Jak to ze spodniami było

Spodnie zaczęto nosić najpierw w Azji. W Europie najwcześniej założyli je Galowie, którzy w cywilizowanym, odzianym w tuniki świecie, uchodzili za barbarzyńców. Ale tak naprawdę Europa założyła spodnie osiemnaście wieków temu, choć funkcjonalna męska garderoba przybrała nowoczesny kształt dopiero w XVIII wieku.

Kobiety odważyły się nosić spodnie dopiero w XIX stuleciu. Ponoć pierwszą Europejką, która wyszła w nich na ulice, była George Sand. W Polsce założyła je hrabianka Platerówna.

Wiek XX przyniósł całą masę zmian obyczajowych, co nie znaczy, że noszenie spodni przez damy było mile widziane. Jeszcze w latach pięćdziesiątych minionego stulecia uchodziło za ekstrawagancję. Tylko kobiety - kumple mogły sobie na to pozwolić. Przywdziały zatem popularne dżinsy i paradują w nich do tej pory. Dziś nosi się spodnie na co dzień, do pracy, na wizytę...

Reklama

Wraz z modą zaczął się także zmieniać krój spodni. Początkowo przypominały popularne narciarki. Były dosyć obcisłe, zapinane na bokach, z podwyższonym stanem. Należało pamiętać, by nawet rąbek koszuli nie wychodził spod kamizelki. W XX wieku zaczęto nosić przy spodniach szelki. Później stopniowo poszerzano nogawki, na których pojawiły się kanty. Do dziś spece od mody zastanawiają się, skąd się owe kanty wzięły. Jedni twierdzą, że książę Walii, przyjechawszy któregoś dnia do Paryża, wyjął z kufra mocno zmiętą garderobę. A że spieszył się na bankiet, nie zdążono jej wyprasować. Inni uważają, że kanty powstały tylko dlatego, że spodnie zawsze spoczywały na półce.

Po pierwszej wojnie mężczyźni zaczęli nosić pumpy. Dowcipnisie uważają, że ta ekstrawagancja była zapowiedzią zbliżającego się kryzysu. Im biedniej, tym moda chudsza. Chyba jest w tym trochę racji, bo w latach trzydziestych spodnie zaczęły mieć przesadnie szerokie nogawki, a pasek zapinany był powyżej talii.

Tuż przed drugą wojną zwężono o kilka centymetrów nogawki. Mężczyźni, zwłaszcza należący do paramilitarnych organizacji nosili również bryczesy przeznaczone wcześniej do jazdy konnej. Po wojnie cały świat nosił spodnie z Unry. Przypominały pumpy, ale sięgały do kostek. W powojennej Polsce krój spodni był jakby narzucony odgórnie. Musiały być szerokie, obowiązkowo z mankietami.

Takie spodnie nosiła socjalistyczna władza, takie musiało nosić społeczeństwo. Każda moda z Zachodu traktowana była jako bunt przeciwko ustrojowi. Każdy bikiniarz, który pozwolił sobie na noszenie przykrótkich spodni w prążki i kolorowych skarpetek w poziome paski, uważany był za wywrotowca. Po odwilży przyszła moda na biodrówki, które z czasem tylko modyfikowano.

Raz nogawki były rozkloszowane, innym razem przybierały kształt cygara. Przy pasie pojawiły się zakładki. Nogawki szyto już nie z dwu, ale z czterech części. Nie wystarczyły też klasyczne kieszenie. Zaczęto ja naszywać w różnych miejscach i to jedne na drugie. Na ulicach pojawili się komandosi rodem z amerykańskich filmów. Później zaczęły być modne sztruksy o dość luźnym kroju. Nogawki nie powinny były mieć więcej niż 24 centymetry.

Na wieczór zakładamy spodnie ciemne. Spodnie wieczorowe mogą nie mieć mankietów. Wówczas będzie nie tylko modnie, ale i elegancko.

Janusz Świąder

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: moda | spodnie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy