Robert Lewandowski: Ciężkie negocjacje i trudne początki

Negocjacje związane z przejściem Lewandowskiego do Borussii trwały kilka miesięcy. Ostatecznie Lech porozumiał się z niemieckim klubem w sprawie kwoty odstępnego. BVB zapłaciła za "Lewego" cztery i pół miliona euro i 11 czerwca 2010 roku Polak oficjalnie przeniósł się do Dortmundu. Podpisał kontrakt na cztery lata. Zapraszamy na drugi, z trzech fragmentów książki o Robercie Lewandowskim "Lewy - Sylwetka piłkarza".

Lewandowski jeszcze przed zakończeniem sezonu ustalił warunki indywidualnej umowy ze swoim nowym klubem - dopiero wówczas zasiedli do negocjacji szefowie BVB i Lecha Poznań. Kiedy wydawało się, że porozumienie zostało osiągnięte, pojawiła się poważna kwestia sporna: władze "Kolejorza" nie chciały wypłacić Lewandowskiemu ani jego menedżerowi, Cezaremu Kucharskiemu, prowizji od kontraktu. Rozmowy utknęły w martwym punkcie, jednak ostatecznie doszło do podpisania umowy. Dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk mówi: "Nie będę zdradzał, jak rozwiązaliśmy nasze wcześniejsze problemy. Kwota transferu to tajemnica handlowa, ale my jesteśmy zadowoleni z warunków umowy i cieszymy się, że ta cała, trochę długa, historia wreszcie się skończyła"*.

Duży wpływ na wybór Roberta dotyczący nowego klubu miała jego mama. "Gdy Robert grał w Poznaniu, Czarek Kucharski przedstawił mi wachlarz klubów z wyższej półki, które mogły zatrudnić syna - wspomina pani Iwona. - Zakręciło mi się w głowie. Były tam między innymi kluby z Włoch, a nasza rodzina była zafascynowana tym krajem. Ale powiedziałam: »Robert, trzeba patrzeć trzeźwo. Ważne będą dojazdy, żebyś nie był daleko od rodziny«. To był jeden z czynników, dla których padło na Borussię**.

Reklama

Prawdziwa kariera jest za granicą

Zgodnie z umową "Lewy" na pierwszym treningu stawił się 4 lipca i dopiero wówczas parafował kontrakt, a także został oficjalnie przedstawiony kibicom. Dołączył w Dortmundzie do dwóch innych Polaków: Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, który kontrakt z Borussią podpisał dosłownie kilka dni wcześniej.

"Ciągle powtarzałem Robertowi, że prawdziwa kariera jest za granicą. Umówmy się - nawet grając w Lechu, był w Europie piłkarzem anonimowym", mówi Jacek Grembocki, który cieszył się z transferu "Lewego". 

Warto wspomnieć, że zanim Robert, wówczas dwudziestojednolatek, zmienił barwy klubowe, wiele rozmawiał z Jakubem Błaszczykowskim na temat warunków panujących w Dortmundzie. Kolega z kadry opowiedział mu zarówno o zespole, trenerze Jürgenie Kloppie, który mocno stawiał na Polaków, jak i o codziennym życiu zawodników. Mimo że "Lewy" był doskonale przygotowany do gry w Bundeslidze, zarówno mentalnie, jak i fizycznie, początkowo wcale nie szło mu dobrze. 

"Przyjeżdżając do Dortmundu, nie umiałem ani słowa po niemiecku, dopiero na miejscu zacząłem się uczyć - wspominał w programie Kuby Wojewódzkiego. - Na szczęście na treningach i w wielu sprawach organizacyjnych pomagali mi zarówno Łukasz, jak i Kuba, którzy byli tam dłużej. Wiedziałem jednak, że jak najszybciej muszę opanować język, żeby było mi łatwiej".

Gdy grali inni, on nie czuł się gorszy


Jedno było pewne - Robert Lewandowski urzeczywistnił swoje wielkie marzenie. Jego były kolega z Poznania, Tomasz Bandrowski, uważa, że traktował on polską ligę jedynie jako przystanek na drodze do "wielkiego futbolu": "Od samego początku czuć było, że facet wie, czego chce. Bardzo dużo pracy wkładał, by cały czas być w stu procentach przygotowanym - dynamicznie i kondycyjnie. Kolejne bramki czy dobra dyspozycja nie brały się z niczego. To efekt jego mentalności i tego, jak podchodził do piłki".

Wprawdzie w przedsezonowych sparingach "Lewy" imponował skutecznością, jednak w meczach ligowych Klopp stawiał na bardziej doświadczonych zawodników - Lucasa Barriosa i Shinjiego Kagawę. W hierarchii niemieckiego trenera "Lewy" był dopiero trzecim napastnikiem, jednakże Klopp zapewniał, że czas młodego Polaka jeszcze nadejdzie. 

"Na treningach prezentuję się bardzo dobrze - mówił wówczas Lewandowski. - Gdyby pozostali byli lepsi ode mnie, to okej, niech grają. Ale tak nie jest. Nie czuję się gorszy"*. Na swój oficjalny debiut nie musiał długo czekać: po raz pierwszy w barwach Borussii wystąpił 15 sierpnia 2010 roku w meczu Pucharu Niemiec przeciwko SV Wacker Burghausen. Borussia wygrała to spotkanie 3:0, a "Lewy" pojawił się na placu gry w pięćdziesiątej szóstej minucie, zmieniając Lucasa Barriosa.

Z biegiem czasu Klopp zaczął coraz częściej wybierać Roberta do pierwszego składu. Przed kolejnym sezonem do "Lewego" uśmiechnęło się szczęście, ponieważ w trakcie finałowego meczu Copa America jego konkurent doznał kontuzji. Lewandowski zajął miejsce reprezentanta Paragwaju i zaczął grać na szpicy ataku, a nie na boku pomocy, jak niejednokrotnie ustawiał go Klopp. To był strzał w dziesiątkę - Polakowi udało się wbić przeciwnikom aż siedem bramek w dziesięciu kolejkach Bundesligi, natomiast w całym sezonie aż jedenaście.

Śmiały się z niego całe Niemcy


Oczywiście nie wszystkie jego występy były udane - w przypadku niepowodzeń niemiecka prasa nazywała go "Lewan doofski" (słowo doof w języku niemieckim potocznie oznacza głupka), jednak jego pozycja w drużynie stawała się coraz mocniejsza. Istotnym czynnikiem była postawa Lewandowskiego: starał się nie przejmować krytyką i wyciągał wnioski z porażek.

"Ich [mediów] żarty mnie nie obchodzą ani nie śmieszą. W ostatniej kolejce zremisowaliśmy z Schalke i doskonałych okazji nie wykorzystali piłkarze niemieccy. Z nich nikt nie kpił. Ale nie przejmuję się, nie jestem słaby psychicznie", zapewniał Robert polskich dziennikarzy. 

Za taką postawę chwalił "Lewego" trener Jerzy Kowalik: "Podobało mi się jego zachowanie na początku występów w Bundeslidze. Nie szło mu tam dobrze, a po jednym z pierwszych spotkań - gdy wykazał się wyjątkową nieskutecznością - śmiały się z niego całe Niemcy. Nie załamał się jednak, tylko dalej ciężko pracował. A teraz w dużej mierze dzięki jego talentowi mamy niemiecki finał Ligi Mistrzów".

Zdaniem Tomasza Hajty, który przez kilka lat grał w Niemczech (MSV Duisburg, Schalke 04 Gelsenkirchen, 1. FC Nürnberg), nie tylko szczęściu zawdzięcza Lewandowski trafienie do pierwszego składu Borussii. Obecny szkoleniowiec Jagiellonii Białystok twierdzi, że Polak i tak prędzej czy później byłby podstawowym graczem: "Przecież już w pierwszym sezonie strzelił dużo bramek, chociaż często wychodził jako rezerwowy", zauważa.

"Robert bardzo dobrze wkomponował się w ten zespół, który tworzy zgrany monolit, a do jego zadań należy zdobywanie goli. Jednak nie można zapominać, że bramki strzelają tam też inni, na przykład Marco Reus czy Jakub Błaszczykowski. Siła ognia w Dortmundzie jest więc rozłożona na kilka osób", podsumowuje Hajto.

Pierwszy hat-trick i ogromny progres

1 października 2011 roku polski snajper zdobył dla Borussii swojego pierwszego hat-tricka, w wygranym 4:0 meczu ligowym z FC Augsburg. W meczu siedemnastej kolejki ligowej strzelił dwa gole - oba w starciu z Freiburgiem - i tym samym całą rundę jesienną Bundesligi zakończył z dwunastoma trafieniami i sześcioma asystami na koncie. W maju 2012 roku, również w spotkaniu z Freiburgiem, powtórzył ten wyczyn. Łącznie trafi ł do siatki rywala aż dwadzieścia dwa razy. Tym samym zajął trzecie miejsce wśród najlepszych strzelców ligi i jednocześnie pobił rekord goli strzelonych przez Polaka w Bundeslidze, wcześniej należący do Jana Furtoka (sezon 1990 / 1991). 

"Bardzo dobrze, że pobił mój rekord, kiedyś musiało się to stać. Przecież minęło już dwadzieścia lat. Jednak trudno nas porównywać, bo ja byłem zupełnie innym piłkarzem niż Robert. Poza tym on ciągle się rozwija, nadal ma ogromne możliwości. Pamiętam, że jeszcze niedawno niezbyt dobrze grał głową, teraz w każdym meczu mnie zaskakuje, bo jest w tym elemencie coraz lepszy. Do tego dokłada technikę i szybkość. To praktycznie komplet atutów, które składają się na idealnego napastnika" - twierdzi Furtok.

"Lewy" został najlepszym strzelcem swojego zespołu w sezonie. W finale Pucharu Niemiec strzelił trzy gole Bayernowi Monachium, przyczyniając się do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Jednocześnie został królem strzelców edycji Pucharu Niemiec 2011 / 2012 (gdzie strzelił aż siedem goli) oraz jednym z trzech piłkarzy w historii tych rozgrywek, którzy uzyskali hat-trick w meczu finałowym.

Wprawił w zachwyt nawet krytyków

Fortuna kołem się toczy - niemieckie media, które na początku przygody Lewandowskiego z Bundesligą niejednokrotnie wytykały mu każdą, nawet najmniejszą pomyłkę, zaczęły rozpływać się nad jego talentem. Polak co rusz był wybierany do "jedenastki" kolejki przez prestiżowy magazyn "Kicker", zaś w maju 2012 roku owa gazeta umieściła "Lewego" w "jedenastce" sezonu wraz z kolegami z kadry: Łukaszem Piszczkiem i Jakubem Błaszczykowskim. Poza Polakami w zestawieniu znalazło się jeszcze dwóch piłkarzy Borussii - Mats Hummels i Sebastian Kehl. 

Zachwyt i uznanie kibiców nie zawsze przekładają się na atmosferę w szatni. Nie wszystkich w klubie cieszyła bowiem forma strzelecka Lewandowskiego. Pojawiły się głosy, że były gwiazdor Lecha Poznań to piłkarz samolubny, który nie współdziała z innymi zawodnikami. Shinji Kagawa, kolega Roberta z drużyny, tak mówił w wywiadzie dla krajowych mediów:

"Gra Lewandowskiego koncentruje się na samodzielnym zdobyciu gola zamiast na współpracy. On nigdy nie patrzy na graczy, którzy są ustawieni lepiej od niego, tym samym bardzo ciężko jest otrzymać od niego podanie. Robert zdobył dwadzieścia goli, ja na koncie mam trzynaście. Jestem przekonany, że mógłbym zdobyć więcej bramek, gdyby lepiej wykorzystywał moją pozycję na boisku".

Jednak słowa Japończyka nie zrobiły na nikim wrażenia, być może dlatego, że od miesięcy mówił on o planach opuszczenia Signal Iduna Park. I rzeczywiście, w czerwcu tego roku miał zamiar podpisać czteroletni kontrakt z Manchesterem United.

Nie mógł uwierzyć, że dostał "czerwień"


Jak powszechnie wiadomo, "Lewy" nie jest typem boiskowego agresora. Jednak w lutym 2013 roku, w spotkaniu ligowym z Hamburgerem SV, po zdobyciu bramki otrzymał swoją pierwszą czerwoną kartkę za faul na Perze Ciljanie Skjelbredzie. Jego zagranie nie było jednak ani rozmyślne, ani brutalne.

Po tym faulu do Polaka podbiegł Rafael van der Vaart i popchnął go, zaś "Lewy" odruchowo mu oddał. Po chwili holenderskiego zawodnika przewrócił Sebastian Kehl, zaś sędzia, Manuel Gräfe, pokazał reprezentantowi Polski czerwoną kartkę. "Lewy", podobnie jak większość kibiców i obserwatorów, nie mógł uwierzyć w kontrowersyjną decyzję arbitra. Po tym zdarzeniu władze Bundesligi zawiesiły byłego zawodnika Lecha na trzy mecze. I mimo że Borussia wystąpiła z odwołaniem, sąd sportowy Niemieckiego Związku Piłkarskiego (DFB) postanowił je odrzucić.

16 marca 2013 roku Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na miejsce w historii futbolu. W meczu z SC Freiburg pobił klubowy rekord Friedhelma Konietzkiego, zdobywcy bramek w siedmiu kolejnych meczach Borussii w sezonie 1964 / 1965. 13 kwietnia 2013 roku, w dwudziestej dziewiątej kolejce Bundesligi, strzelając gola w jedenastym w kolejności meczu drużynie Greuther Fürth, stał się drugim najlepszym graczem Bundesligi w historii pod względem liczby meczów z rzędu ze strzelonym golem. Lepszy pozostaje tylko Gerd Müller.

20 kwietnia 2013 roku w trzydziestej kolejce Bundesligi przedłużył serię do dwunastu meczów, strzelając dwudziestego trzeciego gola. Tym samym pobił ustanowiony przez samego siebie w sezonie 2011 / 2012 rekord bramek zdobytych w jednym sezonie Bundesligi przez Polaka - dwadzieścia dwa celne strzały. Lewandowski trafiał do siatki czternaście razy w dwunastu kolejnych meczach ligowych: z TSG 1899 Hoffenheim, Werder Brema, 1. FC Nürnberg, Bayer Leverkusen, Hamburger SV, Hannover 96, Schalke 04 Gelsenkirchen, S.C. Freiburg, VFB Stuttgart, FC Augsburg, Greuther Fürth i FSV Mainz.

W szlagierowym spotkaniu trzydziestej drugiej kolejki Bundesligi sezonu 2012 / 2013 zapowiadanej jako "przedwczesny finał Ligi Mistrzów" Borussia zremisowała 1:1 z Bayernem Monachium. W pięćdziesiątej drugiej minucie golkiper "Bawarczyków" Manuel Neuer obronił rzut karny egzekwowany przez Lewandowskiego.

Do tego pojedynku podopieczni Juppa Heynckesa przystąpili mocno osłabieni - na Signal Iduna Park nie pojawili się: Franck Ribéry, Arjen Robben, Bastian Schweinsteiger i Philipp Lahm. Każdy z nich wypadł ze składu ze względu na mikrouraz lub stłuczenie, bo Heynckes nie chciał ryzykować ich zdrowia. Tymczasem w składzie Borussii zabrakło Mario Götzego, który doznał kontuzji mięśnia lewego uda.

Piłkarskim mistrzem Niemiec w sezonie 2012 /2013 został Bayern Monachium. Drużyna ta - po fenomenalnym wręcz sezonie - tytuł zapewniła sobie już po dwudziestej ósmej (z trzydziestu czterech) kolejce spotkań! Wicemistrzem została Borussia Dortmund, zaś trzecie miejsce przypadło Bayerowi Leverkusen (...)

O autorce:

Natalia Doległo - dziennikarka, pasjonatka sportu i literatury, miłośniczka gotowania i koncertów hip-hopowych, wierny kibic jednego z krakowskich klubów piłkarskich. Pracowała dla kilku portali sportowych i agencji informacyjnych. W 2012 roku zdobyła wyróżnienie miesięcznika "Zwierciadło" w konkursie na dziennik.


Czytaj więcej:
Robert Lewandowski: Nie jest łatwo być piłkarzem

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: Robert Lewandowski | dziennikarze | książka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy