"Krew cywilizacji". Kim byli nafciarze Adolfa Hitlera?

Za rządów Hitlera Niemcy pompowały wielkie pieniądze w rozwój przemysłu /East News
Reklama

Ropa naftowa od pokoleń rządzi światem. Ma wpływ na przemysł, politykę, handel i konflikty zbrojne. Niebagatelną rolę odegrała podczas II wojny światowej. Między innymi o tym, kim byli nafciarze Hitlera, i jak ropa sprowadziła na nazistów klęskę opowiada Andrzej Krajewski w książce o wiele mówiącym tytule "Krew cywilizacji".

Ropa. Niektórzy wróżą jej rychły koniec, jednak ona ciągle pojawia się na salonach, bryluje, potem siada do dyskretnych rozmów. Ma nas wszystkich w garści. Wiodła życie gwałtowne. Czy wreszcie się ustatkowała?

"Pani triumfu i upadku" rozpoczęła karierę w Polsce za sprawą Ignacego Łukasiewicza, pierwszego światowego potentata naftowego. Andrzej Krajewski podąża jej czarnymi ścieżkami. Tropi gigantyczne interesy paliwowe, ujawnia kontrowersje i rzuca światło na awanturniczą historię ropy - krwi naszej cywilizacji.

A jest o czym opowiadać. Ropa przekształciła przemysł, politykę i handel. Wykreowała sukces Churchilla, sprowadziła klęskę na nazistów (poniżej publikujemy fragment dotyczący związków hitlerowskich Niemiec z ropą) i dała majątek Rockefellerowi. To ona rozstrzyga o tym, które państwa są mocarstwami, a które uzależnionymi od nich klientami.

Reklama

Drażni wszystkich żyjących w zgodzie z naturą.

"Krew cywilizacji" - przeczytaj fragment książki

Nafciarze Hitlera

Adolf Hitler, już pisząc "Mein Kampf", nie ukrywał, że jego ma­rzeniem jest Europa zdominowana przez Niemców. Ale żeby III Rzesza przez tysiąc lat utrzymała Stary Kontynent w swym władaniu, musiała - zadaniem Führera - zdobyć dla siebie Le­bensraum. Hitler nie był w tym myśleniu oryginalny, a jedynie przerobił slogan, który przed wybuchem I wojny światowej roz­propagował Wilhelm II, żądając od innych mocarstw "miejsca pod słońcem" dla narodu niemieckiego.

Tym zaś różnił się od cesarza, że owo miejsce widział nie w zamorskich koloniach, lecz na wschodzie kontynentu. Poza tym chciał je mieć jak naj­szybciej, bez oglądania się na realia czy koszty. Co oznaczało nieuchronną wojnę ze Związkiem Radzieckim.

Tymczasem to ZSRR w latach 20. stał się dla Republiki Wei­marskiej głównym dostawcą ropy naftowej oraz innych surow­ców. Jedynie dzięki współpracy z Henrim Deterdingiem, gdy tylko Hitler został kanclerzem, możliwe okazało się szybkie zerwanie kooperacji z Sowietami. Ale choć Royal Dutch Shell Group bez problemu gwarantował niemieckiemu rynkowi za­opatrzenie w paliwa, pozostawał jednak koncernem, którego akcje posiadali Brytyjczycy i Holendrzy.

Dla Hitlera było jasne, że jego państwo nie może pozostawać w uzależnieniu od tej korporacji. Niewielkie pocieszenie stanowił fakt, że osobowość nazistowskiego wodza jak magnes przyciągała wpływowych nafciarzy. Führer oraz jego idee, poza Deterdingiem, urzekły kierującego Texaco Torkilda Riebera oraz szefa Esso Waltera Teagle’a. Nie zmieniało to zasadniczej kwestii, że III Rzesza nie posiadała własnych pól naftowych.

Dwie dekady wcześniej Winston Churchill zrobił, co tylko było możliwe, żeby Wielka Brytania takowe zdobyła. Hitler na­tomiast nie widział potrzeby równie desperackich działań, śle­po wierząc w możliwości rodzimego przemysłu chemicznego. W kwietniu 1936 roku, zanim jeszcze Henri Deterding trafił na emeryturę, Führer wydał tajny dekret, w którym powoły­wał Hermanna Göringa na pełnomocnika Rzeszy, kierującego Sztabem do spraw Surowców i Dewiz.

Pod nadzorem wielkiego łowczego Rzeszy specjaliści od ekonomii i szefowie koncernów opracowali Plan Czteroletni (Vierjahresplan), przestawiający całą gospodarkę państwa na produkcję wojenną. Ponad 20 proc. wydatków przeznaczono w nim na rozbudowę przemysłu che­micznego. Zakładano, że najpóźniej w roku 1940 III Rzesza będzie mogła całkowicie zrezygnować z importu paliw płyn­nych. Inwestowano też gigantyczne sumy w rozwój nowych technologii.

"Na badania przeznaczono ogromne kwoty. W okresie między 1932 a 1943 I.G. wydał bez mała 1 mld reichsmarek" - informował specjalny raport Kongresu USA o działaniach I.G. Farbenindustrie, sporządzony w 1945 roku. I dalej: "Znacz­ną część tych wydatków zainwestowano w badania nad produk­tami niebędącymi jeszcze w komercyjnej produkcji; stałą uwagę poświęcano również nowym zastosowaniom produktów. Ponad tysiąc wysoko wykwalifikowanych kobiet i mężczyzn regularnie angażowało się w prace badawcze. Poza tym firma finansowała badania wielu uczelni i instytucji naukowych".

Ten wysiłek zaowocował powstaniem do 1939 roku siedmiu wielkich wytwórni produkujących syntetyczne paliwa w opar­ciu o metodę Bergiusa oraz siedmiu korzystających z techno­logii Fischera i Tropscha. Kolejnych dziewięć wytwórni znaj­dowało się w planach inwestycyjnych. Poza nimi zbudowano dziesiątki mniejszych zakładów dostarczających głównym przetwórcom potrzebne komponenty chemiczne. Wszystkie łączył wspólny cel. Oto węgiel z Zagłębia Ruhry oraz niemie­ckiej części Górnego Śląska miał zastąpić III Rzeszy ropę naf­tową.

Jednak Adolf Hitler i Hermann Göring najwyraźniej nie­zbyt uważnie czytali wydaną w 1937 roku książkę obiecującego oficera niemieckiej armii, Heinza Guderiana. W monografii pod znamiennym tytułem Achtung-Panzer! zaprezentował on wizję przyszłej wojny. Miały ją prowadzić potężne formacje czołgów, które po przełamaniu frontu wychodziłyby daleko na tyły wojsk przeciwnika, niszcząc wroga, gdy ten rozpoczynał odwrót. Konieczne wsparcie dla pancernej pięści stanowiły ty­siące samolotów.

Wkrótce wizja Guderiana, która urzekła Hitlera, miała stać się rzeczywistością. Tyle tylko że wojska pancerne i lotnicze nieustannie potrzebowały ogromnych ilości paliwa. Kiedy zaczynał się rok 1939, przemysł chemiczny III Rzeszy wytwa­rzał już 1,4 mln ton paliw płynnych rocznie. Ale zaspokaja­ło to jedynie w jednej piątej błyskawicznie rosnące potrzeby nowoczesnego państwa i jego armii. W takich okolicznościach sympatia szefów niektórych koncernów naftowych dla wodza III Rzeszy mogła się okazać bezcenna.

Korzyści z pozbycia się Deterdinga Brytyjczycy odczuli we wrześniu 1939 roku. Gdy III Rzesza najechała na Polskę, rząd Wielkiej Brytanii bez problemu wymusił na Royal Dutch Shell wstrzymanie dostaw ropy do Niemiec. Ale wówczas na to miejsce weszło Texaco oraz Józef Stalin.

Za sprawą paktu Rib­bentrop-Mołotow sowiecka ropa znów popłynęła do Niemiec, Zjednoczone Królestwo i Francja były bezsilne wobec takie­go obrotu sprawy, podobnie jak wobec szefa Texaco Torkilda Riebera. Zwłaszcza że Norweg z amerykańskim paszportem nabrał wielkiej wprawy w omijaniu wszelkiego rodzaju em­barga, gdy kierowany przez niego koncern zaopatrywał woj­ska generała Franco. Rieber uwielbiał wspierać dyktatorów.

"Zawsze uważałem, że lepiej współpracować z władcą niż z demokracją. Dyktatora przekupuje się tylko raz. W demo­kracji trzeba robić to na okrągło" - wyjaśniał znajomym swą motywację. Ku rozpaczy Wielkiej Brytanii nafciarz zaczął działać też na rzecz politycznego zbliżenia Stanów Zjednoczo­nych z III Rzeszą. Aby je zainicjować, zorganizował przyjazd do Stanów Zjednoczonych Gerhardta Westricka.

Ów berliński prawnik przed wybuchem II wojny światowej reprezentował rząd niemiecki w kontaktach z amerykańskimi korporacjami inwestującymi w Europie. Nawiązane przez niego kontakty miały być pomocne podczas trudnych rozmów. Do Stanów Zjednoczonych jechał bowiem z intratną propozycją nazi­stowskiego reżymu dla amerykańskich koncernów zbrojenio­wych. Rząd III Rzeszy chciał zaoferować im wypłaty ogrom­nych rekompensat w zamian za wstrzymanie dostaw broni i sprzętu do Wielkiej Brytanii.

Dzięki pomocy placówek Texaco, współpracujących z niemie­ckimi służbami dyplomatycznymi, Westrick wraz z żoną i dwoma synami mogli bezpiecznie przejechać przez Związek Radziecki i Japonię, by na początku marca 1940 roku dotrzeć do Nowego Jorku. Tam cierpliwie czekał na Westricka Torkild Rieber.

Swemu gościowi oddał do dyspozycji biuro oraz dom wyna­jęty w Westchester County. Przez trzy miesiące Gerhardt We­strick nawiązywał znajomości i prowadził dyskretne rozmowy z przedstawicielami amerykańskiego świata biznesu. Ich ukoro­nowaniem stał się wielki bankiet, wydany 26 czerwca 1940 roku przez prezesa Texaco w nowojorskim hotelu Waldorf Astoria.

W Europie niemieckie wojska dwa tygodnie wcześniej wkro­czyły do Paryża, a 22 czerwca Francja podpisała kapitulację. Na przyjęcie, na którym brylował Gerhardt Westrick, przybyli najpotężniejsi ludzie interesu w Ameryce - szefowie General Motors, ITT, a także Ford Motor Company. Szczególnie mile widziany był najbogatszy wówczas człowiek świata, Henry Ford.

Wobec wynalazcy, który zrewolucjonizował motoryzację i wymyślił produkcję masową, przemysł naftowy miał dług wdzięczności nie do spłacenia. Jednak Adolf Hitler również za­ciągnął u niego spore zobowiązania. Wśród licznych inwestycji Forda znalazła się, zakupiona w 1919 roku, gazeta "The Dear­born Independent". Potem na jej łamach multimilioner regu­larnie ostrzegał, jak wielkie zagrożenie w każdej dziedzinie życia społecznego stanowią Żydzi. Gdy artykuły Forda, prze­tłumaczone na język niemiecki, wpadły w ręce Hitlera, zachwy­cony ich treścią skopiował wiele fragmentów w Mein Kampf.

Wkrótce, oprócz Deterdniga, właśnie Henry Ford stał się pro­tektorem przywódcy NSDAP. Przyjaźń multimilionera z au­striackim kapralem kwitła od drugiej połowy lat 20. Biznes­men z Detroit lubił Hitlerowi przesyłać w każde urodziny czek na 100 tys. marek. Dyskretnie dotował też NSDAP. W rewanżu Führer, kiedy zdobył władzę, odznaczył Amerykanina, jako pierwszego obcokrajowca, Wielkim Krzyżem Orderu Orła Niemieckiego.

Obaj z wiekiem mieli ze sobą coraz więcej wspólnego. Sta­rzejąc się, Henry Ford z wizjonera, który odmienił życie zwy­kłych ludzi, stał się tyranem zmuszającym podwładnych do absolutnego posłuszeństwa oraz... moralnego prowadzenia się. W swoim koncernie obcinał o połowę pensję rozwodni­kom, osobom przyłapanym na zdradzie małżeńskiej, kawale­rom i starym pannom (bo nie założyli rodziny), a także oso­bom uznanym za wichrzycieli.

Ludzie przeważnie godzili się na ograniczenie wolności, bo koncern płacił takie pensje, że tłum chętnych czekał stale, by zdobyć etat u Forda. Chcąc lepiej kontrolować swych podwładnych, bogacz utworzył w ramach korporacji Sociology Department. Jego pracownicy zakładali teczki osobowe nawet szeregowym robotnikom, gromadząc w nich różnorodne informacje, zaczerpnięte często z donosów. Nie musiano też obawiać się reakcji władz, odkąd współudzia­łowiec w koncernie Jamesa J. Couzensa został burmistrzem Detroit.

Nie powinno więc dziwić, że szefostwo Ford Motor Company odczuwało tak wielką bliskość duchową z III Rze­szą, zaś naziści mieli nadzieję, że najpotężniejsi przemysłowcy Ameryki staną po ich stronie.

Andrzej Krajewski "Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowej". Wydawnictwo Mando, data premiery: 14.03.2018.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy