kolejny idealny dzień na stoku, niebo bez jednej chmurki. Skocznie zostały otwarte dosyć późno, więc zaczęliśmy od jibbów i mikro skoczni. Jak to zwykle na początku, fun ridin?! Po pierwszym przejeździe zorientowałam się, że brakuje śrubek w wiązaniu trzymającym high back, przez co lekko mi noga latała. Już myślałam, że trzeba będzie spisać dzień na straty, ale kolega podsunął sprytny pomysł: spięcie luźnej części za pomocą trytytek.

Patent okazał się znakomity, wiązanie trzymało nawet na dużej skoczni. Następnie krótka sesyjka na American Kickers i - gdy tylko otworzyli Big Air - jazda na dużą hopę! Szczerze przyznam: pierwszy lot lekko mnie zdziwił, bo poleciałam dużo wyżej niż na poprzednim treningu w Les 2 Alpes. Okazało się, że podloopowali skocznię, czyli podostrzyli kąt wybicia.

Reklama

Parę skoków nie wyszło i już chciałam odpuścić temat. Z nerwów aż mnie telepało. Do tego skocznia okazała się większa niż kilka tygodni temu, dlatego troszkę bałam się na niej kręcić. Po lekkim uspokojeniu dałam sobie jeszcze jedną szansę. Stanęłam na górze najazdu i pomyślałam: ?Pieprzę to, nie będę pipą, jadę na maxa!!!?. Hmm, zaklęcie pomogło. Zaczęło mi się dobrze śmigać, siadł też nowy trick - Frontside 360 Stalefish, także niedziela jak najbardziej na plus. Poziom adrenaliny został wyrównany. Już nie mogę się doczekać jutra!

Diana

Diverse Extreme Team
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy