W który dzień tygodnia najlepiej umrzeć? Sekrety pracy pisarzy nekrologów

Pisanie nekrologów nie jest łatwym zajęciem /123RF/PICSEL
Reklama

W większości przypadków informacje o zmarłych piszą redaktorzy zajmujący się na co dzień innymi tematami. Często robią to też bliscy. Są jednak tacy, którzy pisaniem o zmarłych zarabiają na życie.

Twórcy nekrologów to nietypowa grupa zawodowa. To zajęcie, które wymaga dużej dozy kreatywności i raczej silnej psychiki. Nekrologi to nie tylko rubryka z ogłoszeniem pogrzebu. To oficjalne zamknięcie czyjegoś życia. Nieraz takie treści zawierają notę biograficzną, informacje o zmarłym i (przeważnie poetycki) opis ostatnich dni oraz emocji rodziny.

Taka forma opowiada o najważniejszych wydarzeniach i aspektach czyjegoś życia. Nekrolog musi podkreślić za każdym razem wyjątkowość tej osoby. Niektórzy opanowali tę sztukę do perfekcji.

W Polsce najczęściej zdarza się, że o czyjejś śmierci piszą parający się słowem również na innych gruntach. Ale już w Stanach twórcy nekrologów to duża grupa. Tam jest to całkiem poważnym zajęciem, jako że tradycja ich publikowania w mediach jest bardzo silna. Mają nawet Stowarzyszenie Profesjonalnych Pisarzy Nekrologów, które organizuje spotkania, szkolenia i udziela porad. Dzielą się swoimi przeżyciami i... sekretami swojej pracy.

Reklama

To tak naprawdę pokręceni historycy

Martwi ludzie nie mogą opowiedzieć nic o sobie, ale pisarze nekrologów robią to za nich. - Czasami czuję się bardziej jak sfrustrowany nauczyciel historii niż dziennikarz - mówi portalowi Mental Floss jeden z takich "pisarzy", na co dzień pracujący dla Chicago Sun i Timesa. - Pamiętam, jak w 2010 trzeba było napisać o odejściu mieszkańca Montany, Jima Cole'a. 

- Dostaliśmy tylko informację, że pasjonował się on fotografowaniem niedźwiedzi grizzly. Po dłuższych poszukiwaniach okazało się, że to jedyny człowiek, który dwukrotnie przeżył atak takiego niedźwiedzia. Miał nawet ksywkę Grizzly Jim i nosił przepaskę na oku po drugim ataku. Zmarł z jakichś naturalnych przyczyn.

Mają swoje nagrody

Oczywiście, że istnieją branżowe, dawane co roku nagrody twórców nekrologów. Nazywają się Grimmys (prawie jak muzyczne Grammys, "grim" po angielsku oznacza "ponury" i jest często stosowane w określeniu "Grim Reaper" - "Ponury Żniwiarz). 

Grimmys wręcza wspomniane Stowarzyszenie podczas wydarzenia zwanego... ObitCon. Każdego roku zjeżdżają tam spece od nekrologów z całego świata. Nagroda przyznawana jest w dwóch kategoriach: Długi i Krótki Nekrolog.

Czasami wiedzą, że czyjeś dni dobiegają końca

Mimo wszystko to jednak dziennikarze. Mają swoje źródła informacji: w domach pogrzebowych, w szpitalach, w biurach prasowych. Szczególnie, kiedy chodzi o kogoś ważnego, liczy się czas. Są przypadki, kiedy nekrolog jest gotowy, a jego bohater jeszcze żyje. Redakcje dostają od informatora cynk o czyjejś chorobie albo nagłym pogorszeniu się zdrowia. 

Największe redakcje i portale w Polsce również mają już gotową szatę graficzną, zdjęcia i materiały na wypadek śmierci ważniejszych osób w państwie: prezydenta czy premiera.

Choć zdarza się, że zainteresowany nie umiera wtedy, kiedy mu to prorokują. - Pisaliśmy raz o znanym kucharzu - opowiada John Pope, autor książki będącej szerokim zbiorem nekrologów z Nowego Orleanu. - Nasz wydawca był przekonany, że facet umrze. Był lokalną gwiazdą, więc trzeba było to mieć. Zmarł 27 lat później.

Muszą być terapeutami

Często redaktorzy, z którymi kontaktuje się rodzina zmarłego, muszą grać rolę terapeutów. Są bowiem pierwszymi osobami, którym trzeba opowiedzieć coś więcej o tym, kto odszedł. Bliscy, co w pełni zrozumiałe, łamią się w takich momentach. Piszący wysłuchują ich wtedy, nie naciskają. Wiedzą też, jakie tematy omijać.

Są często wplątani w rodzinne i polityczne konflikty

Muszą lawirować pomiędzy tym, co można, a czego nie można napisać. Ludzie zamawiający usługę napisania nekrologu często traktują go jako osobistą zemstę, bo zmarły wyrządził im krzywdę albo wisi im pieniądze. 

Jeszcze gorzej jest w przypadku znanych osób, które miały za życia swoich przeciwników albo ich śmierć jest przedmiotem politycznej rozgrywki. Wtedy slalom pomiędzy tym, co można, a czego nie staje się jeszcze trudniejszy. Piszący od czasu do czasu otrzymują nagany za napisanie niewygodnej prawdy o zmarłym. Najczęściej przytaczanym przykładem są politycy skazani za przestępstwa.


Rodziny zmarłych czasem kłócą się między sobą o to, co powinno znaleźć się w nekrologu. W obliczu tak silnego przeżycia jak śmierć bliskiego niektórzy przywiązują dużą wagę do takich detali. Choć zapewne nie pomoże to temu, kogo tekst dotyczy. Oczywiście redaktorzy bardzo często padają ofiarą gniewu ze strony rodzin za wszystkie błędy w nazwiskach, imionach, datach, godzinach itd.

Bliscy ich okłamują

Są tacy, którzy podchodzą do nekrologu jak do ostatnich słów podsumowujących czyjeś życie. Nie chcą udostępniać publicznie takich informacji, jak na przykład... wiek zmarłego. Są rodziny, które podają fałszywe nazwiska bądź tylko jeden człon (w Polsce głównie w przypadku kobiet), gdyż nie życzą sobie nazwiska małżonka nieboszczyka w nekrologu. 

Bardzo często ukrywa się także przyczynę śmierci, szczególnie w przypadku samobójstw, ofiar gangsterskich porachunków lub przedawkowania nielegalnych substancji.

Są takie dni, kiedy jest lepiej umrzeć

Redaktorzy piszący do gazet w krajach, w których codzienna prasa ukazuje się w niedzielę polecają umrzeć w piątek albo sobotę. W niedzielnych numerach jest bowiem więcej miejsca na teksty o zmarłych. W Polsce sytuacja wygląda trochę inaczej - trzeba czekać aż do poniedziałku. Z resztą tyczy się to nie tylko prasy: weekendy generalnie nie są polecane, bo większość dziennikarzy ma wtedy wolne. 

W najlepszym wypadku ogłoszenie będzie machnięte na szybko, co zwiększa ryzyko błędu, w najgorszym będzie trzeba zaczekać, aż ktoś przyjdzie do pracy. Z tego samego powodu nie poleca się umierania w święta. Choć generalnie nie powinno się polecać tego w ogóle.

Jednak, pomimo że to dość kontrowersyjny temat, ktoś musi tworzyć i redagować nekrologi. Ludzie, którzy się tym zajmują starają się więc na wszelkie sposoby rozwiać grobową atmosferę. W końcu to bardzo odpowiedzialne zajęcie.

/rk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy