K2 dla Polaków: Od marzeń Karpińskiego po zjazd Bargiela

K2 - najtrudniejszy do zdobycia szczyt i obiekt marzeń wielu polskich himalaistów /Red Bull Content/SIPA /East News
Reklama

Pierwszym Europejczykiem, który ujrzał górę był Thomas George Montgomerie, brytyjski wojskowy, dowodzący pracami grupy topografów w Karakorum. Działo się to w połowie XIX stulecia, gdy ludzkość zapragnęła zbadać i zmierzyć najwyższe szczyty globu.

Pomiary Bronisława Grąbczewskiego

Był rok 1856, a Czogori, jak nazywają górę miejscowi, przypisano symbol K2. 

I chociaż pierwsza myśl podpowiada, że stało się tak dlatego, że to drugi pod względem wysokości wierzchołek świata, przyczyna była bardziej prozaiczna - Anglicy znakowali szczyty od zachodu na wschód, zaczynając od Maszerbruma, któremu przypadła jedynka.

Reklama

Dodajmy, że trzydzieści lat później w te rejony świata zapuścił się Polak Bronisław Grąbczewski. Podróżnik, wojskowy, szpieg rosyjskich władz i zaufany człowiek cara Mikołaja chciał nazwać K2 na cześć swojego mocodawcy, lecz propozycja przepadła. 

Został za to pomiar wierzchołka, bardzo precyzyjny, jeśli weźmiemy pod uwagę narzędzia, jakimi dysponował Polak. Bronisław Grąbczewski oszacował, że K2 wznosi się na wysokość 8534 m., myląc się zaledwie o 77 metrów.

Marzenia o K2 Adama Karpińskiego

Już w czasach pionierskich wypraw w góry najwyższe mieliśmy w Polsce wspinaczy-marzycieli, którzy próbowali poruszyć niebo i ziemię, by móc wyruszyć w Himalaje lub Karakorum.

Takim niestrudzonym górskim optymistą, słusznie nazywanym ojcem polskiego himalaizmu, był Adam Karpiński. Już w 1924 roku namawiał środowisko wspinaczkowe i opinię publiczną na wyprawę na niezdobyty wówczas Everest, a dziesięć lat później wrócił z innym, równie śmiałym planem.

"Namawiam na K2: góra olbrzymia, obronna, więc tym większa chwała dla narodu, który na niej walczy. Nawet po osiągnięciu wierzchołka Everestu będzie pierwsze wejście na K2 zaliczone do wielkich czynów... Namawiam z całym rozmysłem. Wiem, że Polacy mogą robić wielkie rzeczy — tylko musi przed nimi stać wielki cel" - przekonywał grono taterników.

Ruszyła machina dyplomatyczna, ale ostatecznie "Akar" i jego koledzy nie dostali zgody na szturmowanie najwyższej góry Karakorum. Przed II wojną światową udało się jednak zorganizować pierwszą polską wyprawę himalajską. 

2 lipca 1939 roku na szczycie Nanda Devi East (7434 m) stanęli Jakub Bujak i Janusz Klarner. Niestety, dowodzący ekspedycją Adam Karpiński i ostatni z jej uczestników Stefan Bernadzikiewicz zginęli dwa tygodnie później w lawinie. 

Wyprawa Janusza Kurczaba bliska szczęścia

Wybuch II wojny światowej, okupacja niemiecka i bezwzględna polityka sowiecka na długie lata zatrzasnęła przed Polakami drogę w Himalaje i Karakorum. 

Wyprawa narodowa organizowana przez Polski Związek Alpinizmu dotarła pod K2 dopiero w 1976 roku. Na jej czele stanął Janusz Kurczab. Nasi wspinacze postawili sobie trudne i ambitne zadanie - wytyczenie nowej drogi północno-wschodnią granią. Do szczęścia zabrakło niewiele. Eugeniusz Chrobak i Wojciech Wróż wycofali się, gdy do szczytu brakowało im dwustu metrów w pionie.

Warto dodać, że Polacy nie korzystali z pomocy tragarzy wysokościowych, co było podejściem bez precedensu na tamte lata na górze ośmiotysięcznej.

Wanda Rutkiewicz na szczycie K2

Sześć lat później z kolejną ekipą pod K2 wrócił Janusz Kurczab, jednak znów góra pozostawała niewzruszona na wysiłki i modły wspinaczy. 

W 1982 roku zorganizowano również pierwszą kobiecą wyprawę pod kierownictwem Wandy Rutkiewicz. Najsłynniejsza z naszych himalaistek od tego czasu pod K2 jeździła co dwa lata, a szczyt zdobyła za trzecim podejściem.

Był poniedziałek, 23 czerwca 1986 roku, godzina 10.15 lokalnego czasu. Tak opisywała ten moment na łamach "Taternika" (nr 2/1986):

"Pogoda była piękna choć trochę wietrzna. Zeszłam do skałek po stronie północnej, zostawiłam na nich przyciśnięty kamieniem plastikowy woreczek, a w nim polski proporczyk i kartkę z moim imieniem i nazwiskiem, datą i godziną. Nie podarowałam sobie u góry słów "first women's ascent". Pozbierałam prawie kilogram drobnych kamyków i pełna wzruszenia przeżywałam swoją obecność na szczycie".

Wanda Rutkiewicz została tym samym pierwszą kobietą i pierwszym Polakiem na K2.

Dwie nowe drogi w cieniu tragedii

Latem 1986 roku na K2 działało wiele ekip, w tym kilka z Polski. 

Dwie z nich wytyczyły nowe drogi. To Magic Line autorstwa Wojciecha Wróża, Przemysława Piaseckiego i Petra Božika oraz Polska Droga wytyczona na południowej ścianie przez Jerzego Kukuczkę i Tadeusza Piotrowskiego.

Sukces miał ogromną cenę. W czasie schodzenia zginęli Wojciech Wróż i Tadeusz Piotrowski. Ofiar tamtego sezonu - najtragiczniejszego w dziejach eksploracji K2 - było znacznie więcej. Śmierć poniosło trzynaście osób, w tym troje z Polski.

Poza wspomnianą dwójką na Czogori na zawsze pozostała Dobrosława Miodowicz-Wolf.

Zimą na drugi wierzchołek świata

Kiedy w lutym 1980 roku Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki stanęli na szczycie Everestu, rozpoczął się nowy etap w zdobywaniu gór najwyższych. Kwestią czasu było, kiedy Polacy spróbują zmierzyć się zimą z najtrudniejszym z ośmiotysięczników.

Na przełomie 1987 i 1988 roku Andrzej Zawada, lider wyprawy na Everest, przybył pod K2 z ekspedycją złożoną ze wspinaczy z Polski, Kanady i Wielkiej Brytanii. Pierwsza próba zdobycia zimą Czogori utknęła na wysokości 7300 m.

Kolejnymi polskimi zimowymi wyprawami (sezony 2002/2003 oraz 2017/2018) na K2 kierował Krzysztof Wielicki. Udało się o kilkaset metrów przesunąć zimowy rekord wysokości na górze do 7650 m., ale do szczytu wciąż pozostawał niemal kilometr przewyższenia.

Na ratunek drugiemu człowiekowi

Chociaż ostatnia wyprawa na K2 wierzchołka nie zdobyła, jej uczestnicy i tak zapisali się w historii himalaizmu, ratując czekającą na śmierć na Nanga Parbat Elisabeth Revol. Adam Bielecki, Piotr Tomala, Jarosław Botor i Denis Urubko uhonorowani zostali później Legią Honorową, najwyższym państwowym odznaczeniem we Francji.

We wspinaczkę nieodłącznie wpisane jest ryzyko i niebezpieczeństwo odniesienia wypadku lub pozostania na górze na zawsze. Historia alpinizmu pełna jest na to dowodów, ale też przykładów na to, że nawet wysoko w strefie śmierci człowieczeństwo jest najważniejszą z wartości. Tak było na Nanga Parbat.

Pozostając jednak na K2, warto wspomnieć o postawie Piotra Pustelnika, który trzykrotnie w górach najwyższych ratował drugiego człowieka. W 1996 roku na K2 pomógł w sprowadzeniu wyczerpanego Włocha Marco Bianchiego, odkładając atak szczytowy na później. Dziewięć lat później pomógł na grani Broad Peaka Arturowi Hajzerowi, a w 2006 roku ratował na Annapurnie Tybetańczyka, który zapadł na ślepotę śnieżną.

Niedługo potem Polski Komitet Olimpijski przyznał mu wyróżnienie fair play za całokształt kariery i godną naśladowania postawę w ekstremalnych warunkach.

Andrzej Bargiel pisze historię

Kolejną inspirującą kartę w dziejach K2 zapisał Andrzej Bargiel. Pochodzący z Łętowni skialpinista, wspinacz i ratownik TOPR 22 lipca 2018 roku zjechał ze szczytu... na nartach. Nikt przed nim nie dokonał tej sztuki.

Trzy lata wcześniej Andrzej Bargiel zjechał z wierzchołka Broad Peaku. Planował również podobne przedsięwzięcie na Evereście, ale ryzykowne warunki uniemożliwiły mu podjęcie próby.

Koronawirus zatrzymał himalaistów

Do tej pory (stan na lipiec 2020) na szczycie K2 stanęło czternastu himalaistów i himalaistek z Polski, a byli to: 

Wanda Rutkiewicz (23.06.1986), Jerzy Kukuczka i Tadeusz Piotrowski (8.07.1986), Przemysław Piasecki i Wojciech Wróż (3.08.1986), Krzysztof Wielicki (10.08.1996), Ryszard Pawłowski i Piotr Pustelnik (14.08.1996), Dariusz Załuski (23.08.2011), Adam Bielecki (31.07.2012), Janusz Gołąb i Marcin Kaczkan (31.07.2014), Andrzej Bargiel (22.07.2018) oraz Waldemar Kowalewski (25.07.2019).

Czy piętnastym będzie uczestnik zimowej wyprawy? Niczego nie można wykluczyć, chociaż na ten moment pewne jest tylko to, że koronawirus storpedował ambicje i marzenia polskich himalaistów, zmuszając ich do przełożenia planów przynajmniej o rok.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: K2 | Himalaje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy