Błażusiak odjeżdża rywalom coraz dalej

Tadeusz Błażusiak, zawodnik fabryczny KTM, wygrał GP Włoch i jest liderem Pucharu Świata w halowym enduro. Polak wygrał w fantastycznym stylu nie tylko z konkurentami, ale także samym sobą, gdyż wystartował z kontuzjowanym kolanem.

We włoskich zawodach, Błażusiak nie miał sobie równych. Zaczęło się od czasówki, w której Polak "wykręcił" rekordowy czas okrążenia - jako jedyny z całej stawki przełamał granicę 1 min 20 sekund - wykręcając niesamowite 1:15.969. Na kolejnymi miejscu uplasował się Szwed Joachim Ljungren z pięciosekundową stratą do Polaka.

Gładko przez kwalifikacje

Po doskonałej czasówce, "Taddy" pewnie wygrał kwalifikacje. Wyprzedził drugiego w swojej grupie kwalifikacyjnej Dougiego Lampkina aż o 32 sekundy.

- Nie czułem się rewelacyjnie podczas pierwszego trening na czas, ale po krótkiej chwili złapałem rytm i wszystko zagrało idealnie - wyjaśnia Błażusiak. Szczerze mówiąc naprawdę dużym wyzwaniem dla mnie były wszystkie prawe zakręty - ponieważ nie mogłem używać prawej kontuzjowanej nogi - kontynuuje.

Reklama

Trzy finałowe starcia

Po tak dobrym początku zawodów przyszedł czas na trzy wyścigi finałowe (Grand Prix w Halowym Enduro składa się zgodnie z regulaminem FIM z 3 finałów - formuła jest podobna do Motocrossu). Pierwszy finał należał w pełni do Polaka. Tadeusz objął prowadzenie po rewelacyjnym starcie i nie oddał go aż do mety.

Kosztowny upadek

Drugi finał również zakończył się zwycięstwem Tadeusza, ale jego przebieg nie był tak "różowy" jak poprzedni. Błażusiak wystartował drugi z bramek, tuż za zeszłorocznym zwycięzcą Pucharu Świata - Ivanem Cervantesem. W jednym z zakrętów, Polak przymierzający się do wyprzedzenia Cervantesa dostał prosto w kask ogromną ilością błota, które wyleciało z pod koła Cervantesa. Błoto szczelnie zakleiło gogle Błażusiaka, który nic nie widząc "przestrzelił" zakręt. Co więcej, nie mogąc sobie pomóc prawą nogą w zakręcie (naderwane więzadła kolanowe) "Taddy" z impetem uderzył w ziemię na ostrym kamienistym zakręcie. Ten upadek kosztował Tadeusza kilka pozycji, ale jak na górala przystało, szybko pozbierał się z ziemi i zaczął gonić liderów. W fenomenalnym stylu odrabiał stratę i kolejno wyprzedzał konkurentów. Przy wiwacie publiczności Tadeusz przejechał linię mety, jako pierwszy.

Pewne zwycięstwo

Trzeci finał również należał do Polaka, który wystartował z bramek na drugiej pozycji, a następnie bezpiecznie objął prowadzenie spokojnie dowożąc je do mety.

- Nie chcę brzmieć, jakbym narzekał, ale naprawdę start w Pucharze Świata z bardzo bolesną kontuzją kolana nie jest łatwy - powiedział po zawodach Błażusiak. - Jestem bardzo zadowolony z przebiegu zawodów, ale nie był to dla mnie łatwy start. Dwa tygodnie nie siedziałem na motorze i cały ten czas przeznaczyłem na rehabilitację kolana - dlatego przyjazd do Włoch i wygrana wszystkich trzech finałów jest dla wielką radością - dodaje.

Na podbój Australii

W przyszłym tygodniu Tadeusz Błażusiak wylatuje na Antypody. Pierwsze dwa tygodnie przeznaczy na rehabilitację kolana, a następnie "zaatakuje" australijskie tory motocrossowe.

Klasyfikacja Grand Prix Włoch:

1. Tadeusz Błażusiak - POL, KTM

2. Ivan Cervantes - ESP, KTM

3. Joakim Ljungern - SWE , Husaberg

Klasyfikacja generalna Pucharu Świata (po dwóch rundach):

1. Tadeusz Błażusiak 90 pkt.

2. Ivan Cervantes 58 pkt.

3. Joakim Ljungren 44 pkt.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: Stylu | finał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy