“Kto za to wszystko płaci?" to obok “a po co oni tam jadą?" najczęstsze pytanie stawiane himalaistom przez osoby, które z górami, szczególnie wysokimi, mają niewiele wspólnego i patrzą na wspinaczkę jak na fanaberię grupki zapaleńców. Przedstawiamy najczęstsze źródła finansowania wypraw.
Nirmal Purja. Nazwisko Nepalczyka było jednym z najgorętszych w świecie himalaizmu w kończącym się roku. Wspinacz i były komandos zdobył komplet czternastu ośmiotysięczników w zaledwie 189 dni!
Swoją błyskawiczną podróż po Koronę Himalajów i Karakorum rozpoczął 23 kwietnia 2019 roku, gdy stanął na szczycie Annapurny (8091 m.). Pół roku później, a dokładnie 29 października, zdobył ostatni z najwyższych szczytów świata - Shisha Pangmę (8013 m.).
Wspomnijmy tylko, że poprzednim rekordzistą był Koreańczyk Chang-Ho Kim, który zaliczył komplet ośmiotysięcznych kolosów w siedem lat, dziesięć miesięcy i sześć dni, wyprzedzając naszego Jerzego Kukuczkę o kilkadziesiąt dni.
Czy Nirmal Purja dokonałby tej sztuki bez gigantycznego zaplecza finansowego? Mowy nie ma! Jak sam pisze na swoim blogu tylko wejście na Mount Everest to wydatek rzędu 25-30 tysięcy funtów na osobę, z czego jedna trzecia to opłata administracyjna zezwalająca na zmierzenie się z górą.
Budżet udało mu się dopiąć dzięki wsparciu partnerów, sponsorów i internautów, którzy wpłacili środki na jednym z serwisów crowdfundingowych. Korzystanie z finansowania społecznościowego jest dobrze znane również polskim wspinaczom. O zapożyczaniu się i naginaniu własnego budżetu nie wspominając.