5 rzeczy bez których Freestyle Motocross byłby niemożliwy

Freestyle Motocross to sport, który budzi wielkie emocje zarówno wśród fanów, jak i samych zawodników. Widzowie, którzy choć raz wiedzieli na żywo zawodnika przelatującego do góry nogami na wysokości niemal trzeciego piętra, pewnie nieraz zastanawiali się co trzeba mieć w głowie, żeby uprawiać tak szalony sport. Tym bardziej, że dzięki innowacyjności riderów sport non stop idzie do przodu i pojawiają się coraz bardziej nieprawdopodobne ewolucje. Czasy, kiedy w FMX chodziło tylko o zabawę, a salto w tył na motocyklu wydawało się czymś niewykonalnym, dawno minęły. Co więc trzeba mieć, aby przy tak wysoko ustawionej poprzeczce, nadal uprawiać ten sport?

1. Pasja.

Jak w każdym sporcie, bez zajawki nie ma rezultatów. Trzeba coś naprawdę kochać, aby po kolejnym upadku, kolejnej kontuzji i długotrwałej rehabilitacji wsiąść ponownie na motocykl i ryzykować tym samym. Kiedyś czołowym zawodnikom uprawiającym Freestyle Motocross zadano z pozoru proste pytanie: dlaczego jeździsz? Odpowiedzi różniły się między sobą, ale sens był jeden: ponieważ to kocham i to jest moje całe życie - po to budzę się każdego ranka. Dlatego jeśli nie czujesz motocrossowego bluesa to nawet nie myśl, że twój motocykl zawiezie cię gdzieś dalej, niż na lokalny tor.

Reklama

2. Cierpliwość i dyscyplina.

Jak w każdym profesjonalnym sporcie bez silnej woli ani rusz. Dodatkowo Freestyle Motocross to dość kontuzjogenny sport, więc powrót po każdej z nich wymaga cierpliwości i dyscypliny nie tylko podczas rehabilitacji. Dodatkowo te dwie cechy przydają się podczas treningów. Trzykrotny Mistrz Świata Remi Bizouard, który znany jest z niesamowitego stylu i perfekcji wykonania, tak opisywał swoje treningi: "Kiedy pracuję nad jakimś nowym trickiem katuję go do basenu z gąbkami tak długo, aż jestem pewien, że wyląduję go na dirt. Następnym etapem jest ponowne powtarzanie tego tricku na twarde lądowanie, do momentu kiedy wiem, że w każdych warunkach będę w stanie go dobrze i bezpiecznie wykonać. Na samym końcu dopiero szlifuję styl, czyli to jak długo wytrzymam w danej ewolucji i sprawię, że będzie wyglądała podręcznikowo." Brzmi nudno? Może, ale Remi w ten sposób unika wielu przykrych niespodzianek. Zresztą nie bez powodu jest posiadaczem trzech tytułów mistrzowskich i nadal znajduje się w ścisłej czołówce światowej.

3. Luz. Pomimo tego, że FMX stał się bardzo wymagającym sportem, a zawodnicy, którzy chcą osiągać dobre rezultaty muszą stale dbać o formę i przestrzegać zdrowej diety, są to jedni z najbardziej wyluzowanych ludzi. Dlaczego? Wywodzący się z różnych środowisk, różnych krajów, a nawet kontynentów zawsze znajdą wspólny język z innymi ludźmi i niejednokrotnie zarażą swoim nieskrępowanym poczuciem humoru. Zawodnicy spędzają całe godziny na treningach, podróżach i zawodach, dlatego też, kiedy mogą wyluzować to właśnie to robią. Poza tym każdy z nich właśnie spełnia swoje życiowe marzenie, a ich praca jest ich pasją, więc po co się stresować?

4. Wyobraźnia.

FMX rozwija się właśnie dlatego, że zawodnikom nie brakuje wyobraźni i pomysłowości. Pierwsze tricki powstawały jeszcze w latach 90-tych XX wieku, kiedy znudzeni wyścigami motocrossowymi zawodnicy próbowali podczas krótkich skoków wykorzystać dodatkowo ręce i nogi, no i oczywiście zdobyć większy aplauz publiczności. Kiedy w 2000 roku mąż Pink Carey Hart podjął (nieudaną) próbę wykonania salta w tył na pełnowymiarowym motocyklu wszyscy pukali się w głowę. Ale Freestyle Motocross zmienił się od tego momentu na zawsze, a Święty Graal FMX’u stał się nagle mniej odległy niż kiedykolwiek przedtem. Kolejni zawodnicy uczyli się Backflipa i dodawali do niego swoje kombinacje, a w 2006 roku Travis Pastrana wylądował pierwszego na świecie podwójnego Backflipa. Niemal dziesięć lat później od pierwszego salta w tył, kiedy wydawało się, że w FMX powiedziano już wszystko, zawodnicy zaczęli nieśmiało prezentować swoje tricki z wykorzystaniem quarterpipe’a oraz własnego ciała - tzw. body variale. Te ewolucje zaliczane już do nowej generacji zdobywają serca widzów na całym świecie i coraz więcej zawodników je wykonuje. Co będzie następne? A któż to wie? W końcu "sky is the limit".


5. Strach.
Tak, to nie błąd. Właśnie strach. Strach jest częścią tego sportu i to on pozwala, w zdrowej dawce, poprawnie ocenić ryzyko. Ale z drugiej strony, jeśli nie przezwycięży się strachu, to będzie on kontrolował wszystko co robicie. Jak zawodnicy sobie z nim radzą? Daredevil naszych czasów i rekordzista świata Robbie Maddison uważa, że trzeba wierzyć w samego siebie i zapomnieć o strachu, po prostu na jakiś czas odłożyć go na bok. Wtórują mu inni zawodnicy, którzy uważają, że jeśli nie uda się opanować strachu, to wtedy wszystko pójdzie zupełnie odwrotnie, niż się pierwotnie zaplanowało. Mistrz Świata z 2006 roku Mat Rebeaud: "Kiedy zaczynasz przejazd, nigdy tak naprawdę nie wiesz, czy go ukończysz. Musisz być przygotowany na to, że sprawy pójdą źle, ale tuż przed samym startem powinieneś oczyścić swój umysł i zmienić strach w adrenalinę."

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy