Osiedle Swoboda: Nowe szaty króla [recenzja]

Osiedle Swoboda doczekało się kompletnego wydania /INTERIA.PL
Reklama

Można się spierać, czy "Osiedle Swoboda" Michała "Śledzia" Śledzińskiego można zaliczyć do grona najlepszych polskich komiksów. Nie można mieć jednak wątpliwości, że serię tę trzeba uznać za jedną z najważniejszych.

"Osiedle swoboda" powraca już po raz czwarty. Najnowsza reedycja to składająca się z dwóch opasłych tomów antologia zawierająca wszystkie przygody nie dających się nie lubić  Dźwiedzia, Wiraża, Kundzia i Szopy. Co najlepsze, całość obejmuje nie tylko czarno-białe historie publikowane w nieodżałowanym czasopiśmie komiksowym "Produkt", ale również te kolorowych zeszytów wydawanych samodzielnie w latach 2004 - 2006.

Kapsuła czasu

Samo spojrzenie na kilka pierwszych stron nowego wydania przenosi czytelnika w czasie do przełomu tysiącleci. Nie mam tu jednak na myśli jakości papieru, czy też samego druku, bo o tych nie można powiedzieć złego słowa, tylko o klimat i charakterystyczną kreskę. Otwierający zbiór kadr jest niczym zapałka przyłożona do lontu. Z tą różnicą, że ładunkiem wybuchowym jest tutaj nostalgia.

Odzywki głównych bohaterów, nazwy zespołów na ich koszulkach i miejskich murach oraz samo umiejscowienie akcji - nawet kolor nie jest potrzebny, by końcówka lat 90. w przyjemny sposób dała o sobie przypomnieć.

Reklama

Autor sam podkreśla, że wiele zilustrowanych przez niego sytuacji zdarzyło się naprawdę. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż w jego komiksie każdy odnajdzie cząstkę siebie... lub przynajmniej odpowiednik kumpla, który zawsze lubił mocno wypić.

Paradoksalnie jednak problemy, z którymi mierzy się "swobodna ekipa" są zadziwiająco aktualne. Szalone próby znalezienia pierwszej dobrze płatnej pracy, konflikty z grupami trzymającymi władzę na osiedlu czy chociażby odwieczny dylemat dotyczący podrywania siostry kumpla. Naprawdę niewiele się zmieniło...

Dziełu Śledzia - chyba trochę niezamierzenie - udaje spełniać dwie funkcje: "kapsuły czasu", w której zawarto esencję lekko skrzywionego, ale momentami naturalistycznie wręcz prawdziwego obrazu Polski sprzed blisko dwóch dekad oraz historii o szalonym okresie wczesnej dorosłości, która pokazuje, ale nie moralizuje. I jest przy tym naprawdę zabawna.

Kolorowe sny

Sam z "Osiedlem Swoboda" zetknąłem się po raz pierwszy "dopiero" w 2004 roku, kiedy to bohaterowie doczekali się kontynuacji swoich przygód już w kolorze. Jednakże większa paleta barw to niejedyna różnica między "starym", a "nowym". Sequel w zeszytowej formie był także próbą "ubrania" całości w szerszą narrację. Moim zdaniem eksperyment ten nie do końca wypalił.

O Dźwiedziu i reszcie czytało mi się znacznie lepiej jako zbiór pojedynczych historii, które tylko czasami nawiązywały do siebie nawzajem. Nie oznacza to jednak, że tom drugi - stanowiący z pierwszym integralną całość - jest czymś niegodnym rekomendacji. Dla wielu czytelników wątki kryminalno-(super)bohaterskie może okazać się o wiele ciekawsze niż pozbawione kolorów "pocztówki" z okresu początków "małyszomanii".

W kolorze czy nie, "Osiedle Swoboda" pozostaje komiksem niezwykle ważnym. Młodsi czytelnicy mogą narzekać, żaden z rodzimych twórców nie próbuje zmierzyć się - nawet w prześmiewczy sposób - z ich problemami. Wspomniany już uniwersalny charakter komiksu "Śledzia" jawi się tutaj jako jego dodatkowa zaleta.

Kilka słów należy się także samej oprawie w jakiej powróciła seria. Większy format, twarda oprawa, wysokiej jakości papier, kilka nowych prac Michała Śledzińskiego. To najbardziej kompletne i, nie bójmy się tego słowa, ekskluzywne z wydań "Osiedla Swobody". Przyczepić można się tylko do tego, że mogłoby ono być bogatsze w dodatki.

Kilka dodatkowych plansz i storyboardów to jednak trochę za mało. Zabrakło mi wstępu napisanego przez "Śledzia" lub jego wspominek dotyczących tworzenia albumu. Tekst o samej serii spod pióra eksperta też byłby na miejscu. Cóż, może przy okazji 20. urodzin cyklu doczekamy się podobnych publikacji?

Urodzony nad Wisłą czytelnik komiksów musi znać"Osiedle Swoboda". Czytałeś? Dobrze będzie mieć je w swojej kolekcji właśnie w tej formie. Nie kojarzyłeś? Nie przyznawaj się, tylko jak najszybciej zaopatrz się w tę reedycję. Nie ma lepszego sposobu, by zbić piątkę z chłopakami ze Swobody.

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy