Ponad 2,2 tys. rosyjskich czołgów gryzie ziemię. Kreml u kresu możliwości?
Rosja od początku inwazji na Ukrainę straciła już ponad 2200 czołgów i chociaż jej kieszenie i magazyny są głębokie, to zapasy muszą się kiedyś skończyć. Jak szacują eksperci, stanie się to już niebawem.
Jak wynika z szacunków holenderskiej grupy Oryx, zajmującej się białym wywiadem i badaniami z zakresu działań wojennych, Rosja straciła w konflikcie w Ukrainie ponad 2200 czołgów podstawowych, ale nadal utrzymuje znaczną przewagę w tym elemencie. Bo chociaż Ukraina może liczyć na zachodnich sojuszników i ich pomoc militarną, rosyjskie fabryki pracują z pełną mocą nad produkcją nowych egzemplarzy. A przynajmniej tak twierdzi rosyjska propaganda, bo jeśli wierzyć ekspertom, Kreml częściej modernizuje i naprawia stare czołgi, a materiał źródłowy jest już na wyczerpaniu.
W rzeczywistości Rosja ma tylko jedną fabrykę czołgów, czyli Urałwagonzawod, odpowiadające m.in. za produkcję czołgów podstawowych T-72, BMPT Terminator i T-90. Kiedyś było to potężne i prężnie działające przedsiębiorstwo, które było w stanie dostarczyć 1000 czołgów miesięcznie, tyle że kluczowe jest tu słowo "kiedyś", gdyż lata złego zarządzania odcisnęły na niej swoje piętno. Najlepszym dowodem jest chyba fakt, że osiem lat po oficjalnej prezentacji, zakład wciąż nie produkuje T-14 Armata, a zdaniem Sergio Millera, niezależnego analityka wywiadu armii brytyjskiej, z zakładanej produkcji 20 czołgów T-90M miesięcznie zrobiło się dosłownie 40 od początku wojny.