Test Dyson DC52 - Lamborghini wśród odkurzaczy

O tym, że odkurzacz jest przydatny, a wręcz niezbędny, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale czy przyrząd do sprzątania może być też "cool"? Dyson DC52 Animal udowadnia, że jak najbardziej tak.

Urządzeniu brytyjskiej firmy Dyson daleko do tradycyjnego odkurzacza. Nie tylko wygląda on jak coś, czego używają bohaterowie filmów science-fiction, których akcja rozgrywa się w kosmosie. Jest czymś więcej niż zwykłym sprzętem gospodarstwa domowego.

W tym miejscu jak najbardziej właściwe będzie porównanie do branży motoryzacyjnej. Zwykły odkurzacz jest jak samochód rodzinny - dobrze spełnia swoją rolę, ale nie można się ekscytować jego osiągami, "odjechanym" designem oraz zastosowanymi nowinkami technologicznymi. Te ostatnie znajdziemy za to w sportowych pojazdach z najwyższej półki. Podobnie jest w przypadku Dyson DC52 Animal Complete.

Trudno nie odnieść wrażenia, że został on zaprojektowany przez tę samą ekipę, której zawdzięczamy Lamborghini Aventadora. Jednakże odkurzacz nie tylko doskonale wygląda. "Pod maską" opisywanego modelu inżynierowie ukryli cały szereg innowacji na czele z 54 cyklonami, które nie tylko potęgują siłę ssania odkurzacza, ale i sprawiają, że będzie on nam służył przez długie lata.

Reklama

DC52 Animal nie wymaga od użytkownika kupowania worków, ani wymiany filtrów. To, co wciągnie on przez rurę trafia, po przejściu przez wspomniane cyklony, do specjalnego pojemnika. Ten za pomocą jednego przycisku z łatwością opróżnimy nad koszem - i to bez brudzenia rąk. To rozwiązanie jest nie tylko oszczędne, ale i bardziej efektywne, gdyż dzięki niemu odkurzacz cały czas działa z taką samą, potężną mocą.

Nie wiem w jakiej jednostce zmierzyć siłę tego urządzenia, ale potraktowany nim regularnie odkurzanej wykładziny ta... zmieniła kolor na jaśniejszy. Z kolei po "przejechaniu" Dysonem po świeżo zakupionym dywanie w pustym zbiorniku odkurzacza zaroiło się od kłębków kurzu. Po ich usunięciu ze zbiornika okazało się, iż są one wielkości pięści. Sprzątanie z DC52 Animal Complete uświadomiło mi, że urządzenia, których używałem dotychczas wcale nie są skuteczne w walce z wszechobecnym kurzem i alergenami.

Ogromną zaletą sprzętu Dyson jest nie tyle jego siła, co specjalna turboszczotka pożerająca każdy rodzaj brudu i to bez względu na powierzchnię jego występowania. W czasie testów doskonale dała sobie radę zarówno z dywanami o dłuższym włosiu, zbieraniem małych odpadków z płytek w kuchni, jak i tumanami kurzu w trudno dostępnym miejscach. Na uwagę zasługuje zwłaszcza to ostatnie - szczotka jest skrętna we wszystkich kierunkach i łatwo dotrzeć nią tam - bez gimnastyki - gdzie zazwyczaj trzeba było wyłączyć odkurzacz i przesiąść się na ręczną zmiotkę.

Do tego w zestawie z samym odkurzaczem znajdziemy jeszcze kilka innych końcówek, w tym do usuwania uporczywego brudu, szczotki do podłóg twardych i do usuwania włosów z dywanów i tapicerek. W czasie testów korzystałem głównie z opisywanej turboszczotki, na którą "nie było mocnych". Te dodatkowe przydadzą się naprawdę od święta, ale dobrze mieć je w zestawie. 

Jedynym minusem DC52 Animal Complete jest tak zwana niska kultura pracy urządzenia. Mówiąc prościej jest ono naprawdę głośne. Oczywiście jest to podyktowane sporą mocą odkurzacza. Coś za coś, ale kiedy sprawdzałem w akcji szczotkę do usuwania włosów miałem ochotę założyć stopery do uszu...

Dyson dostarczył kolejny produkt, który można śmiało polecić nie tylko osobom chcącym faktycznie zadbać o czystość własnego domu, ale i... gadżeciarzom. Odkurzanie DC52 Animal Complete może nie jest wielkim przeżyciem, ale jest o wiele przyjemniejsze niż czyszczenie przy użyciu zwykłego sprzętu AGD. Nie mówiąc już o tym, że przy jego pomocy to, co "było sprzątane" faktycznie zmieni się w "posprzątane".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy