Człowiek chce to zrobić po raz pierwszy. „Techniczny cud”
Przez dekady kilka państw, przeprowadzając misje kosmiczne, zanieczyszczało ziemską orbitę różnego rodzaju fragmentami rakiet, czy niesprawnymi satelitami. Teraz te kosmiczne śmieci stają się coraz większym i realnym zagrożeniem zarówno dla astronautów, jak i ludzi mieszkających na powierzchni Ziemi. Po latach zaśmiecania w końcu człowiek bierze się za sprzątanie.
Od kilku lat prowadzone są badania mające na celu ograniczenie zaśmiecania przestrzeni wokół naszej planety. Niestety kosmiczne śmieci stają się dla nas coraz większym zagrożeniem, gdyż mogą uderzyć w satelity, w Międzynarodową Stację Kosmiczną, czy spaść na powierzchnię Ziemi. Dlatego też nowa misja ma określić szanse na dokonanie kosmicznych porządków.
18 lutego z obszaru Nowej Zelandii w ramach misji Active Debris Removal została wystrzelona specjalna sonda - oficjalne rozpoczęcie misji miało miejsce 22 lutego. Celem urządzenia jest dotarcie i scharakteryzowanie niefunkcjonującego fragmentu japońskiej rakiety H-2A. Kosmiczne śmieci nie mają niczego, co pozwalałoby na ich szczegółową identyfikację, wykrycie, lub dokowanie, dlatego też wspomniane zadanie jest niezwykle trudne. Niektórzy mówią o "technicznym cudzie".
Fragment rakiety ma 11 metrów długości, 4 metry średnicy i waży około 3 ton. Jednakże brakuje innych ważnych informacji, np. w jakim stanie jest rakieta, lub czy została uderzona przez inny kosmiczny śmieć, co skutkowałoby zmianą jej kształtu/masy.
Jak napisała w oświadczeniu prasowym firma Astroscale Japan odpowiedzialna za misję: "Operacje spotkania i bliskości (RPO) mają fundamentalne znaczenie dla wszelkich przyszłych usług serwisowych na orbicie, zapewniając bezpieczne podejście statku kosmicznego obsługującego do statku kosmicznego klienta i innych obiektów, takich jak śmieci kosmiczne".