"Doktor Sen", czyli stare duchy wciąż straszą

Mistrz horroru znów uraczył nas ucztą z prawdziwie mrocznej literatury. Do tego zrobił coś, czego wielu autorów, nie tylko pisarzy bardzo boi się zrobić: sięgnął po bodaj najbardziej znaną swoją powieść i napisał jej kontynuację.

Kiedy w 1977 roku pojawiło się "Lśnienie", czy jak kto woli "Jasność" Stephen King był jak swój bohater, Jack Torrance - pisał powieści, pił ogromne ilości alkoholu i bił żonę oraz dzieci. Jeśli czytaliście "Lśnienie", albo oglądaliście film Stanley’a Kubricka pod tym samym tytułem to musiał wam zapaść w pamięć Danny, mały chłopczyk jeżdżący na czterokołowym rowerku, syn Jacka Torransa. W "Doktorze Śnie" powraca, jednak już nie jest małym Dannym, a dorosłym mężczyzną Danem Torrancem - sanitariuszem i trzeźwiejącym alkoholikiem.

Reklama

Jak to zwykle u Kinga bywa książka zaczyna się od mocnego uderzenia, a później zaczyna się mozolnie rozkręcać. Po tym, jak hotel "Panorama", w którym mieszkała rodzina Jacka wylatuje w powietrze, Danny i jego matka wyjeżdżają i próbują prowadzić nowe życie.

Danny niestety upodabnia się do ojca: pije, rozrabia, ma problemy z prawem. Po śmierci matki tuła się po Stanach szukając jakiegoś miejsca dla siebie. Niestety przez alkoholizm wylatuje z kolejnych posad. Do czasu aż trafia do małego miasteczka Frazier w New Hampshire , gdzie rozpoczyna pracę w hospicjum jako samitariusz. Wykorzystuje tam swoje paranormalne zdolności  niosąc  ulgę umierającym pacjentom, dając im spokojną śmierć, przez co z czasem zyskuje przydomek "Doktor Sen".

Czytając nową powieść Kinga nie spodziewałem się fajerwerków i wgniecenia w fotel. I tak też było przez pierwsze 80-100 stron. Akcja rozwijała się powoli, autor skrupulatnie budował charakterystyki postaci i osadzał czytelnika w realiach powieści. Jednak z drugiej strony możemy przeanalizować upadek człowieka i jego niezwykłą drogę do normalności.

Z drugiej strony mamy niezwykłą dziewczynkę, którą poznaje Dan i całą gromadę emerytów, którzy poruszają się po całych Stanach zjednoczonych wielkimi kamperami i porywają dzieci. Jest to nieco kiczowate i nieco przerażające. Trudno bowiem wyobrazić sobie urocze babcie, które porywają i mordują małe dzieci.

W czasie lektury śledzimy trzy główne wątki równocześnie: Dana i jego drogę trzeźwiejącego alkoholika o niezwykłych mocach, Abry, która ma wręcz ogromne zdolności paranormalne i Prawdziwego Węzła - emerytów mordujących dzieci, aby posiąść ich moc i żywotność.

Ale też można doszukać się powiązań pomiędzy Torrence’ami a samym Kingiem. W 1977 roku był alkoholikiem bijącym żonę, zupełnie jak Jack. Obecnie jest trzeźwiejącym alkoholikiem, który próbuje sobie poradzić ze swoim nałogiem. Wydaje się, że King przez tę książkę sam chce się oczyścić. I chyba dzięki temu powstała naprawdę mocna i realistyczna powieść, którą warto przeczytać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Stephen King | po godzinach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy