Rosyjski Popeye. Jego bicepsy wypełnia synthol

Rosjanin to kolejna nieświadoma ofiara syntholu, zwanego także "olejem śmierci" /East News
Reklama

Nie tak dawno był jeszcze całkiem anonimowy, lecz dziś ma 40 tysięcy fanów na Instagramie i na swoim koncie wiele czołówek w lokalnych gazetach. 21-letni Kirył Tereszyn z miasta Pjatigorsk w południowo-zachodniej Rosji stał się internetową sensacją po tym, jak postanowił stać się kolejnym żywym wcieleniem kreskówkowego Popeye'a.

Mowa oczywiście o gigantycznych bicepsach młodzieńca, które powiększył w zaledwie kilka dni. Obwód? 60 centymetrów. Imponujące? Nie do końca. W środku, zamiast mięśni, jest bowiem synthol, specyfik znany jako olej śmierci...

Kirył, znany na Instagramie jako k1rya26rus vel s_1_a_c_k_3_r, postanowił zmodyfikować swoje ciało po wyjściu z wojska, latem tego roku. Pierwsze zdjęcie na nowe konto wrzucił 28 października. Od tamtego czasu swoim fanom (a uzbierał ich już ponad 40 tysięcy) serwuje nowe zdjęcia i filmy, na których pręży olejowe muskuły.

Tereszyn opowiada, że injekcji dokonywał przez 10 dni. W tym czasie powiększył obwód bicepsa o 26 centymetrów. Pierwsze dawki, zawierające 250 mililitrów syntholu nie przyniosły zadowalających go rezultatów, więc strzykawkę napełniał jeszcze kilka razy.

Nietrudno chyba się dziwić, że wyczyn Rosjanina budzi bardzo skrajne reakcje. Jeden z lekarzy, Jurij Serebranski ostrzega go wprost, że taka "kulturystyczna" obsesja może skończyć się katastrofą.

"Chłopak może stracić czucie w ramionach. Mięśnie zamienią się w ciężki balast i nie będą miały siły, aby podnieść cokolwiek. To prosta droga do kalectwa" - mówi.

Reklama

Wtóruje mu zawodowy kulturysta, Kirył Syczew. "Po twarzy tego gościa widać, że nie jest do końca zdrowy. On potrzebuje poważnej pomocy. Nie tylko odsączenia oleju i detoksu krwi, ale także pomocy psychiatrycznej" - apeluje.

Do napompowanego syntholem 21-latka takie słowa jednak nie docierają. A jeśli docierają, to traktuje je jako przejaw zazdrości. Nie dość, że nie zamierza zgłosić się po pomoc lekarską, to na dodatek zapowiada, że to dopiero początek jego kariery kulturystycznej, usłanej sukcesami i rekordami.

"Żeby osiągnąć imponujące rozmiary, potrzebujesz litrów syntholu. Gdy zacząłem go sobie wstrzykiwać, miałem gorączkę dochodzącą do 40 stopni. Leżałem w łóżku, czułem, że zaraz umrę. Ale już wszystko w porządku" - chełpi się Tereszyn.

"W porządku" to jednak określenie co najmniej nie na miejscu, gdyż poważna infekcja może się przytrafić każdego dnia. Ramiona Rosjanina są bowiem nabrzmiałe, sine, a skóra popękana. Nie mówiąc już o tym, że mięśnie z trudem dźwigają dwie opasłe bańki oleju, a proporcje ciała mężczyzny zostały całkowicie zaburzone.

Czytaj także:

Synthol - olej śmierci

Chodzący powtór - jego mięśnie to olej śmierci

Chciał być ogromny. Przez synthol omal nie stracił rąk!

Arlindo de Souza - największe sztuczne mięśnie świata

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy