Czekając na dżinsy w sprayu

Mało kto ignoruje wytyczne, co nosi się w danym sezonie. Nawet jeśli ktoś by chciał zapomnieć o modzie, to najbliżsi mu o niej przypomną.

Dziś być niemodnym, to obciach. Być trendy, to jest to. I nie ważne już, czy jest się naukowcem, czy robotnikiem budowlanym, ekspedientką, czy dziennikarką. Trzeba nosić to, co akurat jest lansowane. Tym bardziej, że dziś nie krój lub wzór, tylko jakość tkanin zależna jest od portfela.

Tu uwaga. Dżins wciąż jest modny. Od tkaniny, z której szyto wyłącznie odzież dla ubogich, awansował na salony. Materiał ten ma ciekawą historię i od dawna trwał spór skąd się wywodzi. Jedni wskazywali na włoską Genuę, od której zniekształconej nazwy może pochodzić słowo "dżins". Inni dowodzili, że dżins pochodzi z Francji, z miasta Nimes, na co wskazywać ma profesjonalna nazwa tkaniny, z której dżinsy się szyje, czyli denim.

Reklama

Denim

ma być skróconą w języku angielskim formą francuskiego "de Nimes". Jak we wrześniu 2010 r. podała brytyjska gazeta Telegraph, włoscy historycy sztuki odkryli najdawniejsze źródło informacji o dżinsie. Są to trzy obrazy z połowy XVII w. namalowane przez włoskiego artystę o nieznanym nazwisku. Obrazy przedstawiają scenki rodzajowe, gdzie widać ubogich ludzi w ubrania uszytych z dżinsu. Widać tam wyraźnie, że chodzi o dżins (denim), bo tkanina jest błękitna, ale utkana na białej osnowie. Na cześć odkrycia, że dżins pochodzi z Genui, nieznanego artystę nazwano "Mistrzem Błękitnego Dżinsu".

Noszenie tego, co modne, jest dziś naprawdę ważne. Prym wiodą tu kobiety. Sondaż przeprowadzony na zlecenie koncernu Unilever w 10 wielkich miastach USA wykazał, że dla większości Amerykanek efektowne stroje są najważniejsze, ważniejsze nawet od życia seksualnego.

Przeciętna mieszkanka USA między 18 a 54 rokiem życia trzyma w szafie ulubiony strój przez 12,5 roku, czyli o rok dłużej, niż trwa statystycznie jej najdłuższy związek z mężczyzną. Badanie wykazało też, że 70 proc. ankietowanych potrafiło

zakochać się od pierwszego wejrzenia w ciuchu,

po wejściu do jakiegoś salonu z odzieżą. W przypadku mężczyzn, zakochanie od pierwszego wejrzenia zadeklarowało tylko 54 proc. pań. Ponad 60 proc. ankietowanych stwierdziło, że utrata ulubionego ciucha jest dla nich czymś gorszym niż abstynencja seksualna przez cały miesiąc. Podobna ilość pań przyznała, że dla całkowitej wymiany garderoby na najnowsze wzory gotowa jest zrezygnować z seksu nawet na 15 miesięcy.

Ważne jest więc to, co się nosi. Ważne, aby być trendy. A przemysł odzieżowy dostarcza wciąż nowe emocje. Już nie tylko kroje są nowe. Do wełny, jedwabiu, lnu i bawełny dołączają wciąż nowe tkaniny syntetyczne o coraz korzystniejszych właściwościach. Klasyczne tekstylia już jednak nie wystarczają projektantom. Po tkaninach nowej generacji przyszedł czas na

odzież w spreju.

Takie rozwiązanie zaprezentował we wrześniu 2010 r. hiszpański projektant mody Manuel Torres. Torres, we współpracy z prof. Paulem Luckhamem, specjalistą od technologii cząstek w Imperial College London, opracował aeorozol, który w kontakcie ze skórą tworzy bezszwową tkaninę. Powstały w ten sposób T-shirty można zdjąć, uprać i założyć ponownie.

Sprej składa się z krótkich włókien wełny, lnu lub akrylu łączonych polimerami. W pojemniku ta substancja ma postać ciekłą, a gdy wystrzeli się ją z pistoletu lakierniczego na skórę człowieka, rozpuszczalnik natychmiast odparowuje. Natryskiwana tkanina może mieć różne barwy i tekstury. Jedynym warunkiem, by taki ciuch był komfortowy, jest dokładne wydepilowanie powierzchni ciała, na którą tkanina jest natryskiwana.

Na razie natryskiwane spodnie, takie jak dżinsy, nie wchodzą w rachubę. Biorąc jednak pod uwagę postęp technologiczny, być może za kilka lat projektanci zaczną lansować dżinsy z denimu w nowatorskim sprayu.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: dżins
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy