Volvo V40 okiem mężczyzny i... kobiety

Ona, on, Volvo v40 i bagaże. Bardzo byliśmy ciekawi, jakie wrażenia z jazdy pozostawi nam Volvo V40 Cross Country, którym pojechaliśmy do Chorwacji. I czym te wrażenia się będą różnić.

Pierwsze wrażenie



Bartek: Zwarta sylwetka z dynamicznymi przetłoczeniami, wygląda na coś pomiędzy crossoverem i kompaktem, a do tego doskonale prezentuje się w kolorze brązowym. Niezbyt duży, ale dość zadziorny. To jeden z najnowszych modeli Volvo - V40 Cross Country. Przed nami prawie 3000 kilometrów, więc będzie czas poznać się bliżej.

Agnieszka: Tadam! Ile miejsca! Wreszcie można wziąć ze sobą więcej butów na wakacje niż do podręcznego bagażu samolotowego. Dopakowałam dodatkowe trzy pary i cieszę się ze świadomości, że mogą mi się w ogóle nie przydać. Bezkarnie. Podoba mi się kolor - czekoladowy metalik. Samochód elegancki, ale widać, że ma pazur. Lubię takie.

Wnętrze

Bartek: Środek jest fantastyczny: dwukolorowa skórzana tapicerka, bardzo wygodne fotele ze świetnym trzymaniem bocznym. Fotele to moja pięta achillesowa - te w V40 nawet po kilkunastu godzinach nie sprawiały żadnych problemów moim plecom. Środek to również skandynawski design, ale tym razem wygląda to na minimalizm w wersji "na bogato". Zresztą więcej o tym napisze pewnie kierowniczka, bo to ona jest tutaj od wrażeń estetycznych.

Reklama

Agnieszka: Kodowanie ustawień fotela dla dwóch kierowców o różnych parametrach (moglibyśmy i dla trzeciego, ale nim akurat nie dysponowaliśmy) to znakomity wynalazek, który oszczędził nam dużo czasu. Mogliśmy na przykład bez problemu zamieniać się miejscami w korku na autostradzie nie narażając się na przekleństwa tych za nami. Szkoda, że lusterka trzeba ustawiać własnoręcznie - byłby komplet.

Wykończenie piękne, za to kocham design Volvo - naturalne materiały, świetne połączenia kolorów, wszystko ze smakiem i klasą. Skóra na fotelach daje się trochę we znaki na długich trasach, księżniczki z ziarnka grochu życzyłyby sobie oprócz podgrzewania fotela jeszcze zimny nadmuch.

Jestem fanką dachu, który na całej powierzchni ma przyciemnianą szybę. Gwarantuje widoki, kiedy jedziesz z tyłu i noc pod gwiazdami podczas przerwy w trasie.

Schowki! Byłabym zapomniała: praktyczne i pojemne. Podłokietnikowy z wejściem na usb i miejscami na dwa (!) kubki, a w przednim można schłodzić napoje. Niby nic, ale kiedy jedziesz kilkanaście godzin w 25-32 st. C, naprawdę to doceniasz.

Silnik

Bartek: W testowanym V40 pod maską znalazł się dwulitrowy diesel, połączony z sześciobiegową automatyczną skrzynią. I ten stupięćdziesięciokonny zestaw (D3) daje radę zarówno w mieście, jak i na autostradzie. Auto chętnie przyspiesza, nie traci wigoru nawet powyżej 130km/h. Przy dość zróżnicowanej jeździe - czyli prędkościach autostradowych z wyższej półki (70 proc.), jeździe po mieście (20 proc.) i sporej ilości stania w korkach (10 proc.) - średnie spalanie z prawie 3000 km wyniosło nieco ponad 7 litrów.

Agnieszka: Boję się pisać, bo Bartkowi się przypomni, za co mnie strofował na autostradzie. No dobra: strofował mnie za zbytnią ignorancję w trzymaniu kierownicy przy wyższych prędkościach. Głośno strofował. Ale nic na to nie poradzę, że ten samochód prowadzi się jak złoto. Jechałam nim tuż po kontuzji prawej stopy i nie odczuwałam żadnych dolegliwości, a najmniejsze naciśnięcie pedału gazu przynosiło oczekiwane przeze mnie efekty. No grzechem by było tego nie wykorzystać, Bartku...

Dla świętego spokoju obiecuję bardziej uważać. W drodze powrotnej, w której nie staliśmy w wielkich korkach, bardzo doceniłam tempomat. Nie sprawdził się jedynie w Czechach, bo tamtejsi kierowcy są mniej przewidywalni niż lato nad polskim morzem.

Zawieszenie

Bartek: W V40 Cross Country osiągnięto doskonały kompromis pomiędzy komfortem a sztywnością. Jeździ się pewnie i jednocześnie całkiem wygodnie - niezależnie, czy mamy do czynienia z autostradami, wąskimi uliczkami w chorwackich miasteczkach, czy drogami krajowymi w państwie na literę P.

Agnieszka: Lubię mieć ostatnie zdanie, ale tutaj zgodzę się z Bartkiem. Do dodania nie mam nic.

Przestrzeń bagażowa

Bartek: Bagażnik ma pojemność nieco ponad 300 litrów i właściwie można by to potraktować jako wadę, ale... zaraz, zaraz! Dla kogo Volvo stworzyło ten samochód? Raczej nie dla młodych małżeństw z dziećmi. Ani dla seniorów zabierających wnuki na dwutygodniowe wakacje nad Bałtykiem. Otóż, proszę państwa, jest to samochód hipsterski, ze wszystkimi pozytywnymi aspektami tego przymiotnika. Ma wszystko, czego młodzi, aktywni ludzie po samochodzie oczekują. Niebanalną linię nadwozia, która przyciąga wzrok przechodniów, udogodnienia, które zdecydowanie ułatwią przetrwanie w dużym zatłoczonym mieście (czujniki, kamera cofania, itp.).

Wnętrze, którego być może nie można nazwać awangardowym, ale tak samo daleko na skali znajduje się od słowa "nudne". Wszystko jest tu funkcjonalne, intuicyjne (no może poza jednym wyjątkiem) i do opanowania w ciągu pierwszych dwóch kwadransów jazdy. Czy można chcieć czegoś więcej od nowoczesnego auta?

Agnieszka: Fakt, że gdybyśmy chcieli jeszcze kogoś zabrać, to musiałby mieć bagaż przy sobie. I to nie z powodu moich butów. Na nasze potrzeby samochód super. Zwłaszcza, że w kabinie mieliśmy tylko rzeczy niezbędne, jak minilodówka czy moja podręczna torba (chciałam napisać torebka, ale nie chciałabym was oszukiwać). Dzięki temu bez problemu mogliśmy się wyspać podczas postoju, kiedy opadliśmy z sił. Zarówno siedzenie pasażera, jak i tylna kanapa posłużyły nam za wygodne tymczasowe łóżka.

Ogólne wrażenia

Bartek: Pozwólcie mi tylko na jedną ogólną uwagę - dzisiejsze samochody na każdym kroku przekonują kierowcę, że zrobią za niego wszystko. Już tłumaczę - jeśli samochód sygnalizuje najechanie na pas, ostrzega o obecności innych aut w martwym polu, a do tego jeszcze migającym czerwonym światłem daje znać, że jedziemy zdecydowanie zbyt blisko poprzedzającego nas pojazdu, to...  nie da się pozbyć wrażenia, że właściwie wystarczy puścić kierownicę, a wszystko zostanie zrobione niejako za nas. A niestety jeszcze tak nie jest.

Agnieszka: Nigdy nie myślałam, że z własnej woli będę marzyć o spędzeniu całego dnia w samochodzie. Ale kiedy pod koniec wyjazdu temperatura w Chorwacji osiągnęła 36 st. C, nie marzyłam o niczym innym, jak o dniu w testowanym przez nas Volvo - ze świetnym systemem klimatyzacji, fajnym nagłośnieniem, wygodnym i tak ładnym, że połowa kierowców po drodze się za nim ogląda. Może to i samochód dla hipsterów, ale z wyżej wymienionych powodów nie widzę w tym nic złego.

Bartek Girguś, Agnieszka Łopatowska


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy