Pico - domowy ekspres do... piwa!

Ekspres do kawy jest jednym z najlepszych wynalazków XX wieku. Picobrew, czyli ekspres do piwa, będzie najprawdopodobniej najcudowniejszym gadżetem tego stulecia.

Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest wieczór, za chwilę w TV zacznie się mecz waszej ulubionej drużyny lub film, który od dłuższego czasu chcieliście obejrzeć. Sięgacie do lodówki po butelkę złocistego napoju, a tam... pusto. Do sklepu nie chce wam się już wychodzić, bo ciemno, zimno i daleko. A gdyby tak mieć w domu maszynę, która wleje wam piwo do szklanki po naciśnięciu jednego przycisku? Właśnie czymś takim jest Pico! No prawie...

Gadżet ten faktycznie przypomina ekspres do kawy. Co najlepsze, zmieści się on nawet na kuchennej ladzie. Do urządzenia wsadzamy kupione wcześniej Picopaks, czyli gotowe pakiety zawierające słody i chmiele, podłączamy kegę z wodą, przy pomocy pokrętła ustawiamy poziom goryczy oraz "woltaż" i... czekamy dwie godziny. Przygotowany przez Pico wywar należy następnie odstawić na około 3 tygodnie. Wtedy pozostaje już tylko cieszyć się świeżym, domowym piwem.

Owszem, to wciąż daleka wizja od "własnego piwa na życzenie", ale to zdecydowanie najszybszy i najłatwiejszy sposób, aby zostać domowym piwowarem. Do obsługi urządzenia nie jest potrzebna żadna wiedza. Pico samo zeskanuje kody kreskowe umieszczone na zestawach PicoPaks i odpowiednio ustawi temperaturę oraz wymiesza składniki ze sobą. Użytkownikowi pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość.

Reklama

Piwni puryści mogą mieć powody do narzekania - w końcu zautomatyzowanie produkcji, a co za tym idzie, usunięcie "czynnika ludzkiego" nie daje możliwości eksperymentowania. To prawda. Przy pomocy Pico da się tylko odtworzyć w domowych warunkach gotowe receptury. Pocieszeniem może być to, że gadżet ten uwarzy zarówno lekkiego lagera, jak i ciężkiego stouta. Co ciekawe, niektóre browary już wyraziły chęć wypuszczenia na rynek własnych Picopaks. Markowe piwo z domowego zacisza? To chyba nie jest takie złe. Na start dostępnych będzie aż 100 pakietów.

Warto też wspomnieć o możliwości zgłoszenia własnej receptury w ramach Beer Judge Certification Program. Jeśli sędziowie uznają, że nasza propozycja jest odpowiednia, to przygotowany zostanie odpowiedni PicoPak, który następnie będą mogli zakupić inni użytkownicy ekspresu do piwa.

Pico właśnie wylądowało na Kickstarterze. Jego konstruktorzy liczyli na zebranie 200 tysięcy dolarów, aby mogli ruszyć z produkcją. Nie minęły 24 godziny, a na ich koncie jest ponad 150 proc. wymaganej kwoty!

Nic dziwnego. Wspierając, a tym samym rezerwując jedną maszynę dla siebie, można zaoszczędzić nawet 500 dolarów. W normalnej sprzedaży urządzenie będzie kosztować okrągły tysiąc. Teraz można nabyć je za połowę tej kwoty, a jako bonus otrzyma się jeszcze jeden Picopak.

Czy tylko my poważnie myślimy o dołożeniu się do zbiórki?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy