Walonki wracają do łask

Gdy mróz ostro trzyma, walonki są niezastąpione. Wykonane z grubego filcu buty z owczej wełny Rosjanie nosili już 300 lat temu. Unowocześniona wersja tego bardzo ciepłego obuwia może przypaść do gustu nie tylko zmarzluchom, ale i fashionistom.

Na Białorusi, która jest czołowym producentem walonek, takie buty są powszechnie noszone na wsiach przez starszych ludzi, a także przez osoby pracujące na dworze - rybaków, myśliwych, kolejarzy itp. Ale w wersji designerskiej - z haftami czy doszytymi ozdobami - często można je zobaczyć także w Mińsku na nogach młodych dziewczyn. Melodią przyszłości są walonki na szpilkach - taki model jest na etapie opracowywania.

Aż 70 procent swojej produkcji Białorusini przeznaczają na eksport. Walonki trafiają głównie na rynek rosyjski, ukraiński, a także do państw bałtyckich i skandynawskich. Polska firma, która sprowadza buty noszone kiedyś przez Dziadka Mroza, oferuje modele w przedziale cenowym od 300 do 350 zł. Najbardziej wyrafinowany model nosi nazwę Paris.

Reklama

Na razie na polskich ulicach walonki są rzadkością. Być może ich praktyczność przekona Polaków. Uroda nie jest najmocniejszą stroną tych butów, ale skoro polubiliśmy niezgrabne Crocsy, Emu i śniegowce, czemu i walonki nie miałyby zawojować polskiego rynku?

Na czym polega ich wyjątkowość? Walonki wykonane są z prawdziwej owczej wełny formowanej z wielu warstw przy użyciu pary wodnej. Takie buty gwarantują stopom oddychanie i ciepło nawet przy temperaturze -40 stopni Celsjusza. Wełna dobrze pochłania i odprowadza wilgoć, a sama pozostaje przy tym sucha. Tak jak australijskie emu, w zimie walonki grzeją, natomiast latem trzymają temperaturę stopy.

Pierwsze walonki powstały w Rosji w XVIII wieku. Mogli sobie na nie pozwolić tylko zamożni. W kolejnym wieku opracowano tańszy sposób ich wytwarzania, dzięki temu stały się ogólnodostępne. W byłym ZSRR działało 28 fabryk walonek, ale pozamykano je w latach 90. Teraz zostały tylko trzy, w tym jedna na Białorusi, w Śmiłowiczach w obwodzie Mińskim.

Oferowany przez Białorusinów walonki to nie fuszerka. Zanim surowiec w postaci owczej wełny przeobrazi się w obuwie, trzeba wykonać 36 różnych czynności. Niektóre z nich są wspomagane maszynowo, ale na wszystkich etapach kluczowe znaczenie ma praca ręczna. Najpierw wełna jest czesana na specjalnych bębnach. Uzyskanym w ten sposób długim workom nadaje się następnie ręcznie kształt buta. W tej fazie są one olbrzymie - mają ponad metr długości.

Później - gdy zostaną poddane dalszej obróbce: moczeniu i praniu, a potem suszeniu - skurczą się mniej więcej o jedną czwartą. Końcowy etap produkcji to nałożenie walonek na specjalne formy, a następnie wysuszenie w piecu. Powstaje w ten sposób but o grubości około 3-4 mm. Cholewy są potem równo podcinane, dokleja się podeszwy i naszywa aplikacje.


INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: moda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy