Czy warto kupić samochód z napędem na wszystkie koła?

Od wielu lat na motoryzacyjnym rynku panuje niezmienny trend – rosnąca sprzedaż SUVów i crossoverów, a więc samochodów, które swoim wyglądem, a czasem i możliwościami, nawiązują do aut terenowych. Tylko kto w dzisiejszych czasach potrzebuje sprawdzający się na bezdrożach samochód z napędem na cztery koła?

Statystyki sprzedaży pokazują, że coraz mniej osób. Chociaż sprzedaż SUVów stale rośnie, a na rynku pojawiają się nowe modele, to klienci najchętniej wybierają auta mające napęd tylko na jedną oś. Co jest po części zrozumiałe - wielu kierowców decyduje się na taki samochód z uwagi na jego prezencję i walory praktyczne. Trudno się nie zgodzić, że masywne kształty podniesionego nadwozia SUVów potrafią zrobić wrażenie i auta takie wyglądają po prostu bardziej "męsko". Wysoki samochód to także więcej miejsca w środku i większa swoboda dla podróżnych. Na rynku znajdziemy także modele siedmioosobowe, które z powodzeniem zastępują minivany mające, bądźmy szczerzy, nieporównywalnie gorszy image.

Reklama

Wydaje się więc, że wielu kierowców dostrzega liczne zalety SUVów, ale nie uważa za jedną z nich możliwości kupienia wersji z napędem na cztery koła. Uważają, że jest to dodatek, z którego mało kiedy skorzystają, a w razie konieczności zjechania z asfaltu będą opierać się jedynie na większym prześwicie swojego samochodu. Nie widzą więc potrzeby dopłacania kilku tysięcy złotych w salonie, a następnie wydawania dodatkowych pieniędzy na paliwo, ponieważ napęd 4x4 wpływa na zwiększenie spalania. Takie podejście jest zrozumiałe, ale...nie do końca słuszne. Napęd na wszystkie koła może przydać nam się znacznie częściej, niż sądzimy, a przy tym wcale nie musimy "dopłacać" za niego przy dystrybutorze.

Zacznijmy od kwestii kosztów - przenoszenie napędu na wszystkie koła faktycznie zwiększa zapotrzebowanie silnika na paliwo. Dlatego też wiele SUVów dostępnych na rynku nie ma napędu stałego, ale dołączany. Oznacza to, że podczas codziennej jazdy moc trafia wyłącznie na jedną oś (zwykle przednią), dzięki czemu spalanie nie wzrasta. Druga oś natomiast dołączana jest tylko w razie potrzeby - sposób w jaki się to odbywa zależy już od konkretnego samochodu. 


A kiedy z takiego napędu 4x4 możemy skorzystać? Wbrew pozorom całkiem często. Najbardziej oczywiste przykłady to ruszanie lub jazda pod górę po śliskiej nawierzchni. Szczególnie często takie sytuacje mają miejsce zimą, choć nawet podczas opadów deszczu niektóre drogi mogą okazać się zdradliwe. Warto też wiedzieć, że kiedy jedziemy po śniegu lub lodzie, napęd 4x4 zauważalnie poprawia nie tylko trakcję, a więc możliwość ruszenia i przyspieszenia, ale także sprawia, że auto posłuszniej pokonuje zakręty i jest mniejsza szansa, że wpadniemy w poślizg.

Bądźmy jednak szczerzy - kupując samochód z napędem na wszystkie koła trochę szkoda korzystać z niego głównie podczas wyjeżdżania zimą z zaśnieżonego parkingu. Takie auto to potencjał na puszczenie wodzy fantazji i ruszenie w poszukiwaniu przygody! Może to być wynajęcie domku w kompletnej głuszy, do którego nie prowadzi żadna utwardzona droga, albo po prostu weekendowa wycieczka, podczas której będziemy podążać leśnymi duktami, spontanicznie wybierając drogę na kolejnych rozstajach. Kto wie, dokąd nas taka wyprawa zaprowadzi?

Apetyt rośnie w miarę jedzenia i tego typu zabawy mogą wzbudzić w nas chęć zasmakowania prawdziwego offroadu. Tutaj trzeba jednak podejść do sprawy nieco mniej emocjonalnie i wziąć pod uwagę to, że posiadanie SUVa z napędem na wszystkie koła niekoniecznie oznacza, że możemy się nim zapuścić na prawdziwe bezdroża. Wszystko zależy od sprawności układu 4x4, a także od tego, czy nasze auto ma dodatkowe systemy wspomagające jazdę po bezdrożach.

Dobrym przykładem są tutaj rozwiązania stosowane przez ŠKODA, które znajdziemy w SUVach z portfolio marki - kompaktowym KAROQ oraz KODIAQ, należącym do klasy średniej. W obu tych autach mamy do czynienia z dołączanym napędem 4x4, a więc takim, który działa tylko w razie potrzeby. Wyróżnia go jednak sposób pracy, ponieważ jest to układ działający inteligentnie. Oznacza to, że nie czeka on, aż przednie koła zaczną się ślizgać, tylko "przewiduje", że moment ten się zbliża i odpowiednio wcześnie przekazuje moc również na tylną oś. Możemy mu też "podpowiedzieć", że zjeżdżamy z utwardzonych dróg, wybierając tryb Offroad. Wpływa on nie tylko na pracę układu 4x4, ale także na elektronikę wspomagającą kierowcę. Na bezdrożach bowiem, w przeciwieństwie do asfaltu, układy zapobiegające buksowaniu kół lub ich blokowaniu podczas hamowania, wcale nie pomagają. Wręcz przeciwnie - zwykle ją utrudniają. W przypadku modeli Skody można jednak zmienić sposób ich działania tak, aby wspomagały nas na bezdrożach.

W jaki sposób? Weźmy na przykład asystenta zjazdu, który sprawia, że auto samodzielnie dba o to, by powoli i równo dotrzeć na dół zbocza. To rozwiązanie szczególnie przydatne dla kierowców, którzy nie mają doświadczenia w offroadzie, ponieważ w takiej sytuacji, jeśli będziemy próbowali utrzymywać odpowiednią prędkość za pomocą hamulca, łatwo możemy stracić kontrolę nad samochodem.

Decyzję o tym, aby nasze kolejne auto było SUVem można uzasadnić na wiele sposobów i trudno dziwić się rosnącej popularności tych aut. Warto też pamiętać o tym, że choć samochody te bardzo różnią się od rasowych offroaderów, z których się wywodzą, to część z nich nadal potrafi nieźle radzić sobie na bezdrożach. Nawet więc jeśli do tej pory nie pociągały nas tego typu rozrywki, może warto zdecydować się na SUVa z dobrym napędem na wszystkie koła i systemami wspomagającymi jazdę w terenie i przeżyć coś zupełnie nowego?

Artykuł powstał we współpracy z marką ŠKODA.


materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy