Pięć tatrzańskich wyczynów, które warto poznać

Andrzej Marcisz - Tatry nie mają przed nim tajemnic /Albin Marciniak /East News
Reklama

Zacznijmy od bohatera zdjęcia otwierającego ten artykuł. Andrzej Marcisz, doskonale zapewne znany nawet początkującym adeptom wspinaczki, na swój niezwykły wyczyn pracował... kilkadziesiąt lat.

Na wszystkich szczytach Tatr Wysokich

Pochodzący z Krakowa Andrzej Marcisz jest ikoną wspinaczki skalnej i sportowej w naszym kraju. Na początku lat 90. należał do absolutnego topu wśród specjalistów od wspinaczki na czas, zdobywając czołowe lokaty na najbardziej prestiżowych zawodach globu.

Ten utytułowany wspinacz wytyczył wiele nowych dróg w Tatrach i Alpach. Stosunkowo niedawno, bo w październiku ubiegłego roku, zakończył również trwający 41 lat projekt zdobycia wszystkich wierzchołków Tatr Wysokich. Żeby sobie uzmysłowić, jak wielkie to wyzwanie, napiszemy tylko, że jest ich około tysiąca.

Reklama

Ostatni cel, Gankową Kopkę, zaliczył wraz z Kacprem Tekielim.

Błyskawicznie po Wielką Koronę Tatr

Partner wspinaczkowy Andrzeja Marcisza to kolejny znakomity wspinacz z głośnym tatrzańskim rekordem w dorobku. 

Kacper Tekieli jest doświadczonym taternikiem i himalaistą. Brał udział m.in. w wyprawach na Makalu i Broad Peak Middle, wspinał się w Alpach (słynne są chociażby jego dokonania na Matterhornie), Kaukazie czy górach Ameryki Północnej. W sierpniu tego roku do bogatej listy osiągnięć dołożył rekord Wielkiej Korony Tatr.

Wyjaśnijmy może, czy ów wyczyn jest. 

Otóż na Wielką Koronę Tatr składa się czternaście następujących szczytów: Gerlach (2655 m n.p.m.), Łomnica (2634), Lodowy Szczyt (2630), Durny Szczyt (2625), Wysoka (2565), Kieżmarski Szczyt (2558), Kończysta (2540), Baranie Rogi (2536), Rysy (2503), Krywań (2496), Staroleśny Szczyt (2492), Ganek (2465), Sławkowski Szczyt (2453) i Pośrednia Grań (2440).

Na zdobycie kompletu szczytów Kacper Tekieli potrzebował zaledwie 37 godzin i 28 minut! Tym samym poprawił należący od 2016 roku rekord Alicji Paszczak o niemal 11 godzin. 

Godzina zamiast dniówki na Orlej Perci

Orla Perć nieprzypadkowo zapracowała sobie na miano największego i najbardziej niebezpiecznego wyzwania dla turystów odwiedzających Tatry. Wymaga dobrej kondycji, odpowiedniego przygotowania, pokory i odporności na stromiznę. 

Wymaga również czasu. Przeważnie turyści pokonują ją w odcinkach, bo wyprawa na Orlą Perć nie tylko daje w kość, ale też zajmuje przynajmniej kilka dobrych godzin. 

Chyba że... jest się biegaczem górskim klasy Filipa Babicza.

Ten utytułowany wspinacz, taternik jaskiniowy i alpinista, postanowił w sierpniu 2018 roku zmierzyć się z dotychczasowym rekordem przebiegnięcia Orlej Perci, należącym do Piotra Łobodzińskiego. 

Sztuka ta mu się powiodła. Filip Babicz biegnąc z Zawratu na Krzyżne “wykręcił" kosmiczny wręcz rezultat: godzinę, cztery minuty i 23 sekundy! Wynik poprzedniego rekordzisty poprawił o 12 minut. 

Biegiem z parkingu na Rysy w 92 minuty 

Piotr Łobodziński pozostaje natomiast rekordzistą biegu na Rysy. Wielki specjalista od biegów po schodach (w CV ma m.in. tytuł mistrza świata, pięciokrotnie zdobywał też Puchar Świata) i lekkoatleta wbiegł na Rysy przed pięcioma laty.

27 lipca 2015 roku wystartował o 6:40 z parkingu w Palenicy Białczańskiej, minął schronisko w Morskim Oku, śmignął obok Czarnego Stawu pod Rysami, by po upływie zaledwie godziny, 32 minut i 50 sekund zameldować się na szczycie.

Poprzednim rekordzistą, wolniejszym o zaledwie dwie minuty, był inny nasz znakomity biegacz górski, Marcin Świerc.

Szybszy niż kolejka do kolejki na Kasprowy

Patrząc na obrazki z Kuźnic i turystów ustawionych w długiej wężowej kolejce do... kolejki na Kasprowy Wierch, pewnie można stwierdzić, że szczęście ma ten, kto wskoczy do wagonika po trzech kwadransach.

Niezły wynik? Pomyślcie zatem, że po takim czasie Bartek Przedwojewski mógłby już odpoczywać na szczycie, chociaż w dotarciu na miejsce nie pomogła mu kolejka, helikopter czy czarodziejska różdżka.

W lipcu tego roku ten spec od biegów górskich ustanowił nowy rekord w biegu z Kuźnic na Kasprowy Wierch, pojawiając się na szczycie po zaledwie 39 minutach i 44 sekundach. Dodajmy tylko, że statystyczny piechur, poruszający się zgodnie z oznakowaniem szlaku, jest w stanie dostać się z Kuźnic na Kasprowy Wierch w trzy godziny.

Chapeau bas, drodzy panowie! Pozostając pod ogromnym wrażeniem, apelujemy jednak do turystów wybierających się w góry, aby nie próbowali podobnych wyczynów, o ile nie są odpowiednio przygotowani, zdrowi, zabezpieczeni i pewni swoich możliwości. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tatry | rekordy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy